„Jaka komfortowa była to walka!”. Marek Edelman o powstaniu warszawskim

Autor: Przemysław Batorski
1 sierpnia 1944 r. wybuchło powstanie warszawskie. Nieliczni pozostali przy życiu bojowcy ŻOB, Żydzi uwolnieni z niemieckich więzień czy ukrywający się po zniszczeniu getta w okupowanej Warszawie wzięli udział w walkach. Był wśród nich Marek Edelman.
me_centrumdialogu.jpg

Marek Edelman  /  Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi

 

1 sierpnia 1944

Mieszkaliśmy wtedy z Antkiem i Celiną [Icchakiem Cukiermanem i Cywią Lubetkin z Żydowskiej Organizacji Bojowej – red.] na Lesznie, w kamienicy sąsiadującej z kościołem ewangelickim[1]. To było jedno z dwóch mieszkań na drugim piętrze w drugiej oficynie. Miało fachowo przez murarza wybudowaną w jednym z pokoi dodatkową ścianę, za którą w ten sposób powstała skrytka. Mieszkanie kryła Marysia Sawicka, która wraz ze swoją ciotką, Anną Wąchalską, uczestniczyła w organizowaniu naszego życia po aryjskiej stronie. Kryła mieszkanie, to znaczy wynajmowała je na swoje nazwisko, no i przychodziła do nas, donosząc jedzenie i wiadomości. (…) Na Wolskiej widziała niemieckie furmanki załadowane meblami, tobołami, rannymi żołnierzami jadące w kierunku Łowicza. Nastrój w mieście jest dziwny, wszyscy są rozradowani. Chociaż plotka mówiła, że zostały odwołane kolejne mobilizacje, i teoretycznie nikt z nas nie wiedział, że dziś ma się zacząć powstanie, w mieście czuło się podniecenie.

I nagle, koło piątej, usłyszeliśmy na schodach tupot wielu nóg. Wyjrzeliśmy przez szparkę w drzwiach i zobaczyliśmy, jak od sąsiadki z naszego piętra jeden za drugim wychodzą młodzi uzbrojeni ludzie. Tę sąsiadkę przez cały czas uważaliśmy za niepewną, a nawet obawialiśmy się jej, sądząc, że nas obserwuje, bo zawsze, kiedy u nas otwierały się drzwi, wyglądała na schody. Tymczasem, mając w domu arsenał, nie mogła nikogo być pewna, i niewątpliwie dlatego tak podejrzliwie nas lustrowała. Młodzi ludzie zeszli na podwórko, a my mogliśmy zobaczyć, jak się tam gromadzą i zakładają na rękawy biało-czerwone opaski. (…) po niedługim czasie z daleka dobiegły nas strzały. Najpierw pojedyncze, a potem coraz gęstsze. A zatem powstanie! Siedzieliśmy w mieszkaniu bez żadnych wiadomości. Przez cały czas dręczyło nas pytanie – wyjść czy nie wychodzić?”[2].

Pierwszy do mieszkania, w którym ukrywała się trójka ŻOB-owców, przyszedł Aleksander Kamiński, redaktor naczelny „Biuletynu Informacyjnego” Armii Krajowej, autor Kamieni na szaniec. Ostrzegł ich, że ze strony niektórych oddziałów powstańczych może im grozić niebezpieczeństwo – tego samego dnia zginął jego współpracownik Jurek Grazberg, uznany przez jakiś oddział powstańczy za „prowokatora”, bo był uzbrojonym Żydem pozostałym w mieście, w którym Niemcy zamordowali prawie wszystkich żydowskich mieszkańców[3].

W powstaniu warszawskim, w szeregach Armii Ludowej, walczyli m.in.: Marek Edelman, Icchak Cukierman, Cywia Lubetkin, Kazik Ratajzer (znany po wojnie jako Symcha Rotem), bojowcy ŻOB z 1943 r. Dzięki „Antkowi” Cukiermanowi, który utrzymywał kontakty zarówno z AK, jak i AL[4], w ramach Armii Ludowej sformowano specjalny pluton ŻOB pod dowództwem Cukiermana[5], złożony wyłącznie z żołnierzy pochodzenia żydowskiego. Do oddziałów powstańczych AK i AL dołączały osoby pochodzenia żydowskiego ukrywające się na terenie miasta (szacuje się, że Żydów żyjących w ukryciu było od kilku do kilkunastu tysięcy[6]), Żydzi wyzwoleni 1 sierpnia przez oddział AK na Umschlagplatzu, Żydzi polscy, a także greccy, słowaccy i węgierscy, uwolnieni 5 sierpnia przez AK z obozu przy ul. Gęsiej[7]. W powstaniu brali też udział żydowscy lekarze (jak Adina Blady-Szwajger), łączniczki i sanitariuszki. W szeregach AK i AL walczył uczestnik buntu w Treblince, Samuel Willenberg.

