19 kwietnia 1943. Wybucha powstanie w getcie warszawskim. Przeczytaj relacje ocalałych

Autor: Przemysław Batorski
78 lat temu, około godziny piątej nad ranem Niemcy weszli na teren getta warszawskiego ulicą Nalewki i od skrzyżowania Gęsiej z Zamenhofa. Zaskoczyły ich strzały powstańców. Chociaż najcięższe walki trwały tylko przez kilka dni, mieszkańcy getta stawiali opór przez miesiąc. Nie mogąc go złamać, Niemcy postanowili spalić wszystkie budynki w „dzielnicy zamkniętej".
powstanie_nowolipie_2.jpg

„Ci bandyci stawili zbrojny opór". Zdjęcie zrobione przez Niemców na ulicy Nowolipie, widok na wschód przy skrzyżowaniu z ulicą Smoczą. Z tyłu mur i brama getta. Kobieta z prawej to Hasia Szylgold-Szpiro. Raport Stroopa / Wikipedia

 

„O świcie 19 kwietnia 1943 r. przy skwerze narożnym ulic Gęsiej i Zamenhofa przy starym pałacyku Paca, gdzie ostatnio mieściły się szczątki Rady Żydowskiej, zebrały się niemal wszystkie formacje oprawców hitlerowskich ze słynną ekipą lubelską na czele. Uzbrojeni od stóp do głowy, uśmiechnięci, wydawali ostatnie rozkazy do wymordowania bezbronnej ludności żydowskiej, stłoczonej w podziemiach i bunkrach, pozostałych z dawnego getta domach. O piątej ruszyli. Pierwszy oddział SS, Ukraińców i Łotyszów posuwał się w kierunku ul. Miłej.

Szli radośni, pełni beztroski, wyszukiwali kobiety, starców, mężczyzn, dzieci żydowskie. Nagle z okien narożnych domów przy ul. Zamenhofa i Miłej rzucono granaty zapalające. Ci «bohaterowie», przyzwyczajeni do mordowania bezbronnych, rozsypali się w panice, szukając schronienia w bramach.

Nie zdążyli jednak dopaść bram, gdy karabiny maszynowe przygwoździły ich do ziemi. Niemcy zasłaniali się Ukraińcami, Łotysze szaulisami, a ogień kierowany bohaterskimi rękoma obrońców getta siał śmierć. Między nimi był Żyd radca Feld, człowiek sześćdziesięcioletni, którego prowadzili dla osłony swego oddziału. I jego kula dosięgła. Umarł z tymi słowy na ustach: «Jestem szczęśliwy, że padłem z rąk naszych chłopców, obrońców naszego honoru». Czołgając się, pozostali przy życiu oprawcy, wycofali się na punkt wyjściowy. Tam zaś wszystkich ogarnęła ogromna panika.

Michelson, Handke, Brand, którzy z niesłychaną bestialską brawurą skryli się w piwnicach budynku Rady Żydowskiej poczęli obmyślać, jaką nową broń sprowadzić, aby pokonać opór walczących. Rzeczywiście, po godzinie gestapowcy ściągnęli do getta czołgi wszelkich typów, i tym razem pod ich osłoną ruszyli do ataku. Nikt jednak nie umiał wejść do żadnego domu na ul. Miłej, z których każdy był twierdzą”.

Tak anonimowy świadek wybuchu powstania w getcie opisywał wydarzenia z 19 kwietnia 1943 r. Dzień 19 kwietnia był wybrany przez Niemców nieprzypadkowo – była to wigilia święta Pesach. Co więcej, 20 kwietnia przypadały urodziny Hitlera i Niemcy, przekonani o tym, że likwidacja getta nie sprawi im większych trudności, chcieli być może przygotować taki „prezent” dla führera[1].

„Pierwsze starcie zakończyło się bezapelacyjnym zwycięstwem Żydów: u zbiegu Nalewek i Gęsiej bojowcy obrzucili żołnierzy niemieckich butelkami zapalającymi i granatami. Po dwugodzinnej potyczce Niemcy zostali zmuszeni do odwrotu. W tym samym czasie na skrzyżowaniu Zamenhofa i Miłej inny oddział bojowców spalił niemiecki czołg. Na placu Muranowskim ŻZW ostrzelało Niemców z karabinu maszynowego. Pierwszego dnia walk oddziały Stroopa straciły 12 żołnierzy, podczas gdy zginął tylko jeden bojowiec”[2] – pisze Marta Janczewska.

