„Jeszcze 100 metrów”. Rocznica powstania w Sobiborze

Autor: Przemysław Batorski
78 lat temu, 14 października 1943 roku więźniowie obozu zagłady w Sobiborze podnieśli bunt. Kierował nim Aleksander „Sasza” Peczerski, rosyjski oficer żydowskiego pochodzenia, który trafił do obozu zaledwie trzy tygodnie wcześniej. Dzięki wyjątkowej odwadze, poświęceniu i wojskowemu doświadczeniu natchnął towarzyszy do walki z Niemcami.
StanislawSzmajzner_wiki_2.jpg

Stanisław Szmajzner, 16-letni powstaniec z Sobiboru, 1943 r. Wikipedia, domena publiczna

 

Aleksander Peczerski urodził się w 1909 r. na Ukrainie. Pracował jako elektryk, a potem kierownik domu kultury. Powołany do Armii Czerwonej w stopniu porucznika, dostał się do niewoli niemieckiej pod Smoleńskiem. Podczas badania do pracy w kompanii karnej lekarz odkrył, że Peczerski jest Żydem. Ponad rok był więziony w obozie pracy przymusowej w Mińsku, a potem wysłany do Sobiboru, gdzie w maju 1942 r. Niemcy otworzyli trzeci – po Kulmhofie (Chełmno nad Nerem) i Bełżcu – obóz zagłady. Do Sobiboru trafiali Żydzi z Lubelskiego, Galicji, ale też Europy Zachodniej. Pociąg z Peczerskim i dwoma tysiącami innych więźniów dojechał tam 22 września 1943 r.

peczerski_wiki.jpg [8.13 KB]
Aleksander Peczerski.
Wikipedia, domena publiczna

Peczerski znał już okrucieństwa Niemców, przeszedł tyfus, więzienie w ciemnej piwnicy, widział śmierć swoich przyjaciół, ale nie potrafił uwierzyć w masową przemysłową zagładę w komorach gazowych.

Czy próbować ratować się od śmierci, która jest nieunikniona? Jeśli uciekać, to samemu czy z niewielką tylko grupą towarzyszy, pozostawiając resztę na śmierć i męczarnię? Tę myśl odrzucił.

Od samego początku myśl o szukaniu ratunku zlała się w jedno z ideą zemsty. Zemsta na katach, zniszczenie ich, wyjście całym obozem na wolność, odszukanie partyzantów – tak rysował się przed nim plan przyszłych działań. Nieprawdopodobna trudność tego zadania nie powstrzymała Peczerskiego.[1]

Peczerski powiedział mężczyznom i kobietom więzionym w obozie o klęskach Wehrmachtu na froncie wschodnim, o zbliżaniu się Armii Czerwonej, które kojarzyli z wybawieniem. Dowiedział się, że obóz jest otoczony nie tylko drutem kolczastym i wieżyczkami z bronią maszynową, ale i polem minowym. Dlatego nie mogli go wyzwolić partyzanci. Zaprzyjaźnił się z młodą Niemką Luką – nie w celach towarzyskich, ale dla maskowania konspiracyjnej wymiany informacji. Często widziano ich razem obok baraku, ale nikt niewtajemniczony – Peczerski obawiał się kapo – nie wiedział, o czym naprawdę rozmawiają. „W ten sposób, nie wzbudzając niczyich podejrzeń, Peczerski był oswajany z mnóstwem nieznanych mu twarzy i przy okazji zdobywał rozeznanie w kwestii usytuowania obozu, nastrojów panujących wśród uwięzionych, funkcjonowania ochrony”[2].

Najpierw planował wykonanie podkopu pod ogrodzeniem z drutu kolczastego i polem minowym i ucieczkę nocą, ale rozwiązanie to miało słabe strony: było mało możliwe, że wszyscy więźniowie – 600 osób – zdoła uciec, nie alarmując Niemców. Poza tym, taka ucieczka wykluczała możliwość walki z Niemcami. Peczerski opracował inny plan, który przedstawił towarzyszom:

Musimy zabić wszystkich oficerów niemieckich. Ma się rozumieć, pojedynczo, ale w bardzo krótkim czasie. Na to wszystko mamy najwyżej godzinę. Zabijać Niemców będą jedynie jeńcy wojenni, których znam osobiście i na których mogę polegać.

Po obiedzie, o wpół do czwartej, „kapo” Brzecki pod jakimś pretekstem zaprowadzi trzy osoby do drugiego obozu. Ci ludzie zabiją czterech oficerów.

O godzinie czwartej elektrycy monterzy powinni przeciąć łączność telefoniczną pomiędzy drugim obozem a zespołem rezerwowym. Jednocześnie w naszym obozie zacznie się likwidacja gestapowców. Trzeba zrobić tak, aby trafiali do nas w różnym czasie, i zabijać ich pojedynczo. W naszym obozie wszystko powinno być skończone w ciągu trzydziestu pięciu minut.

