„Nie wolno pozostawać biernym". Protest Zofii Kossak-Szczuckiej

Autor: Żydowski Instytut Historyczny
„Świat patrzy na tę zbrodnię, straszliwszą niż wszystko, co widziały dzieje – i milczy. Rzeź milionów bezbronnych ludzi dokonywa się wśród powszechnego, złowrogiego milczenia” – pisała Zofia Kossak-Szczucka w czasie, gdy każdego dnia do obozu zagłady w Treblince odjeżdżało kilka tysięcy warszawskich Żydów. 5 tysięcy egzemplarzy ulotki „Protest”, autorstwa pisarki związanej z kręgami narodowymi, rozdawano na ulicach Warszawy 11 sierpnia 1942 roku.
protest_kossak-szczucka_polona_4.jpg

Fragment ulotki "Protest" Zofii Kossak-Szczuckiej (kolory poprawione). Źródło: Polona

 

„Milczą kaci, nie chełpią się tym co czynią. Nie zabierają głosu Anglia ani Ameryka, milczy nawet wpływowe międzynarodowe żydostwo, tak dawniej wyczulone na każdą krzywdę swoich. Milczą i Polacy. […] Ginący żydzi otoczeni są przez samych umywających ręce Piłatów" – pisała Kossak-Szczucka w dniach wielkiej deportacji z warszawskiego getta.

 

PROTEST!

      W ghetcie warszawskim, za murem odcinającym od świata, kilkaset tysięcy skazańców czeka na śmierć. Nie istnieje dla nich nadzieja ratunku, nie nadchodzi znikąd pomoc. Ulicami przebiegają oprawcy, strzelając do każdego, kto się ośmieli wyjść z domu. Strzelają podobnie do każdego, kto stanie w oknie. Na jezdni walają się niepogrzebane trupy.

      Dzienna przepisowa ilość ofiar wynosi 8–10 tysięcy. Policjanci żydowscy obowiązani są dostarczyć ich do rąk katów niemieckich. Jeśli tego nie uczynią, zginą sami. Dzieci nie mogące iść o własnych siłach są ładowane na wozy. Ładowanie odbywa się w sposób tak brutalny, że mało które dojeżdża do rampy. Matki patrzące na to dostają obłędu. Ilość obłąkanych z rozpaczy i grozy równa się ilości zastrzelonych.

      Na rampie czekają wagony kolejowe. Kaci upychają w nich skazańców po 150 w jednym. Na podłodze leży gruba warstwa wapna i chloru polana wodą. Drzwi wagonu zostają zaplombowane. Czasem pociąg rusza zaraz po załadowaniu, czasem stoi na bocznym torze dobę, dwie... To nie ma już dla nikogo żadnego znaczenia. Z ludzi stłoczonych tak ciasno, ze umarli nie mogą upaść i stoją nadal ramię w ramię z żyjącymi, z ludzi konających z wolna w oparach wapna i chloru, pozbawionych powietrza, kropli wody, pożywienia – i tak nikt nie pozostanie przy życiu. Gdziekolwiek, kiedykolwiek dojadą śmiertelne pociągi – zawierać będą tylko trupy...

      Wobec tej męki wyzwoleniem stałby się rychły zgon. Oprawcy to przewidzieli. Wszystkie apteki na terenie ghetta zostały zamknięte, by nie dostarczyły trucizny. Broni nie ma. Jedyne co pozostaje, to rzucanie się z okien na bruk. To też bardzo wielu skazańców wymyka się katom w ten sposób.

      To samo co w ghetcie warszawskim odbywa się od pół roku w stu mniejszych i większych miasteczkach i miastach polskich. Ogólną liczba zabitych przenosi już milion, a cyfra ta powiększą się z każdym dniem. Giną wszyscy. Bogacze i ubodzy, starce, kobiety, mężczyźni, młodzież, niemowlęta, katolicy umierający z Imieniem Jezusa i Maryi, równie jak starozakonni. Wszyscy zawinili tym, ze się urodzili w narodzie żydowskim, skazanym na zagładę przez Hitlera.

    Świat patrzy na tę zbrodnię, straszliwszą niż wszystko co widziały dzieje – i milczy. Rzeź milionów bezbronnych ludzi dokonywa się wśród powszechnego, złowrogiego milczenia. Milczą kaci, nie chełpią się tym, co czynią. Nie zabierają głosu Anglia ani Ameryka, milczy nawet wpływowe międzynarodowe żydowstwo, tak dawniej przeczulone na każdą krzywdę swoich. Milczą i Polacy. Polscy polityczni przyjaciele Żydów ograniczają się do notatek dziennikarskich, polscy przeciwnicy żydów objawiają brak zainteresowania dla sprawy im obcej. Ginący żydzi otoczeni są przez samych umywających ręce Piłatów.

      Tego milczenia dłużej tolerować nie można. Jakiekolwiek są jego pobudki – jest ono nikczemne. Wobec zbrodni nie wolno pozostawać biernym. Kto milczy w obliczu mordu – staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia – ten przyzwala.

     Zabieramy przeto głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy ich uważać za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, że nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie, to pozostaje tajemnica duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni.