W pierwszych dniach walk najcięższe boje trwały na rogu Nalewek i Gęsiej oraz na pl. Muranowskim, bronionym przez Żydowski Związek Wojskowy. 20 kwietnia walki rozgorzały także w tzw. szopie szczotkarzy przy ul. Świętojerskiej (obecnie teren ambasady Chin). Była to wielka trzypodwórzowa kamienica zamieniona na zakład produkujący szczotki. Gdy Niemcy podeszli pod bramę szopu od ul. Wałowej, powstańcy zdetonowali ukrytą bombę – w jej wybuchu zginęło kilkunastu Niemców, było wielu rannych[3]. Wróg cofnął się, ale po przegrupowaniu przypuszczał kolejne ataki.

stroop_obwieszczenie.jpg [664.42 KB]
Obwieszczenie Jürgena Stroopa z czwartego dnia walk w „byłej dzielnicy żydowskiej" informujące o karze śmierci za ukrywanie Żydów. Polona

 

Preludium powstania

Od wielkiej akcji likwidacyjnej z lata 1942 r. pozostający przy życiu mieszkańcy getta nie mieli już żadnych wątpliwości, że prędzej czy później czeka ich wywózka do Treblinki lub śmierć z rąk Niemców na ulicach Warszawy. Na masową skalę przygotowywali schrony w piwnicach i na wyższych piętrach kamienic. Na jesieni rozwinęły działalność grupy zbrojnego ruchu oporu – Żydowska Organizacja Bojowa, której dowódcą został Mordechaj Anielewicz, i Żydowski Związek Wojskowy, którym dowodził prawdopodobnie Paweł Frenkel. W styczniu 1943 r. doszło do kolejnej akcji likwidacyjnej, podczas której Niemcy na rozkaz Himmlera chcieli usunąć z getta ok. 8 tysięcy osób, pozostających tam bez dokumentów o zatrudnieniu. Bojowcy ŻOB otworzyli ogień do Niemców; chociaż wielu Żydów zginęło i Niemcy deportowali 5 tysięcy osób, stało się jasne, że w przyszłości Żydzi stawią opór.

„Nastąpiła akcja styczniowa i wraz z tym nastąpił przełom w psychice getta. Ludzie żyli tylko myślą o oporze” – wspominał Bronisław Mirski (Frydman). – „W owym okresie nie było już żadnej dyskusji o tym, czy należy wystąpić z samoobroną czy też nie. Wszyscy byli przekonani, że musi się zastosować czynny opór przeciwko łajdactwo niemieckim. To wyczuli Niemcy i sam Toebbens miał przyjść na nasz teren, ażeby wygłosić przemówienie, jak to dobrze będzie w Trawnikach. Toebbens przyszedł, ale ze strony Żydów nie zgłosił się na ten odczyt ani jeden człowiek (…)”. Walther Toebbens był niemieckim przedsiębiorcą, właścicielem zakładów pracy przymusowej (szopów) w getcie; mówił robotnikom, że zostaną przesiedleni do obozów pracy w Trawnikach i Poniatowej. „Na murach getta ukazują się napisy: «Nie deptać Trawników», «Nie dajcie się łapać na lep Niemców». I rzeczywiście pozostała część ludzi w szopach ulega namowom partii, tzn. nie wyjeżdża, ale wraz z ludźmi getta szykują się do powstania” – wspominała Eugenia Truskier[4].

Nigdy nie doszło do powołania jednolitego dowództwa sił walczących w getcie. Spór polityczny między ŻOB, złożoną głównie z działaczy partii lewicowych, oraz ŻZW, której członkami byli przede wszystkim działacze prawicowego Betaru, był zbyt silny i wprowadzał wzajemną nieufność. Współpraca żydowskiej konspiracji z Armią Krajową również była niewielka – Polacy obawiali się wybuchu walk na dużą skalę w mieście w sytuacji, gdy nie było żadnej nadziei na pomoc z zewnątrz. Dopiero na początku 1943 r. dostarczyli do getta kilkadziesiąt pistoletów.

