Po Zagładzie | Przedstawiamy fragment książki Ewy Koźmińskiej-Frejlak

Autor: Żydowski Instytut Historyczny
Zachęcamy do lektury fragmentu książki "Po Zagładzie. Praktyki asymilacyjne ocalałych jako strategie zadomawiania się w Polsce (1944/45–1950)" autorstwa Ewy Koźmińskiej-Frejlak.
zapowiedź Po Zagładzie.png

W październiku 2010 r. w izraelskim Instytucie Yad Vashem odbyła się konferencja zatytułowana „Długofalowe skutki Zagłady. Polska 1944–2010”. W sesji otwierającej obrady głos zabrała Lilly Zborowski-Naveh, córka ocalałego z Zagłady Eliego Zborowskiego, filantropa, założyciela The Diana Zborowski Center for the Study of the Aftermath of the Holocaust – głównego sponsora badań, których pokłosiem była konferencja. Zborowski-Naveh wspominała, że jej wzrastaniu nieustannie towarzyszyły opowieści ocalałych. Przedstawiali oni wojenne losy – swoje i bliskich – i chociaż nierzadko skrótowo relacjonowali też dzieje powojenne, bardzo mało uwagi poświęcali czasom budowania swego życia po kataklizmie. Ogrom nieszczęść i cierpienia w opowieściach ocalałych wysłuchanych przez Zborowski-Naveh przyćmiewał wszystkie późniejsze wydarzenia w ich życiu. To, że funkcjonowali w zwyczajnej, powszedniej codzienności, wydawało się nie tylko niezrozumiałe, ale po prostu nierzeczywiste. Napotykani przez nią ludzie byli jak bajkowi bohaterowie, którzy „potem” – „żyli długo i szczęśliwie”. Przez lata – jak kwitowała Zborowski-Naveh swoją bardzo osobistą w tonie wypowiedź – nurtowało ją, co się wydarzyło pomiędzy Zagładą a „potem”. Poszukiwania odpowiedzi na to pytanie skłoniły mnie do napisania tej książki.

Do mnie również – jak sobie teraz uświadamiam – niemal od zawsze docierały strzępy nieprawdopodobnych historii wojennych – o przyjaciołach i znajomych rodziny, o dalszych krewnych. Co charakterystyczne, o tych bliższych i najbliższych napomykało się zdawkowo jedynie lub zgoła nic się nie mówiło. Te brzmiące niewiarygodnie, przesączone grozą wspomnienia szokowały, porażały, wywoływały zdumienie, że „to wszystko” naprawdę się wydarzyło i że komuś udało się „to” przetrwać. Lektura kolejnych relacji świadków historii (głównie żydowskich, ale i polskich) nie przybliżała odpowiedzi na zasadnicze pytania. Także wyjaśnienia zawodowych historyków, psychologów, socjologów, choć pomagały oswoić wiedzę o faktach, nie gwarantowały pełnego ich zrozumienia. Coraz bardziej akceptując ten stan rzeczy, nie zaprzestałam poszukiwań. Stopniowo jednak moja uwaga – jak i w wypadku Zborowski-Neveh – zaczęła się przesuwać w nieco innym kierunku. Ci, którzy przetrwali, zmobilizowali całe pokłady energii, by przeżyć – myślałam. W każdym indywidualnym przypadku dopomogły im różne okoliczności. Nieocenioną rolę odegrał szczęśliwy dla nich przypadek. Ostatecznie udało im się ocaleć. Coraz bardziej niepojęte wydawało mi się, skąd ci ludzie znaleźli siłę, by rozpocząć życie na nowo. Jak to było możliwe, że po tak długim czasie koszmaru (sześciu latach w przypadku mieszkańców ziem zajętych przez Niemców w 1939 r., a co najmniej czterech w przypadku tych wszystkich, których wybuch wojny zastał na wschodnich terenach II Rzeczypospolitej lub w Europie Zachodniej), ocalali potrafili zamknąć za sobą przeszłość na tyle, by móc pogrążyć się w zwyczajnej codzienności?… Czy naprawdę zdołali? Komu to się udało, a kto miał większe z tym problemy? W jaki sposób doświadczenia okupacyjne tych ludzi zaważyły na dokonywanych przez nich później wyborach? […]

