„Dziękuję Ci, Boże, że jestem Żydem”. Historia Nuchema Lejbkorna, uchodźcy ze Skierniewic

Autor: Przemysław Batorski
Blisko ¼ mieszkańców getta warszawskiego stanowili uchodźcy i przesiedleńcy, Żydzi wygnani przez Niemców z miast i miasteczek okupowanej Polski, a niekiedy także z Berlina czy Hamburga. Jednym z uchodźców był Nuchem Lejbkorn ze Skierniewic, ojciec rodziny, którego opisał w swoich wspomnieniach Samuel Puterman, malarz, żydowski policjant i uciekinier na tzw. stronę „aryjską”.
lachur_lejbkorn_zw_wide.jpg

Zdzisław Lachur, Rodzina żydowska w getcie warszawskim, czerwiec 1952, zbiory ŻIH

 

Znana była łódzka rodzina, składająca się na początku z ośmiu osób. Ich całe mienie to były dwa wózki dziecinne, na których on woził troje dzieci, a ona dwoje na drugim. Pchali wózki [bokiem] jezdni i śpiewali stare, żydowskie piosenki. Mieli bardzo ładne głosy. Ona śpiewała i on śpiewał, wtórowało im sześć dyszkancików dziecięcych, potem były cztery, potem było troje i znikł jeden wózek i znikły buty i resztki wierzchniego odzienia. Ostatnio rodzina składała się z dwóch osób i jednego wózka. On i ona leżąca w dziecięcym wózku. Miała lat 39, a wyglądała na sto, leżała w wózku i wtórowała mężowi. Śpiewali te same piosenki, dostawali te same grosze co w zeszłym roku.

Drugim znanym typem, wyróżniającym się z szarej masy umierających pod murem domów był Nuchem Lejbkorn. Przed wojną był właścicielem domu, w Skierniewicach miał sklep, żonę i pięcioro dzieci. Niemcy wysiedlili go do Warszawy.

kramsztyk_lejbhorn_zw_1.jpg [488.16 KB]
Roman Kramsztyk, Rodzina żydowska w getcie, 1940-1942, zbiory ŻIH

W parę miesięcy stał się nędzarzem. Żona zmarła na tyfus. W tym samym tygodniu umarło najstarsze dziecko. Z pokoju sublokatorskiego przeniósł się do punktu, stamtąd na ulicę. Chodzili po ulicach getta. Troje dzieci czepiało się resztek ubrania, czwarte nosił wysoko na barkach. Chodzili i śpiewali tylko jedną piosenkę żydowską: „Ich dank dir Got, az ich bin a id” [Dziękuję Ci, Boże, że jestem Żydem].

Potem dzieci zmarły z głodu. A on był jeszcze silny, jeszcze chodził, choć nogi miał już spuchnięte. Przyszła jesień, a on wciąż chodził, potem zima, był już bez butów, bez odzienia. Pozostała mu pierzyna, w której chodził obwiązany sznurami z rękami w środku. Z dołu pierzyny wystawały potwornie spuchnięte nogi, z góry mała zasuszona, żółtą skórą obciągnięta twarz okolona spiczastą bródką. Z pierzyny sypało się pierze. Przechodnie robili mu za to szerokie przejście na zawsze zatłoczonych ulicach. Ten i ów rzucał parę groszy do puszki umieszczonej na sznurach, a on kroczył środkiem tłumów, zadowolony, z uśmiechem na ustach idioty czy mędrca i śpiewał zawsze piosenkę „Ich dank dir Got, az ich bin a id”.

Albo drugi idiota śpiewający piosenkę tylko o dwóch słowach „Jestem głodny”. Śpiewał te dwa słowa na melodię walca i fokstrota – nie umiał śpiewać, za to tańczył do taktu i wciąż powtarzał dwa słowa „jestem głodny”. [Obrazu] dopełniali ci leżący pod ścianami, których słabe głosy nie dochodziły do uszu przechodniów, za to raniły oczy wrażliwych ogromem swej potwornej nędzy.

A za to król warszawskich żebraków „Ałe glajch” chodził syty i wesoły, zrobił karierę. Miał swoje pomysły, umiał się ubierać, był wciąż nową i mile widzianą [atrakcją] dla gapiów. Ukazywał się na ulicy w różnych strojach, których okoliczność tłumaczył szybko przez wszystkich powtarzanym dowcipem. Włożył damską sukienkę? Bo nie mam żony, dziś jestem moją żoną, dobre co? Włożył spodenki kąpielowe i twierdził, że chodzi po plaży, dobre co? Parę dni chodził we fraku, bo bierze udział w posiedzeniu gminy lub wydziału aprowizacji, dobre, co? Tak był popularny, że kierownictwo „Melody Palace” [lokal przy Rymarskiej 12 – red.] wystawiło rewię pod tytułem „Ałe glajch”. Rolę Rubinsztejna grał Minowicz. A w finale ukazał się we własnej osobie ubrany we frak najpopularniejszy wariat getta (…).[1]

Okoliczności śmierci Lejbkorna nie są dokładnie znane.


Pięcioosobową rodzinę w getcie warszawskim narysował jeszcze przed swoją śmiercią podczas wielkiej deportacji w sierpniu 1942 roku Roman Kramsztyk (rysunek sangwiną). Po wojnie narysował ich także Zdzisław Lachur (rysunek piórkiem).

 

Przypis:

[1] Z pamiętnika Samuela Putermana, w: Pamiętniki z getta warszawskiego. Fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993, s. 33-34.

_____

2022_marsz_pamięci_tło_logo75_PNG.png [456.89 KB]

22 lipca zaprosimy Państwa na Marsz Pamięci 22 Lipca 1942 – doroczne wydarzenie upamiętniające ofiary wielkiej deportacji z getta warszawskiego do obozu zagłady w Treblince w lecie 1942 roku. Tego roku będziemy szczególnie wspominać uchodźców i przesiedleńców, którzy trafili do getta w latach 1940-1942 z miast i miasteczek Mazowsza. Ich życie również zakończyło się w Treblince.

80 lat temu w okupowanej Warszawie Niemcy rozpoczęli tak zwaną „Grossaktion” – wielką deportację Żydów do obozu zagłady w Treblince. Od 22 lipca do 21 września 1942 roku na Umschlagplatz – placu przeładunkowym przy ulicy Stawki, skąd wyruszały transporty do komór gazowych – w przepełnionych pociągach jadących do obozu i w samej Treblince zamordowali blisko 300 tysięcy Żydów.

W szczególny sposób wspominać będziemy żydowskich uchodźców i przesiedleńców z miast i miasteczek okupowanej Polski i Europy, którzy zmarli w getcie warszawskim z powodu głodu i chorób lub zostali zgładzeni w Treblince latem 1942 roku.

Więcej informacji tutaj

Przemysław Batorski   redaktor strony internetowej ŻIH