Ogółem przed wybuchem powstania obie organizacje liczyły kilkuset bojowców, miały do dyspozycji 2-3 karabiny maszynowe, nieliczne karabiny, kilkadziesiąt pistoletów, granaty i bomby. Przeciw nim było co najmniej 1460 niemieckich, ukraińskich, litewskich i łotewskich esesmanów, żołnierzy Wehrmachtu i policjantów, dysponujących bronią maszynową, kilkoma działami, czołgami i samochodami pancernymi, miotaczami ognia, wsparciem saperów[5].

powstanie_getto_plonie_jhi.jpg [259.71 KB]
Płonące kamienice w getcie. Zbiory ŻIH

Płomienie

Po porażce pierwszego dnia powstania wściekły Himmler odwołał ze stanowiska dowodzącego Ferdinanda von Sammern-Frankenegga – postawił go następnie przed sądem wojskowym. Nowym dowódcą został Jürgen Stroop, który wcześniej zajmował się zwalczaniem partyzantów na Ukrainie oraz organizacją wywózek i eksterminacji Żydów w Galicji. Po wojnie ten zatwardziały nazista, deklarujący do końca życia wierność Hitlerowi i Himmlerowi, mówił Kazimierzowi Moczarskiemu w więzieniu na Rakowieckiej, że Niemcy byli źle przygotowani do walk ulicznych w getcie, wcześniej nie przeprowadzili rozpoznania, a opór Żydów ich zaskoczył. Operacja, która miała trwać najwyżej 3 dni, trwała 28 – i nie był to koniec strzałów w getcie[6].

„Niemcy od czasu do czasu wybiegali zza węgłów domów po aryjskiej stronie, oddawali serie strzałów i padali plackiem na ziemię. Potem czołgali się z powrotem na swe stanowiska, co wywoływało śmiech i drwiny obserwatorów”

– wspominał Natan Gross.

Stroop przystąpił w systematyczny sposób do zadania złamania oporu Żydów. Obawiając się strat własnych, które zresztą starał się tuszować przed zwierzchnikami, wydał rozkaz spalenia całego terenu getta. Wszystkie kamienice miały być wysadzone w powietrze przez saperów lub spalone miotaczami ognia. Stroop starał się też dorównać powstańcom w technice walki partyzanckiej, zorganizował mieszane oddziały, które miały przeczesywać getto i przypuszczać ataki z zaskoczenia, a potem szybko się wycofywać.

„Ja mogę mówić tylko o tym, co się działo drugiego tygodnia powstania, około 25 czy 26 kwietnia. Braliśmy udział w akcjach bojowych, ale tylko w nocy, kiedy już się paliły domy. Pamiętam jedną potyczkę z Niemcami w nocy: było to w przejściowym domu Świętojerska 28 i Wałowa 2a, Niemcy przechodząc przez ulicę weszli następnie do bramy, myśmy zaczęli ich ostrzeliwać z podwórza, myśmy byli skryci, a oni znajdowali się tak jak na patelni”

– wspominał Bronisław Mirski.

Rozpoczęło się palenie getta. Wspomina anonimowy autor:

„We wtorek wieczór kanonada ustała – zaciekawienie wzrasta – powiadamiają nas z II schronu, że na razie można wyjść, wychodzimy – oczom naszym przedstawia się straszliwy widok – wszystkie domy położone w promieniu getta palą się, podpalone przez bomby zapalające rzucone z samolotów. Od dołu podpalono wszystkie schody, uciekający Żydzi, którzy nie chcieli spłonąć, a schodów nie mieli, skakali z małymi dziećmi na rękach, uciekali z ognia, a trafiali pod kule karabinów maszynowych ustawionych przez Niemców w każdym i przed każdym domem – pożar – o Boże takiego czegoś już chyba nigdy nie zobaczę, płoną mieszkania wraz z ich kompletnymi urządzeniami.

Domy całe – ulice – języki ognia sięgają wprost nieba. Dym i czad gryzą oczy – sypie się gruz – tu i ówdzie zawalają się mury – ulica coraz bardziej bije gorączką ogniową, kłęby dymu coraz bardziej wypełniają ulicę, oczy bolą – brak tchu – duszę się, opuszczam mój dom na chwilę do innego – szukam trochę powietrza – daremnie, gdzie się odwracam – ogień – dym – zniszczenie – jak się później dowiedziałem, w płonących domach spaliły się żywcem setki ludzi, którzy nie zdążyli uciec w porę.

Ogień rozszerza się coraz gwałtowniej, chciałbym już odejść, gdyż gorąco gwałtownie bije w twarz, nie mogę jednak oderwać oczu od widoku, którego sobie samemu nie dowierzam, że jest to rzeczywistość. Palące się mieszkania wyobrażają coś niesamowitego – niektóre przestrzenie objęte płomieniami wyglądają tak, jakby się palił papier specjalny w tym celu ułożony, jednolite prążki ognia przedstawiają sobą najcudniej przygotowany film – palące się dachy i spadające gzymsy, sufity, balkony i walące się tysiące ton gruzu.