O wpół do piątej Brzecki oraz Czepik ustawiają cały obóz w kolumnę, jak do pracy, i kolumna udaje się w stronę wyjścia. W pierwszych szeregach pójdą ci ze Wschodu. W drodze do głównej bramy trzeba zająć magazyn broni – o ile to możliwe, należy to zrobić po cichu.

Pamiętajcie, że w trakcie poruszania się kolumny bardzo łatwo może wybuchnąć panika, a wówczas wszystko przepadnie, Niemcy wykryją ucieczkę. Jeśli uda się zająć magazyn – rozpoczniemy z nimi regularną walkę. Jeśli się nie uda – trzeba będzie iść na przebój. Nieopodal stolarni, prawie przy samym ogrodzeniu, mieści się budynek oficerski. Można być niemal pewnym, że w jego pobliżu Niemcy bali się zaminować pole, co najwyżej ustawili kilka min sygnalizacyjnych. Właśnie w tym miejscu należy przeciąć ogrodzenie. Oto i cały plan. Do jutra proszę to przemyśleć. Czy ktoś jest przeciw?

Boruch odpowiedział za wszystkich, że nikt się nie sprzeciwia.[3]

Na datę powstania Peczerski wyznaczył 14 października. O buncie wiedziało niewielu więźniów poza byłymi jeńcami wojennymi, których wybrał Peczerski. W obozie dało się wyczuć napięcie, którego Niemcy nie zauważyli. „– Modlimy się do Boga, aby Saszce się wszystko udało” – miał powiedzieć jeden z ortodoksyjnych Żydów.

Gdy Unterscharführer wszedł, wszyscy, jak zwykle, wstali. Szubajew (Kalimali) przystąpił do krawędzi stołu. Obok nogi stołu, w kącie leżała siekiera, przykryta bluzą. Unterscharführer zdjął pas z kaburą i razem z pistoletem położył go na stole. Zdjął frencz. Podskoczył do niego od razu Józef z garniturem i przystąpił do przymiarki. Geniek przysunął się do stołu, aby móc w razie potrzeby zawładnąć pistoletem. Józef odwrócił Niemca plecami do Szubajewa, oświadczając, że czyni to po to, aby na ubranie padało lepsze światło. W tej samej chwili Szubajew grzmotnął hitlerowca płaską stroną siekiery po głowie. Tamten strasznie zawrzeszczał… Koń na dworze zarżał i strzygł uszami. Drugie uderzenie uciszyło już hitlerowca na zawsze. Ciało usunięto pod łóżko i przykryto. Plamy krwi na podłodze wytarto i zakryto.[4]

Powstańcy zwabili do warsztatów i zamordowali kilkunastu esesmanów. Zabrali im broń, ale było jej bardzo niewiele: „jedenaście pistoletów odebranych zabitym oraz sześć karabinów, które blacharze ukryli zawczasu w rurach ściekowych. Trzeba było zadowolić się tym, co było”[5].

Tłum rzucił się w stronę magazynu broni. Silny ogień z karabinów przeciął mu drogę. Peczerski zrozumiał, że nie uda się zdobyć broni. Krzyknął:

– Towarzysze, naprzód!

Ludzie w ślad za nim rzucili się w stronę budynku oficerskiego. Wielu pobiegło w inną stronę, do bramy głównej.

Wartowników zadeptano. Ludzie biegli na wprost po zaminowanym polu w stronę widniejącego opodal lasu. Wielu rozerwały miny. Spośród sześciuset, którzy wybiegli, do lasu przedostało się czterystu.[6]

sobibor_brama_wiki_3.jpg [589.68 KB]
Brama w obozie zagłady w Sobiborze. Jedna z fotografii wykonanych przez Johanna Niemanna, zastępcę komendanta obozu,
zabitego podczas powstania w 1943 r. Wikipedia, domena publiczna

Sam Peczerski wspominał:

Moje przypuszczenie, że teren w pobliżu domu oficerskiego nie jest podminowany, potwierdziło się. Tuż obok drutów padło wprawdzie trzech naszych towarzyszy; nie wiadomo jednak, czy od min, czy raczej od kul, bo obstrzeliwano nas seriami ze wszystkich stron.

I to jesteśmy już za drutami, mając za sobą już i pole minowe. Przebiegliśmy już około 100 metrów. Jeszcze 100 metrów… szybciej, szybciej przebyć ten przeklęty pusty, nagi pas, gdzie jesteś cały wystawiony oczom prześladowców i tak bezbronny wobec ich kul. Szybciej, szybciej dopaść lasu, między drzewa, pod ich osłonę… I oto jestem już w ich cieniu.

Stanąłem na chwilę dla zaczerpnięcia tchu i rzucenia okiem, za siebie. Wycieńczeni, ostatnim wysiłkiem biegli pochyleni, zgięci do przodu… zbliżali się do lasu. Gdzie jest Luka? Gdzie Szloma?[7]

Po wyjściu z obozu ocalali rozdzielili się. Peczerski z grupą towarzyszy podążył na spotkanie wojsk radzieckich.

