Historia pewnego policjanta

Autor: dr Anna M. Rosner
Charakterystyka Marchlewicza, jego związki z przedwojenną policją i wojskiem oraz niechęć do pełnienia służby pod władzami okupacyjnymi zdają się sugerować, iż z punktu widzenia przełożonych nie był najlepszym kandydatem na obejmowane stanowisko. Mimo to nie został z niego usunięty, a podejmowane przez niego próby odejścia kończyły się niepowodzeniem. Po wojnie, w okresie działania Komisji Rehabilitacyjnej dla funkcjonariuszy Policji Państwowej przy Prezydium Rady Ministrów, mieszkańcy Otwocka składali zeznania dotyczące m.in. Bronisława Marchlewicza. Powtarzali, że informował o nadchodzących przeszukaniach i aresztowaniach osób podejrzanych o związki z podziemiem. Ubezpieczał akcje dywersyjne AK w mieście i jego okolicach (oddał też do dyspozycji organizacji część swojego domu), zajmował się także ochroną konspiracyjnych kursów szkolnych przed denuncjacją.
Grafiki na stronę(32).png

Bronisław Marchlewicz, archiwa rodzinne, KPP w Otwocku

 

Mundur

Bronisław Marchlewicz urodził się 7 lutego 1899 roku. O wczesnym okresie jego życia wiadomo niewiele. 1 października 1922, jako absolwent szkoły podchorążych w Biedrusku oraz szkoły Oficerskiej Policji Państwowej, rozpoczął czynną służbę w Policji Państwowej. Przed ukończeniem edukacji, mimo młodego podówczas wieku, walczył w Wielkiej Wojnie, później także w wojnie polsko-bolszewickiej.

Jako policjant początkowo pracował w Województwie Pomorskim, później w Warszawskim, gdzie kierował komisariatami w Żyrardowie i Płocku. W 1937 przeniesiono go do Otwocka[1], z którym związał swe późniejsze życie.

W rozkazie przeniesienia Marchlewicza z Płocka do Otwocka, nadkomisarz Marian Gąsiewicz napisał: „Wybitne walory moralne, doświadczenie fachowe, wzorowy wychowawca, bardzo dobry organizator, kierownik oraz dowódca”[2].

Wraz z wybuchem wojny Marchlewicz otrzymał rozkaz udania się do Równego, gdzie oczekiwać miał na dalsze polecenia (prawdopodobnie dotyczące wcielenia do regularnych sił zbrojnych). Ewakuacja objęła także jego żonę, Marię, do 1936 roku również pracującą w policji, i czteroletniego wówczas syna Zbigniewa. Wywieziono ich na Zamojszczyznę, w okolice Krasnobrodu.

Po tym, jak 17 września Armia Czerwona przekroczyła polskie granice, sytuacja Marchlewicza stała się niejasna. Mężczyzna nie został do tego dnia oficjalnie zmobilizowany, ani, co za tym idzie, przydzielony do żadnej jednostki. Prawdopodobnie dostrzegając beznadziejność sytuacji i spodziewając się nienadejścia żadnych rozkazów, postanowił na własną rękę wrócić w okolice Warszawy. Z końcem września całej rodzinie udało się dotrzeć do Otwocka[3].

Decyzja o powrocie do domu uchroniła Marchlewicza przed aresztowaniem przez Armię Czerwoną i ‒ jak można podejrzewać ‒ ocaliła mu życie. Gdyby, jak wielu innych przedwojennych policjantów, dostał się do sowieckiej niewoli, zapewne wraz z nimi trafiłby do obozu w Ostaszkowie, gdzie w 1940 r. doszło do masowych egzekucji polskich więźniów.

Niedługo po powrocie do miasta, bo już 10 października, mianowany przez niemieckie władze komisaryczny starosta powiatu otwockiego Jan Gadomski (przed wojną burmistrz Otwocka) powołał Bronisława Marchlewicza na stanowisko powiatowego komendanta Straży Obywatelskiej[4]. 17 grudnia Hans Frank wydał zarządzenie powołujące do życia Polską Policję Generalnego Gubernatorstwa, podporządkowaną rzecz jasna policji niemieckiej. Marchlewicz został kierownikiem jej komisariatu i piastował to stanowisko do wyzwolenia Otwocka w lipcu 1944 roku. Z zachowanych dokumentów oraz wspomnień m.in. jego syna jasno wynika, że podjęcie tej pracy wiązało się ze złożoną mężczyźnie „ofertą nie do odrzucenia”, a sam Marchlewicz kilkakrotnie próbował zrezygnować z obejmowanego stanowiska.