To wszystko w pewnych momentach tak mnie nastawiało psychicznie, że świadomie mawiałem kilkakrotnie do kolegów: spójrzcie na pracę tego tak fantastycznie myślącego reżysera… rozszalały ogień hula dalej, trawiąc dalsze domy i ulice”.

Kobiety

„W parę dni po wybuchu powstania z kanału na rogu Franciszkańskiej i pl. Krasińskich wyszła młoda kobieta. Po chwili był już przy niej «granatowy». – Pani się wylegitymuje. – Proszę. – Kobieta wyjmuje kenkartę żydowską. Policjant śmieje się szyderczo. – Pani pójdzie ze mną. – Proszę – odpowiada spokojnie kobieta i nagłym ruchem wyjmuje z torebki butelkę z kwasem solnym i pryska policjantowi w oczy. Nim się zorientowano, co ma oznaczać nieludzki ryk oślepionego, kobieta znikła”

– relacjonował Natan Gross.

„Fantazja ludowa widziała też żydowską Joannę d’Arc. Na Świętojerskiej nr 28, w siedzibie szopu szczotkarskiego, który odznaczył się w walkach kwietniowych, widziano piękną osiemnastoletnią dziewczynę w bieli, która niezwykle celnie strzelała z karabinu maszynowego do Niemców, gdy jej nie imały się żadne kule – widocznie nosiła jakiś pancerz – twierdziła fama ludowa”[7] – zanotował Emanuel Ringelblum rodzenie się legend o getcie. Ale nie było zmyśleniem, że kobiety na równi z mężczyznami brały udział w walkach po stronie żydowskiej.

powstanie_kobiety.jpg [148.17 KB]
„Schwytane uzbrojone żydowskie pionierki", zdjęcie z raportu Stroopa, Wikipedia.
Od lewej: częściowo widoczna Rachela Wyszogrodzka - zamordowana w Auschwitz; Bluma Wyszogrodzka - zastrzelona;
Małka Zdrojewicz - przeżyła wojnę i wyjechała do Izraela.

„Znałem te bohaterskie dziewczęta z okresu przed akcją, należące przeważnie do organizacji Haszomer Hacair i Hechaluc. Przez cały czas obecnej wojny pracowały one społecznie z wielkim oddaniem i niezwykłym wprost poświęceniem. Przebrane za aryjki przewoziły po kraju nielegalną literaturę, docierały wszędzie z poleceniami Żydowskiego Komitetu Narodowego, zakupywały i przewoziły broń, wykonywały wyroki śmierci wydawane przez OB, strzelały do żandarmów i SS w czasie akcji styczniowej, w ogóle zapędzały w kozi róg mężczyzn swą odwagą, ruchliwością i walecznością. Sam widziałem kobiety żydowskie strzelające z dachu z karabinu maszynowego. Musiała któraś z tych bohaterskich dziewcząt odznaczyć się w ciężkiej walce, którą OB prowadziła na ul. Świętojerskiej, i stąd legenda o żydowskiej Dziewicy Orleańskiej”[8].

„Gdy «dobre duchy» nawoływały ludność polską do ukrywania Żydów, «złe duchy» w postaci hord szmalcowników, agentów policyjnych i mundurowej policji rzuciły się, jak hieny na padlinę, na zbiegów z getta”[9] – notował Ringelblum. „Konspiracja polska (AK i GL) kilkukrotnie usiłowała dostać się do walczącego getta, by przyjść mu z pomocą” – podaje Janczewska. – „Próby te miały jednak charakter improwizacji i kończyły się fiaskiem. Cywilna ludność Warszawy bardzo różnie komentowała płomienie nad gettem, wielu Polaków pozostawało obojętnych na dramat ginących Żydów, wielu wprost wyrażało radość”[10].