      Nie chcemy być Piłatami. Nie mamy możności czynnie przeciwdziałać morderstwom niemieckim, nie możemy nic poradzić, nikogo uratować, lecz protestujemy z głębi serc przejętych litością, oburzeniem i grozą. Protestu tego domaga się od nas Bóg, Bóg, który nie pozwolił zabijać. Domaga się sumienie chrześcijańskie. Każda istota, zwąca się człowiekiem, ma prawo do miłości bliźniego. Krew bezbronnych wola o pomstę do nieba. Kto z nami tego protestu nie popiera – nie jest katolikiem.

      Protestujemy równocześnie jako Polacy. Nie wierzymy, by Polska odnieść mogła korzyść z okrucieństw niemieckich. Przeciwnie. W upartym milczeniu międzynarodowego żydowstwa, w zabiegach propagandy niemieckiej usiłującej już teraz zrzucić odium za rzeź żydów na Litwinów i ... Polaków, wyczuwamy planowanie wrogiej dla nas akcji. Wiemy również, jak trujący bywa posiew zbrodni. Przymusowe uczestnictwo narodu polskiego w krwawym widowisku spełniającym się na ziemiach polskich, może snadnie wyhodować zobojętnienie na krzywdę, sadyzm i ponad wszystko groźne przekonanie, że wolno mordować bliźnich bezkarnie.

       Kto tego nie rozumie, kto dumną, wolną przyszłość Polski śmiałby łączyć z nikczemną radością z nieszczęścia bliźniego – nie jest przeto ani katolikiem, ani Polakiem.

FRONT ODRODZENIA POLSKI

 

 

Obdarzona dużym autorytetem pisarka, w związku ze swoją przedwojenną twórczością uznana przez władze okupacyjne za osobę nastawioną antyniemiecko, musiała się ukrywać. Brała jednak czynny udział w życiu podziemnym, redagując podziemną prasę. Stanęła też na czele katolickiego Frontu Odrodzenia Polski. W 1943 r. została za swoją działalność aresztowana i osadzona w obozie koncentracyjnym Auschwitz, a następnie przeniesiona na Pawiak, skąd, dzięki staraniom władz podziemnych, udało się ją w następnym roku wydostać.

kossak-szczucka_comp.jpg [760.64 KB]
Zofia Kossak-Szczucka, pocztówka z 1933 r. Polona

Kossak-Szczucka nie walczyła o poprawę losu mordowanych Żydów jedynie słowem. Ona sama i zgromadzeni wokół niej ludzie, związani głównie z FOP, zbierali pieniądze konieczne do załatwiania ukrywającym się Żydom dokumentów, pomagali im w znalezieniu zatrudnienia oraz umieszczali dzieci żydowskie w sierocińcach prowadzonych przez siostry zakonne. „To było grono kobiet" – wspominał jej ówczesny współpracownik, Władysław Bartoszewski – „które chciały działać na zasadach dawnej filantropii, XIX-wiecznej, takiej z Orzeszkowej. Ale to było grono kobiet do gruntu szlachetnych, uczciwych, które nie patrzyły na żadne konsekwencje".

Pomoc organizowana przez Kossak-Szczucką obejmowała początkowo około 180 osób. Pisarka szybko zdała sobie sprawę, że nie jest to nawet kropla w morzu potrzeb. Wraz z podobnie do niej myślącymi działaczami społecznymi wywierała więc nieustanny nacisk na Delegaturę Rządu na Kraj, aby ta nadała różnym próbom pomocy Żydom wymiar bardziej instytucjonalny oraz wsparła je finansowo. Ich działania odniosły skutek we wrześniu 1942 r., gdy powołano Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom im. Konrada Żegoty pod przewodnictwem Kossak-Szczuckiej i Wandy Krahelskiej-Filipowicz. W grudniu Komitet przekształcono w mocniej osadzoną w strukturach rządowych Radę Pomocy Żydom „Żegota”, która była w stanie pomóc – choć w różnym stopniu – kilkudziesięciu tysiącom Żydów.

Zaangażowanie Zofii Kossak-Szczuckiej w sprawę pomocy Żydom budzi podziw. Tym bardziej zaskakujące wydają się wygłaszane przez nią w tym samym czasie deklaracje światopoglądowe: „Zabieramy przeto głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem żydów nie uległy zmianie – pisała w dalszej części „Protestu” – Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. […] Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni. Nie chcemy być Piłatami".

Badacze do dziś spierają się o to, czy silniejszą motywację do działania dawała Kossak-Szczuckiej wiara – chrześcijanin wszak miłować powinien nawet wroga, za jakiego uznawała Żydów – czy raczej troska o moralną kondycję narodu polskiego narażonego na znikczemnienie przez współudział w zbrodni dokonywanej przez Niemców na jego żydowskich sąsiadach. Nie ulega jednak wątpliwości, że głos Zofii Kossak-Szczuckiej należał do nielicznych protestów w obronie bestialsko mordowanych Żydów słyszalnych w okupowanej Polsce. Za pomoc, którą niosła w czasie wojny Żydom, została odznaczona medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.

 

Na podstawie tekstu Cyryla Skibińskiego.

Żydowski Instytut Historyczny