Ob. Dr. Wasilewski Jerzy uzupełnia charakterystykę dodatnich cech ob. Marchlewicza Bronisława, podając, że w/w zgłaszał się kilkakrotnie do niego, jako lekarza Ubezpieczalni Społecznej i zapytywał, w jaki sposób mógłby się zwolnić ze służby w Policji. Wiadomo mu również, iż żandarmeria niemiecka nie miała zaufania do ob. Marchlewicza i o informacje zwracała się do innych funkcjonariuszy P. P., będących na usługach niemców [5]. [pisownia zgodna z oryginałem]

Pod koniec stycznia 1940 roku granatowa policja liczyła prawie 9 tysięcy członków, a wiosną 1944 liczba ta wzrosła do 13 tysięcy (niektóre źródła podają nawet liczbę 15 tysięcy). Polskie Państwo Podziemne starało się infiltrować i kontrolować jej działalność. Dopuszczało jednak funkcjonowanie niezbędnych w kraju służb porządkowych, z polskimi funkcjonariuszami działającymi w ramach okupacyjnego systemu administracyjnego. Nie da się dziś powiedzieć dokładnie, ilu granatowych policjantów popełniło „przestępstwa przeciw narodowi polskiemu” obciążone wyrokiem śmierci, zachowane materiały pozwalają jednak określić, że w samej Warszawie od przełomu lat 1942-43 do wybuchu powstania warszawskiego, to jest w okresie funkcjonowania cywilnego sądownictwa podziemnego, wykonano 70 wyroków śmierci. Dwadzieścia kilka z nich dotyczyło szmalcownictwa, z czego w prawie wszystkich oskarżonymi byli członkowie omawianej formacji[6].

Charakterystyka Marchlewicza, jego związki z przedwojenną policją i wojskiem oraz niechęć do pełnienia służby pod władzami okupacyjnymi zdają się sugerować, iż z punktu widzenia przełożonych nie był najlepszym kandydatem na obejmowane stanowisko. Mimo to nie został z niego usunięty, a podejmowane przez niego próby odejścia kończyły się niepowodzeniem. Pozostając w sferze domysłów, gdyż brak na to dowodów w źródłach pisanych, można domniemywać, że najważniejszymi powodami, dla których chciano go zatrzymać była świetna znajomość miasta i rozległe kontakty wśród jego mieszkańców. Marchlewicz nie był człowiekiem z zewnątrz, lecz członkiem lokalnej społeczności, co ułatwiało mu pracę. Dodatkowo prawdopodobnie chciano „mieć go na oku”, podejrzewając między innymi o związki z AK.

 

Ocena życia pod okupacją

Po wojnie, w okresie działania Komisji Rehabilitacyjnej dla funkcjonariuszy Policji Państwowej przy Prezydium Rady Ministrów, mieszkańcy Otwocka składali zeznania dotyczące m.in. Bronisława Marchlewicza. Powtarzali, że informował o nadchodzących przeszukaniach i aresztowaniach osób podejrzanych o związki z podziemiem. Ubezpieczał akcje dywersyjne AK w mieście i jego okolicach (oddał też do dyspozycji organizacji część swojego domu), zajmował się także ochroną konspiracyjnych kursów szkolnych przed denuncjacją.