Schrony

„Mniej więcej w drugim tygodniu powstania ludzie ŻOW [ŻZW – P.B.] rozwalili nasz strop i wpuścili do naszego schronu nowych ok. 100 ludzi z bratem Rozenberga na czele. Mogło wtedy dojść do wali bratobójczej, i tylko inż. Mirski uspokoił umysły. Myśmy wyznaczyli inż. Mirskiego, by porozumiał się z kierownikami wszystkich schronów i zorganizował komisję międzyschronową i ażeby każdy schron przyjął po kilka nowych osób. I wtedy nagle nasz schron został wydany, prawdopodobnie przez niektórych z tych nowych ludzi, którzy do nas się dostali. W ten sposób wpadliśmy w pierwszych dniach maja. Nawiasem chcę podkreślić, że mieliśmy produkcję cyjankali i rozdawaliśmy ludziom, m.in. kierownikowi ZZ Gepnerowi, Szpornowi, Frontowi i innym”

– wspominał Mirski (pisząc o sobie w trzeciej osobie).

Czasami schrony były wydawane przez Żydów, których Niemcy złapali i mamiąc obietnicą darowania życia, zachęcali do zdrady. W podziemnych kryjówkach niekiedy kilkaset osób przebywało w pomieszczeniu o rozmiarach dużego mieszkania. Panował zaduch i wysoka temperatura, brakowało tlenu. Najgroźniejsze były pożary kamienic, pod którymi urządzono bunkry.

„Pali się! Z ulicy karabin maszynowy strzela do palącego się domu. Ludzie uciekają i padają. Musimy opuścić bunkier. Wybiegamy i puszczamy się biegiem do najbliższego domu na Nalewkach 39. Nie wolno tam chodzić w pozycji prostej, czołgamy się, salwy dookoła nas nie ustają. Dostajemy się do ruin, wśród których znajduje się wejście do suteryny, która nie pali się. Zaraz do piwnicy pada seria kul. Jeden z obecnych tam trafiony został w brzuch i krzyczy z bólu. Miejsce staje się niebezpieczne. Biegniemy dalej. Naprzeciwko, na Nalewkach 38 pali się. Krzyki i rozpacz ludzi nie mają granic, ludzie smażą się żywcem. Ludzie nieprzytomni z bólu biegają tam i z powrotem z wiadrami wody, które napełnili Bóg wie gdzie. Próbują gasić ogień.

Naraz znów salwa strzałów, ludzie padają jeden na drugiego. Wczołgujemy się do bramy domu na Nalewkach 39. Ukrywamy się za olbrzymią kupą gruzu. Na boku stoi mała dziewczynka i płacze: «Chodźcie pomóżcie, mama zeskoczyła z trzeciego piętra, złamała nogę». Słyszymy głośne jęki kobiety. Nie jesteśmy w stanie pomóc i przytrzymujemy dziewczynkę wyrywającą się nam z rąk”

– wspominał Jakub Ewinson.

Podczas swojego powojennego procesu Jürgen Stroop podkreślał, że aż do wybuchu powstania Niemcy nie wiedzieli o schronach istniejących w getcie[11]. W swoim raporcie z likwidacji getta podawał liczbę 631 zlikwidowanych bunkrów[12], było ich jednak zapewne o wiele więcej, gdyż do wielu kryjówek Niemcy nie wchodzili z obawy przed pułapkami – niszczyli je miotaczami ognia, wpuszczali do wnętrza gaz, grzebali mieszkańców w ruinach kamienic. Według raportu Stroopa, od 19 kwietnia do 16 maja Niemcy zabili lub schwytali w getcie 56 065 osób[13]. Nieznana liczba osób zginęła w pożarach i zawalonych bunkrach. Z wyjątkiem kilku gmachów wszystkie budynki w getcie zostały zburzone.

getto_ruiny_1947.jpg [295.50 KB]
Ruiny getta w 1947 r. Okolice ul. Gęsiej (po wojnie noszącej nazwę Mordechaja Anielewicza).
W tle widoczna wieża kościoła św. Augustyna na Nowolipkach. Zbiory ŻIH

 

Koniec getta warszawskiego

8 maja Anielewicz i członkowie jego komendy, otoczeni przez Niemców w bunkrze przy ul. Miłej, popełnili zbiorowe samobójstwo. Po tym wydarzeniu pozostających przy życiu członków ŻOB poszukiwał na terenie płonącego, zrujnowanego getta „Kazik” Ratajzer (później Symcha Rotem), któremu pomagali polscy kanalarze i Gwardia Ludowa. 10 maja „Kazik” wyprowadził bojowców kanałami przez właz przy ul. Prostej 10, a podstawione ciężarówki zawiozły ich do podwarszawskich Łomianek. Nie wszystkim udało się uciec – garstka bojowców wyszła z kanałów w rejonie pl. Bankowego, została rozpoznana i zastrzelona przez Niemców. „Spośród kilkuset walczących powstańców żydowskich wojnę przeżyło kilkunastu”[14]. Dzięki nim wiemy stosunkowo dużo o Żydowskiej Organizacji Bojowej.