Żydzi polscy uciekli w kierunku Chełma; pociągnęła ich tam znajomość języka i terenu. My, radzieccy ludzie, skierowaliśmy się na wschód. Szczególnie bezradni czuli się Żydzi holenderscy, francuscy i niemieccy. Na ogromnych obszarach wokół obozu nie mogli się z nikim porozumieć.[8]

Peczerski z towarzyszami 22 października w okolicach Brześcia nad Bugiem napotkali radziecki oddział partyzancki. Doczekał nadejścia Armii Czerwonej, został do niej wcielony i znów musiał walczyć z Niemcami. Jako były jeniec był podejrzewany przez NKWD o zdradę. Trafił do batalionu karnego, opuścił wojsko dopiero po otrzymaniu poważnej rany. Opowieść Peczerskiego o Sobiborze została wydrukowana w gazecie Armii Czerwonej w 1944 r., trafiła także do Czarnej księgi Wasilija Grossmana i Ilji Erenburga, która jednak nie została wydana z rozkazu Stalina.

Z Sobiboru uciekło około 300 więźniów. Liczba ocalałych byłych więźniów, którzy w inny sposób wydostali się z obozu, jest trudna do ustalenia. Do końca wojny dożyło około 69 powstańców. Byłych więźniów, którzy przeżyli wojnę, było około 96[9]. Luka, która prawdopodobnie nazywała się Gertrude Poppert, nie przeżyła wojny. Szloma, czyli Stanisław Szmajzner, jeden z polskich Żydów – towarzyszy Peczerskiego, zmarł w Brazylii w 1989 r.

 

Gdy w 1948 r. Stalin rozpoczął prześladowania Żydów, Peczerski został na krótko aresztowany i aż do 1953 r. nie mógł znaleźć pracy. Władze ZSRR zabraniały mu uczestnictwa w międzynarodowych procesach załogi Sobiboru i zezwalały na zeznawanie tylko w procesach na terenie Związku Radzieckiego. Peczerski zmarł w 1990 r. w Rostowie nad Donem w wieku 80 lat.

 

 

Obóz zagłady w Sobiborze funkcjonował od maja 1942 do 14 października 1943 r. Niemcy zbudowali go w pobliżu linii kolejowej Chełm-Włodawa, wśród lasów i bagien, nieopodal Bugu. Był jednym z obozów zbudowanych na potrzeby Akcji Reinhardt, czyli planu eksterminacji polskich Żydów. Podobnie jak w Treblince i Bełżcu, Żydzi przywożeni do obozu byli zmuszani do rozebrania się, oddania kosztowności i bagaży, potem kobietom golono głowy, a w końcu wszystkich pędzono do komór gazowych zakamuflowanych jako łaźnie. Niemcy zabijali w Sobiborze tlenkiem węgla z sowieckiego silnika czołgowego. Odzież, kosztowności i dobytek ofiar był segregowany przez więźniów i wywożony do Niemiec.

Po powstaniu w Sobiborze Heinrich Himmler nakazał likwidację obozu, a także wymordowanie wszystkich więźniów w dystrykcie lubelskim w Akcji „Erntefest” („Dożynki”). W Sobiborze Niemcy zamordowali ok. 250 tysięcy Żydów, głównie z Polski, ale także z Czechosłowacji, Niemiec, Austrii, Francji, Holandii, Danii, Litwy i Białorusi[10].

W procesach w Związku Radzieckim skazano na śmierć grupę byłych ukraińskich strażników, zaś byli esesmani w Niemczech byli skazywani na karę więzienia.  

 

 

Przypisy:

[1] Ilja Erenburg, Wasilij Grossman, Czarna księga, tłum. Małgorzata Buchalik i in., oprac. Joanna Nalewajko-Kulikov, wstęp Marek Radziwon, Warszawa 2020, s. 721.

[2] Tamże, s. 724.

[3] Za: tamże, s. 727-728. Dodano dodatkowe podziały akapitów.

[4] Aleksander Peczorski [Peczerski], Powstanie w Sobiborze, tłum. Anna Kubiak, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, nr 3, styczeń-czerwiec 1952, s. 35.

[5] Ilja Erenburg, Wasilij Grossman, Czarna księga, dz. cyt., s. 730.

[6] Tamże.

[7] A. Peczerski, dz. cyt., s. 39-40.

[8] Tamże, s. 40.

[9] Marek Bem, Obóz zagłady w Sobiborze, portal „Wirtualny Sztetl”, https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/s/754-sobibor/116-miejsca-martyrologii/50811-oboz-zaglady-w-sobiborze, dostęp 13.10.2021.

[10] Paweł Szapiro, Sobibór, Polski Słownik Judaistyczny online, https://delet.jhi.pl/pl/psj?articleId=14082, dostęp 13.10.2021 r.

Przemysław Batorski   redaktor strony internetowej ŻIH