Walki z Niemcami, toczone m.in. o strategicznie położony „Czerwony Dom” przy ul. Bugaj na Starym Mieście, Edelman wspomina typowo lakonicznie – jako „potyczki”[8], wzajemne ostrzeliwanie się, podkładanie ładunków wybuchowych. Ze Starego Miasta wycofali się kanałami na Żoliborz (na szczęście, był to „wysoki wygodny kanał”[9] i poziom ścieków był niski). Dla żydowskich powstańców było to drugie przejście kanałami w czasie wojny. Po raz pierwszy wyszli kanałami w maju 1943 r. z płonącego getta na ulicę Prostą. Powstańcom z 1944 r. dokuczały wszy i głód, groziły im kule niemieckich strzelców, celujących w otwory w barykadach i przejścia między ulicami.

Osoby pochodzenia żydowskiego niejednokrotnie nie były przyjmowane do oddziałów powstańczych ze względu na brak broni czy podejrzewanie ich o współpracę z ZSRR[10]. Nie mogły też czuć się całkiem bezpiecznie. Edelman wspominał, że zatrzymał go przy ul. Przejazd[11] powstańczy patrol, złożony z bardzo młodych żołnierzy – przed rozstrzelaniem ocalił go ich dowódca[12]. Podobny incydent spotkał Julka Rutkowskiego (Fiszgrunda), syna Salo Fiszgrunda z ŻOB, zatrzymanego przez powstańczych żandarmów pod podejrzeniem, że jest „żydowskim szpiegiem i dywersantem, bo nielegalnie posiada broń”[13]. Uratował go wtedy Kazik Ratajzer.

Po upadku powstania sześcioro członków oddziału ŻOB Armii Ludowej ukrywało się w schronie w domu przy ul. Brodzińskiego 3 na Żoliborzu. 13 żołnierzy ŻOB, wśród nich Edelman, Cukierman i Lubetkin, ukryło się w piwnicy domu przy ul. Promyka 43 w tej samej dzielnicy. Większość pierwszej grupy zdołała samodzielnie wydostać się z miasta, druga uratowała się z pomocą AK, AL i PCK dopiero w listopadzie 1944 r., po tym, jak Niemcy zaczęli budować schron w tym samym budynku[14].

Edelman, niechętny robieniu z wojny epopei, mówił Hannie Krall, że podczas powstania w getcie nie widział różnicy między „bieganiem po dachach” a „siedzeniem w piwnicy”. „Ale ją zobaczyłem później, w powstaniu warszawskim, kiedy wszystko już działo się w dzień, w słońcu, w przestrzeni bez muru. Mogliśmy tam nacierać, cofać się, biec. Niemcy strzelali, ale i ja strzelałem, miałem swój karabin, miałem biało-czerwoną opaskę, byli inni ludzie z biało-czerwonymi opaskami – dookoła wielu ludzi – słuchaj, jaka wspaniała, jaka komfortowa była to walka!”[15].

„Miałem powstańczy mundur z biało-czerwoną opaską na ramieniu i broń, ale to moja żydowska twarz wyznaczała stosunek do mnie ludzi, z którymi się stykałem. Dobry i zły. Przyjazny i nieprzyjazny. To, co napisałem, może jest bez ładu i składu, ale to są tylko strzępy mojej pamięci”[16] – wspominał Edelman.

 

Źródła:

Krzysztof Bielawski, Żydzi w powstaniu warszawskim, https://sztetl.org.pl/pl/zydzi-w-powstaniu-warszawskim, Wirtualny Sztetl, dostęp 31.07.2020.

Marek Edelman, Paula Sawicka, I była miłość w getcie, Warszawa 2009.

Hanna Krall, Zdążyć przed Panem Bogiem, Kraków 1997.

Krzysztof Persak, Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB), https://sztetl.org.pl/pl/slownik/zydowska-organizacja-bojowa-zob, dostęp 30.07.2020.

Antoni Przygoński, Armia Ludowa w Powstaniu Warszawskim 1944, Warszawa 2008.

 

Przypisy:

[1] Ówczesny adres: Leszno 18. Antoni Przygoński, Armia Ludowa w Powstaniu Warszawskim 1944, Warszawa 2008, s. 139.

[2] Marek Edelman, Paula Sawicka, I była miłość w getcie, Warszawa 2009, s. 125–127.

[3] Tamże, s. 127–128.

[4] M. Edelman, P. Sawicka, dz. cyt., s. 131.

[5] Krzysztof Persak, Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB), https://sztetl.org.pl/pl/slownik/zydowska-organizacja-bojowa-zob, dostęp 30.07.2020.

[6] Krzysztof Bielawski, Żydzi w powstaniu warszawskim, https://sztetl.org.pl/pl/zydzi-w-powstaniu-warszawskim, Wirtualny Sztetl, dostęp 31.07.2020.

[7] A. Przygoński, dz. cyt., s. 48.

[8] M. Edelman, P. Sawicka, dz. cyt., s. 137.

[9] Tamże, s. 138.

[10] K. Bielawski, dz. cyt.

[11] Ulica leżąca u zbiegu z ul. Leszno, obecnie w tym miejscu znajduje się Kino Muranów.

[12] M. Edelman, P. Sawicka, dz. cyt., s. 134.

[13] Tamże, s. 131.

[14] A. Przygoński, dz. cyt., s. 102.

[15] Hanna Krall, Zdążyć przed Panem Bogiem, Kraków 1997, s. 67.

[16] M. Edelman, P. Sawicka, dz. cyt., s. 125.

Przemysław Batorski   redaktor strony internetowej ŻIH