Członkowie ŻZW wyszli z getta tunelem na placu Muranowskim kilka dni po wybuchu powstania. Liczyli na to, że będą mogli kontynuować walkę poza granicami getta. Większość członków tej organizacji zginęła w egzekucjach, w obławach w Warszawie i okolicach lub została schwytana i przewieziona do obozów pracy. Bardzo nieliczni żołnierze tej organizacji przeżyli wojnę, co utrudnia badania historyczne na jej temat. Oprócz bojowców, nieznanej liczbie cywilów udało się wydostać z getta kanałami lub ukryć w czasie powstania po stronie „aryjskiej”.

Za zakończenie powstania uznaje się 16 maja – tego dnia Stroop wysadził w powietrze Wielką Synagogę na Tłomackiem. Za likwidację getta otrzymał Krzyż Żelazny I klasy – jedno z najwyższych niemieckich odznaczeń bojowych. Uczcił to wydarzenie obfitym bankietem w Łazienkach Królewskich[15]. Jednak na terenie getta wciąż ukrywali się Żydzi, niekiedy przez wiele miesięcy. Nadal też dochodziło do potyczek nielicznych oddziałów żydowskich z Niemcami.

 

Relacje z getta dostępne online

Powstanie w getcie i całą wojnę przeżyło niewielu mieszkańców getta warszawskiego – najwyżej kilka tysięcy osób z blisko 400 tysięcy zamieszkujących je w 1942 r.[16]. Niektóre z tych osób, jak Jakub Ewinson, Natan Gross, Eugenia Truskier, Bronisław Mirski, przekazały swoje relacje, które należą obecnie do zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego. Wciąż powiększamy zbiór relacji udostępnionych online. Zachęcamy do przeglądania relacji z getta warszawskiego i okupowanej Polski – rękopisów, stenogramów – na portalu DELET.

NN_tekst_1.jpg [359.64 KB]

 

Projekt upowszechnienia relacji jest finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszu EOG oraz przez budżet krajowy

ZDK 2021  B PL.jpg [291.27 KB]

Więcej o projekcie Żydowskie Dziedzictwo Kulturowe

 

Przypisy:

[1] Moshe Arens, Flagi nad gettem: rzecz o powstaniu w getcie warszawskim, tłum. Michał Sobelman, Joanna Stocker-Sobelman, red. Piotr Paziński, Karolina Wałaszek, Kraków 2011, s. 151, 161; Barbara Engelking, Jacek Leociak, Getto warszawskie: przewodnik po nieistniejącym mieście, Warszawa 2001, s. 733.

[2] Marta Janczewska, Zagłada, w: Warsze-Warszawa. Żydzi w historii miasta 1414-2014, red. Paweł Fijałkowski, Warszawa 2020, s. 450.

[3] B. Engelking, J. Leociak, dz. cyt., s. 735.

[4] Wszyscy więźniowie Trawników, Poniatowej i innych obozów w dystrykcie lubelskim zostali zamordowani przez Niemców w listopadzie 1943 r. w ramach akcji „Erntefest”.

[5] B. Engelking, J. Leociak, dz. cyt., s. 733.

[6] K. Moczarski, Rozmowy z katem, wstęp Norman Davies, oprac. Andrzej Krzysztof Kunert, Kraków 2007, s. 216.

[7] Archiwum Ringelbluma, t. 29A, Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, oprac. Eleonora Bergman, Tadeusz Epsztein, Magdalena Siek, Wydawnictwo Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2018, s. 89.

[8] Tamże, s. 90.

[9] Tamże, s. 91.

[10] M. Janczewska, dz. cyt., s. 455.

[11] Jürgen Stroop, Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie już nie istnieje!, oprac. Andrzej Żbikowski, Warszawa 2009, s. 36, p. 80.

[12] Tamże, s. 104.

[13] Tamże, s. 40.

[14] M. Janczewska, dz. cyt., s. 454.

[15] K. Moczarski, dz. cyt., s. 248.

[16] Andrzej Żbikowski, Po wojnie, w: Warsze-Warszawa, dz. cyt., s. 474.

 

Pisownia cytowanych relacji została uwspółcześniona, poprawiono też błędy językowe i dodano kilka podziałów akapitów.

Przemysław Batorski   redaktor strony internetowej ŻIH