 

W książce uwagę koncentruję na praktykach asymilacyjnych, chociaż zaraz po wojnie żydowscy Polacy sięgali także po inne sposoby „wchodzenia” do Polski i w polskie społeczeństwo (cokolwiek to dla nich wówczas znaczyło). Pierwotnie rozważałam pomysł, by przedstawić i zanalizować pełen ich wachlarz. Zamierzałam zatem pisać o postawach i towarzyszących im wyborach tożsamościowych dokonywanych przez osoby pochodzenia żydowskiego, które wierzyły, że w nowej rzeczywistości odnajdą się w ramach i dzięki ideologii komunistycznej. Odrębnie planowałam omówić działania podejmowane przez ocalałych, którzy liczyli na możliwość odtworzenia/stworzenia żydowskiej enklawy w państwie polskim i ufali, że w jej obrębie będą mogli prowadzić życie według reguł z grubsza przynajmniej podobnych do tych znanych im przed 1939 r., w szczególności będą mieli możliwość kultywować tradycje swoich przodków. Wreszcie szykowałam się, by osobno scharakteryzować posunięcia tych jeszcze żydowskich Polaków, którzy w różnym stopniu i na rozmaite sposoby asymilowali się do polskiej większości.

Pobieżne nawet rozpoznanie tych trzech, a priori i zgrubnie wyodrębnionych strategii zadomawiania się pozwoliło stwierdzić, że mimo wszelkich między nimi różnic mieściły one w sobie także działania, które dla żadnej z nich nie były swoiste. Na przykład na zmianę „żydowsko” (obco) – cokolwiek to w rzeczywistości znaczyło – brzmiących nazwisk i/lub imion decydowały się osoby asymilujące się oraz Żydzi o sympatiach komunistycznych (zarówno widoczni w przestrzeni publicznej aktywiści partyjni, jak i szeregowi zwolennicy partii rządzącej) i – co najbardziej zaskakuje – również ocalali głęboko zanurzeni w życie żydowskie (m.in. członkowie organizacji syjonistycznych, działacze CKŻP i jego przedstawicielstw terenowych). Podobnie w każdej z tych grup bez wyjątku, choć z różną częstotliwością, zawierano małżeństwa z nieżydowskimi Polakami i Polkami. Względną w badanym okresie popularność obu tych aktów da się na pewno wytłumaczyć także ich potencjałem adaptacyjnym, który z założenia jest ściśle powiązany z oczekiwaniami otoczenia większościowego. Ono zaś, jak wszystko wskazuje, sprzyjało zamazywaniu różnic, czyli ogólnie było zapewne co najmniej niechętne „odróżnianiu się”. Idąc tym tropem, zaczęłam się zastanawiać, czy – inaczej niż wstępnie zakładałam – nie należy mówić raczej o zestawie odrębnych gestów/, metod,/ technik zakorzeniających niż o działaniach spójnych z określoną ideologią i w niej osadzonych (co nie wyklucza, że jednak z nią jakkolwiek współgrających) lub odnoszących się do jakiejś koncepcji tożsamości ocalałych. Aby to wyjaśnić, zdecydowałam się skoncentrować badanie na praktykach właśnie, zestawiając ze sobą te spośród działań, początkowo przeze mnie sytuowanych w obrębie strategii asymilacyjnej, które – jak przypuszczałam – najpewniej były dla niej specyficzne (konwersje na katolicyzm), z tymi, o których wiadomo, że były powszechniej stosowane (zmiany personaliów, małżeństwa mieszane).

Praktyki analizuję, uwzględniając szerokie tło społeczne, w ramach którego były one podejmowane, pamiętam zwłaszcza o dokonujących się w badanej zbiorowości procesach nie tylko z nimi współgrających, lecz także je ułatwiających – przede wszystkim akulturacji, m.in. językowej, i sekularyzacji, z jakimi charakteryzowane przeze mnie działania ocalałych były silnie powiązane – nie rozpatruję ich jednak osobno.

[z Wprowadzenia]

Książkę Po Zagładzie. Praktyki asymilacyjne ocalałych jako strategie zadomawiania się w Polsce (1944/45–1950) można kupić w stacjonarnej i internetowej Księgarni na Tłomackiem.

Żydowski Instytut Historyczny