„Łapią ludzi na ulicach”. Początek wielkiej deportacji z getta warszawskiego 22 lipca 1942 roku

Autor: Przemysław Batorski
79 lat temu spełniły się najgorsze przeczucia mieszkańców warszawskiego getta. Niemcy rozpoczęli „przesiedlenie na wschód” – masową wywózkę Żydów przez Umschlagplatz do komór gazowych obozu zagłady w Treblince. Do 21 września zamordowali blisko 300 tysięcy Żydów.
wielka_deportacja_prosta_jhi_fb.jpg

Getto warszawskie. Wielka Akcja Likwidacyjna. Żydzi idący ulicą Prostą na Umschlagplatz. IPN/zbiory ŻIH

 

„Dziwne rzeczy dzieją się w getcie”

Wtorek, 7 lipca 1942 r.

Ciągną się takie ładne, jasne, błękitne dni, bez jednej chmurki na niebie. – pisał w getcie warszawskim Abraham Lewin. – Są one jednak ciężkie jak ołów i pozbawione nadziei. Każdy pyta, co z nami będzie i co będzie z Europą i z całym światem.[1]

W lecie 1942 roku świat niewiele interesował się gettem warszawskim. Znów wydawało się, że armia niemiecka jest niepokonana: czołgi Wehrmachtu jechały na Stalingrad, na Kaukaz, stały u bram Egiptu. Mieszkańcy getta warszawskiego wiedzieli już o eksterminacji Żydów w gettach w Lwowie i Wilnie, niektórzy dowiedzieli się o obozie zagłady w Kulmhofie (Chełmno nad Nerem). Większość nie wierzyła, że Warszawę czeka podobny los, mimo to pogłoski o zbliżającej się „akcji” siały niepokój.

Lipiec 1942. Cholerne upały. Jakieś dziwne rzeczy dzieją się w getcie. – wspominał Marek Edelman. – Z ludźmi trudno mówić. Szalone zdenerwowanie. Coś się będzie działo, „coś, coś”, ale co? Tysiące ludzi zadaje to samo pytanie. Ludzie gubią się w domysłach, nie śpią po nocach. Nie wiadomo, dlaczego i po co zapisują się do szopów niemieckich. Oddają swoje maszyny, likwidują interesy. Coś będzie, coś strasznego, ale co?[2]

Wielu Żydów myślało, że praca w niemieckich szopach, czyli warsztatach pracy przymusowej, ocali ich przed wysiedleniem. Liczyli na to, że Niemcy nie pozbędą się tysięcy robotników przymusowych, wytwarzających dla Wehrmachtu mundury, buty i szczotki za głodowe wynagrodzenie.

1 w szkółce.jpg [146.26 KB]
"W szkółce". Zdjęcie z getta warszawskiego. Archiwum Ringelbluma

„Wyrok śmierci”

Niemcy zwodzili mieszkańców getta, w tym prezesa Judenratu Adama Czerniakowa, twierdząc, że pogłoski o akcji deportacyjnej są wyłącznie plotkami, a jeśli Żydzi zostaną wywiezieni, to na roboty przymusowe w okupowanym Związku Radzieckim. 22 lipca Niemcy przyszli do Czerniakowa.

Było to ok. godz. 9,30 rano. – wspominał były tłumacz Judenratu Marcel Reich, późniejszy Marcel Reich-Ranicki. – Podczas posiedzenia w całym gmachu panowała śmiertelna cisza. Przerażeni w najwyższym stopniu urzędnicy czekali na wyrok śmierci dla nich i ich rodzin. Cały gmach, a w szczególności wejścia do sali konferencyjnej, były obstawione. Szofer jednego z samochodów przybyłych gestapowców nastawił aparat radiowy i wesołe dźwięki walców Straussa z drwiącym uporem akompaniowały zebraniu, boleśnie uświadamiając zebranym Żydom, że życie idzie dalej i tylko dla żydostwa przeznaczona jest śmierć.[3]

23 lipca Czerniaków popełnił samobójstwo, zażywając cyjanek w swoim gabinecie. Nie chciał podpisać obwieszczenia o tym, że 10 tysięcy Żydów ma każdego dnia stawić się na Umschlagplatz.

Umschlagplatz to dosłownie „plac przeładunkowy” przy ulicy Stawki w Warszawie, wówczas połączony bocznicą z Dworcem Gdańskim. Na potrzeby wielkiej deportacji Niemcy uczynili z niego punkt zborny dla transportów do Treblinki[4]. Esesmani, ich ukraińscy, łotewscy i litewscy pomocnicy, a także zastraszeni i łudzeni obietnicą przeżycia żydowscy policjanci ze służby porządkowej pędzili codziennie tysiące Żydów ulicami getta na to miejsce kaźni.

Świadkowie zapamiętali brutalność żołnierzy SS i policjantów, którzy wyciągali Żydów przemocą z mieszkań, rozstrzeliwanie na ulicach, umieranie z głodu w palącym słońcu, potworne sceny na Umschlagplatz, gdzie rodzice wyrzekali się dzieci, by zwiększyć szanse przeżycia.

lewin_stefania_jehudija.jpg [257.81 KB]
Abraham Lewin, Stefania Szwajgier, nauczyciele i uczennice szkoły "Jehudyjah" (Żydówka) przy ul. Długiej 55 w Warszawie, 1927 r.
zbiory Ghetto Fighters' House

„Wychowawcy ofiarnie szli razem z dziećmi”

Na śmierć w Treblince jechali przedstawiciele wszystkich zawodów i wszystkich grup społecznych getta. W tym roku wspominamy szczególnie nauczycieli i nauczycielki z getta warszawskiego – wśród nich Stefanię Szwajgier, dyrektorkę gimnazjum dla dziewcząt przy ul. Długiej, oraz Abrahama Lewina, Emanuela Ringelbluma, Eliasza Gutkowskiego, Izraela Lichtensztajna i pozostałych członków konspiracyjnej grupy Oneg Szabat. Wspominamy także polskich nauczycieli, którzy udzielali pomocy przyjaciołom z drugiej strony muru.

Nauczyciele byli jedną z liczniejszych grup zawodowych w getcie – obok pedagogów, którzy przed wojną pracowali w szkołach, wiele osób nie należących do tego zawodu otwierało własne tajne komplety, dające szansę na zarobek i przeżycie. Dzieci i młodzież były spragnione nauki, która pozwalała oderwać się od koszmaru gettowej codzienności i mieć nadzieję na normalne życie po wojnie. Wspominała nauczycielka Stefania Arkin-Halberstat:

Już od września w roku szkolnym 1939/1940 razem z p. Lygem, nauczycielem matematyki, zorganizowałam komplet liczący 27 uczniów byłego gimnazjum „Spójnia”. Zajęcia szkolne odbywały się w moim mieszkaniu na Orlej 13 albo u dr. Dawidsona na Mylnej. Dzieci uczyły się 3 godziny dziennie. Rodzice je chętnie oddawali pod naszą opiekę. Wiedzieli, że zajęcia i przygotowanie na komplecie je chroni przed ulicą i możliwością narażenia się Niemcom. Były to dzieci przeważnie zamożnych rodziców. Komplet był płatny miesięcznie. Troje czy czworo dzieci było bezpłatnych. Były to dzieci niezamożne z podwórka. (…) uczyli:

Tomówna – przyrody

Kirszbrun – jęz. polskiego

Wajs – matematyki

Stefania Halbersztadt-Arkinowa – geografii

Libera – jęz. polskiego

Kojrański – naucz. z m. Łodzi – fizyki

Żoltkowska – j. niemieckiego

Nauczyciele specjaliści byli dobrze opłacani.

Szkoła wydawała świadectwa, matury. Miała swoje pieczątki, druki.

Egzaminy maturalne odbywały się przed komisją, która podpisywała świadectwa. Rozdawanie świadectw odbywało się uroczyście.

(…)
W świetlicach były dzieci najbiedniejsze, dzieci pochodzące z małych miasteczek, dzieci ludzi wyzutych z mienia, dachu nad głową. W świetlicach dokarmiano dzieci i uczono piosenek, zabaw, robót, pisania i czytania i rachunków. Zajęcia odbywały się w ciasnych pomieszczeniach, niehigienicznych wskutek przeludnienia.

(…) Nastawienie było na prowadzenie [lekcji] w języku żydowskim. Uczyłam się wtedy języka żydowskiego. Praca ta wymagała dużo ideowości, samozaparcia. Miałam tu dzieci z Rypina i innych małych miasteczek. Przejmowałam się losem każdego dziecka. Praca mnie całkowicie pochłonęła. Poza nią nic dla mnie nie istniało. Ale dawało mi czasem dużo satysfakcji.[5]

Nauczanie w getcie przygotowywało zarówno do pracy zawodowej, jak i studiów wyższych. Ostatni uczniowie pisali matury kilka dni przed początkiem deportacji.

„Jeden zakład po drugim szły na Umschlagplatz. Wychowawcy ofiarnie szli razem z dziećmi” – zapisał Józef Gitler-Barski[6]. – „Niemcy dzieci likwidowali z cynizmem. Zabierano kołderki, a potem na Umschlagplatz” – dodawał.

„Co Luba opowiedziała o zachowaniu się dzieci i nauczycielek podczas blokady? Wszystkie z zawiniątkami w rękach. Wszystkie były gotowe w drogę. Na śmierć.”[7] – pisał Abraham Lewin.  

lewin_uczennice.jpg [408.91 KB]
Abraham Lewin z uczennicami, 1932 r.
zbiory Ghetto Fighters' House

W głębi duszy niewinnie skazanego na śmierć. Abraham Lewin i jego dziennik

Środa, [22 lipca 1942 r.]

Dzień trwogi i niepokoju. Wiadomość o mającym nastąpić wysiedleniu obiega miasto lotem błyskawicy. Żydowska część Warszawy nagle zamarła. Sklepy są zamknięte, Żydzi są zatroskani i śmiertelnie przerażeni. Z żydowskich ulic wieje strachem. Panuje niewysłowiony smutek. W wielu miejscach są zabici. W obliczu powszechnego, strasznego nieszczęścia nie liczy się już ofiar, nie wymienia się ich nazwisk. Wysiedlenie ma się rozpocząć jeszcze dziś. Na pierwszy ogień pójdą punkty dla uchodźców i więzienie. Mówi się również o ewakuacji szpitala. Łapią nieszczęsne dzieci na wozy.[8]

Abraham Lewin – nauczyciel, pisarz, warszawiak – uczył hebrajskiego w gimnazjum dla dziewcząt przy ul. Długiej 55. W getcie warszawskim angażował się w konspiracyjnej grupie Oneg Szabat, zbierającej świadectwa i dokumenty o losach Żydów pod okupacją niemiecką. W marcu 1942 r. zaczął prowadzić dziennik, w którym opisywał życie codzienne w „dzielnicy zamkniętej”. Jedną z najważniejszych jego części jest relacja z wielkiej deportacji.

Znów pochmurny dzień. Pada deszcz. Sceny, które się rozegrały w domu przy Nowolipiu 25. Wielka łapanka uliczna. Wloką starców, staruszki, chłopców i dziewczęta. Łapią policjanci i urzędnicy Gminy. Ci ostatni mają białe opaski na przedramionach. Pomagają policjantom.

(…) Policjanci zachowują się podczas łapanek jak dzikie bestie. Ich okrucieństwa. Ściągają dziewczęta z ryksz, opróżniają mieszkania, zostawiają na pastwę losu dobytek. Pogromy i mordy bez precedensu.[9]

– notował 24 lipca, trzeciego dnia deportacji.

13 sierpnia Lewin pisze w dzienniku o utracie żony Luby (była ona również nauczycielką w gimnazjum przy ul. Długiej):

Czwartek, 13 sierpnia [1942 r.]

Dwudziesty trzeci dzień rzezi. Dziś zabrali z domów Toebbensa około 3600 ludzi, przeważnie kobiety i dzieci. Dziś są 15. urodziny Ory. Ponury to dzień w jej i moim życiu. Tak tragicznego dnia jeszcze nie miałem w mym życiu. Od wczoraj nie uroniłem jeszcze ani jednej łzy. Leżałem trawiony mym bólem na strychu, nie zmrużyłem oka. Ora mówiła przez sen: „Mamo (mamusiu, nie odchodź beze mnie)”. Dziś po przyjściu Guci wiele płakałem. Wyrzucają mnie z mieszkania przy Mylnej 2, rozgrabili już chyba cały mój dobytek. Ci, co pozostają, łupią i grabią bez żadnych skrupułów. Życie wywróciło się do góry nogami, kompletna ruina pod wszystkimi względami. Nie znajdę już pocieszenia, jak długo żyć będę. Gdyby Luba umarła śmiercią naturalną, nie byłbym tak zrozpaczony i chory. Ale wpaść w łapy takich morderców?! Czy już ją zabili? Wyszła w lekkiej sukience, bez pończoch, z moją skórzaną teczką w ręku. Jakie to tragiczne! Wspólne życie, które trwało ponad 21 lat (poznałem ją na początku 1920 r.), zakończyło się tak tragicznie.[10]

Lewin został zamordowany w getcie warszawskim prawdopodobnie w styczniu 1943 r. Jego dziennik przetrwał w Archiwum Ringelbluma – kolekcji dokumentów zakopanych w ruinach getta przez członków Oneg Szabat i odnalezionych po wojnie.

 

Marsz Pamięci 22 Lipca 2021

22 lipca, jak co roku, Żydowski Instytut Historyczny organizuje Marsz Pamięci ofiar wielkiej deportacji z getta warszawskiego. Tego roku wyruszymy trasą spod Pomnika Umschlagplatz w kierunku ul. Stare Nalewki. Wydarzenie rozpocznie się o godz. 18:00.

Trasa Marszu: pomnik Umschlagplatz (ul. Stawki róg ul. Dzikiej) – ul. Stawki – ul. Dubois – ul. Anielewicza – ul. Świętojerska – wzdłuż Ogrodu Krasińskich – ul. Stare Nalewki.

Specjalnie na Marsz Pamięci 2021 przygotowaliśmy audiobook Dziennika Abrahama Lewina. Książkę przeczytał aktor Jerzy Radziwiłowicz, a jej fragmentów już dziś można wysłuchać w internecie.

Po zakończeniu Marszu zapraszamy do wysłuchania premiery utworu elektroakustycznego „Nie zaszło u nas nic nowego” na podstawie „Dziennika” Abrahama Lewina w kameralnej obsadzie na skrzypce (Maria Sławek), flet (Ania Karpowicz), głos (Marta Grzywacz) i syntezator (Krzysztof Kozłowski) i obejrzenia instalacji artystycznej „Ławki”, którą zaprojektował architekt Jakub Szczęsny.

 

 

Przypisy:

[1] Abraham Lewin, Dziennik, oprac. Katarzyna Person, tłum. Adam Rutkowski, Magdalena Siek, Gennady Kulikov, Wydawnictwo Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma, Warszawa 2016, s. 155-156. Cytat w tytule artykułu pochodzi z wpisu z 27 lipca – tamże, s. 175.

[2] Marek Edelman, Nieznane zapiski o getcie warszawskim, oprac. Martyna Rusiniak-Karwat, przedmowa Aleksander Edelman, Warszawa 2017, s. 73-74.

[3] Marcel Reich, relacja 301/400, Archiwum ŻIH, portal Delet.

[4] Paweł Szapiro, Umschlagplatz, Polski Słownik Judaistyczny online.

[5] Stefania Arkin-Halberstat, relacja nr 301/5546, Archiwum ŻIH, portal Delet.

[6] Józef Gitler-Barski, relacja 301/1244, Archiwum ŻIH, portal Delet.

[7] A. Lewin, dz. cyt., s. 187.

[8] Tamże, s. 169-170. Pisownia uproszczona.

[9] Tamże, s. 171.

[10] Tamże, s. 191-192.

Przemysław Batorski   redaktor strony internetowej ŻIH