Sąsiadka policjanta tak odniosła się do sprawy:

Aleksandra Szpakowska:

Ob. Bronisław Marchlewicz, w okresie zamieszkiwania w jednym domu w Otwocku, przy ul. Kościuszki 1, podczas okupacji niemieckiej, z narażeniem własnej osoby ochraniał mieszkanie moje, w którym odbywały się potajemnie wykłady dla młodzieży gimnazjalnej. Informował każdorazowo o ew. mających nastąpić aresztowaniach, łapankach i najazdach na Otwock zbirów hitlerowskich. O Ob. Marchlewiczu z pełnym poczuciem odpowiedzialności mogę powiedzieć, iż zasługuje on na miano godnego Polaka-patrioty [7]. [pisownia zgodna z oryginałem]

W innym dokumencie czytamy:

Franciszek Adamski, nauczyciel Liceum Ogólnokszt. w Otwocku:

Ob. Bronisław Marchlewicz ostrzegał nauczycielstwo, prowadzące tajne komplety w czasie okupacji o wpływających donosach i dzięki temu nauczanie przetrwało okupację [8]. [pisownia zgodna z oryginałem]

I:

Tadeusz Parnowski, były dyrektor Państwowych Zakładów Wydawnictw Szkolnych:

W latach 1941-1944, za czasów okupacji niemieckiej, kiedy prowadziłem w Otwocku jedną z grup tajnego nauczania na poziomie gimnazjalnym, byłem pośrednio informowany przez ówczesnego komendanta policji granatowej w Otwocku, Ob. Bronisława Marchlewicza o mających nastąpić łapankach wśród młodzieży. Ob. Bronisława Marchlewicza, jako człowiek nowy w Otwocku, nie znałem, więc jego informacje, udzielane osobom pośredniczącym, miały na celu tylko ochronę kompletów tajnego nauczania [9]. [pisownia zgodna z oryginałem]

Syn Marchlewicza we wspomnianym już artykule uzupełnia jej zeznania, dodając, że wraz z rodzicami mieszkał wówczas na pierwszym piętrze domu, którego parter zajmowała właśnie Aleksandra Szpakowska. Gdy opróżnione zostało poddasze budynku, za obopólną zgodą mieszkańców udostępniono je żołnierzom Oddziału Specjalnego „Fromczyn” IV Rejonu Armii Krajowej, wchodzącego w skład Obwodu VII „Obroża”, obejmującego ówczesny powiat warszawski. Kryjówka ta do końca wojny nie została wykryta, mimo że „siedziba hitlerowskiego oprawcy miasta” mieściła się przy tej samej ulicy[10].

Z racji swojego stanowiska Marchlewicz uczestniczył też wielokrotnie w zebraniach, na których przedstawiciele lokalnych władz okupacyjnych wymieniali się informacjami o planowanych akcjach lub wykrytych dywersantach. Marchlewicz, mimo obowiązku zachowania tajemnicy, wynosił je i wykorzystywał, by chronić jego zdaniem niewinnych ludzi – na równi Polaków i Żydów.

Wśród wielu zeznań otwocczan znajduje się także kilka pozostawionych przez miejskich włodarzy:

Przewodniczący Rady Narodowej m. Otwocka – Stanisław Balas:

Wyrażając opinię ludności m. Otwocka, stwierdzam: Ob. por. Bronisław Marchlewicz był kierownikiem Komisariatu Policji Państwowej w Otwocku od 1937 r. Przez okres swej służby, a w szczególności za czasów okupacji niemieckiej, dał się poznać jako wybitnie dobry Polak, patriota, pomimo bardzo ciężkich warunków pracy z okupantem i niejednokrotnego narażania swej osoby na więzienie i śmierć. Ustosunkowanie się do Ob. Marchlewicza było zawsze nacechowane sprawiedliwością, bezstronnością, bez względu na stanowisko społeczne i pochodzenie (12.IX.1944) [11]. [pisownia zgodna z oryginałem]

Radny Dziewięcki Włodzimierz stwierdza, że ob. Marchlewicz Bronisław będąc na stanowisku Kierownika Komisariatu P. P. w czasie okupacji nie współpracował z niemcami, przeciwnie, zawsze pomagał Polakom; życie prowadził skromne; nie ma żadnych zastrzeżeń co do jego działalności, gdyż zawsze zachowywał się godnie, jak przystało na dobrego Polaka – patriotę [12]. [pisownia zgodna z oryginałem]

Interesujące są także słowa mężczyzny, który przywołał historię opowiedzianą mu przez nieżyjącego w czasie przesłuchania członka Granatowej Policji:

Ob. Mistkiewicz Antonii komunikuje, że od. b. Funkcjonariusza P. P. ś. p. Tymińskiego Marka wiadomo mu było o tym, że ob. Marchlewicz Bronisław na odprawach podkreślał zawsze, aby policjanci zachowywali się godnie tak jak przystało na Polaków i starali się przychodzić z pomocą Polakom. Słyszał również od w/w funkcjonariuszy P. P., którzy byli członkami podziemnej organizacji, że ob. Marchlewicz zauważył raz „gazetkę” u policjanta i nie wyciągnął z tego konsekwencji, ostrzegając tylko, aby był ostrożny [13].[pisownia zgodna z oryginałem]

Marchlewicz wykorzystywał swoją pozycję i możliwość podejmowania samodzielnych decyzji do pomagania ludziom aresztowanym bądź to za współpracę z państwem podziemnym, bądź w wyniku denuncjacji. Zachowało się kilka interesujących zeznań dotyczących i tego aspektu jego działalności:

Michalina Duraczowa, żona adw. Teodora Duracza

W jesieni 1942 r. do Komisariatu Policji Polskiej w Otwocku wpłynęło oskarżenie mnie o przechowywanie Żydówki. W tym czasie było rozplakatowane obwieszczenie władz niemieckich, że za przechowywanie Żydów grozi kara śmierci. Kierownik komisariatu, Ob. Bronisław Marchlewicz, wiedząc kim ja jestem, zamiast tę sprawę skierować do niemieckiej policji śledczej, umorzył ją, ocalając mi w ten sposób życie [14]. [pisownia zgodna z oryginałem]

 

Edward Klarżyński

We wrześniu 1940 r., w czasie, gdy mieszkał w Teklinie, został ostrzeżony przez policję o mającym nastąpić aresztowaniu. 8.X.1940 r. został zatrzymany i przyprowadzony do komisariatu PP w Otwocku, gdzie Ob. Bronisław Marchlewicz ułatwił mu ucieczkę [15]. [pisownia zgodna z oryginałem]

 

Jerzy Rybacki, kolejarz – emeryt

W okresie okupacji Ob. Bronisław Marchlewicz pozostał na swoim stanowisku, przy czym zachowanie jego było zawsze lojalne, a w niektórych wypadkach zasługiwało na pochwałę, co podkreślić dziś mogę z wdzięcznością, gdyż Ob. Bronisław Marchlewicz, wstawiennictwem swym przyczynił się do wypuszczenia na wolność aresztowanego – osobiście przez kierownika Arbeitsamtu w Otwocku, zabitego później z polecenia Polski Podziemnej, Dietza – syna mojego, Andrzeja Rybackiego[16]. Dzięki osobistej interwencji, Ob. Bronisława Marchlewicza uwolnił syna mego, którego losy mogły być bardzo smutne.

(Andrzej Rybacki, później gen. bryg. pilot, był m. in. zastępcą dowódcy Wojsk Obrony Powietrznej Kraju ds. Liniowych)[17]. [pisownia zgodna z oryginałem]

 

Karol Chłond:

Ob. Bronisława Marchlewicza znam od 1937 roku. Był on kierownikiem Komisariatu PP w Otwocku przed wojną i w czasie okupacji. Pamiętam, kiedy w roku 1942 lub 1943, po wysadzeniu przez organizacje podziemne pociągu niemieckiego w okolicach Starej Wsi, przyjechała do Otwocka żandarmeria niemiecka, żądając od Ob. Bronisława Marchlewicza, w obecności Ob. Jana Hłasko i ówczesnego wiceburmistrza Kołakowskiego, podania nazwisk 20 komunistów jako zakładników. Ob. Bronisław Marchlewicz, trzymany przez 12 godzin w komisariacie, kategorycznie odmówił podania jakichkolwiek nazwisk, oddając siebie jako zakładnika. Okoliczność tę pamiętam dobrze, gdyż byłem wówczas sekretarzem Magistratu w Otwocku [18]. [pisownia zgodna z oryginałem]

 

Jak przekazał w wywiadzie dla otwockiej gazety jego syn, Marchlewicz od lutego 1942 r. współpracował z ruchem oporu. Był oficerem Armii Krajowej (pseudonim „Śmiały”), a od października 1943 służył w Wojskowym Korpusie Służby Bezpieczeństwa, gdzie przewidziano dla niego funkcję szefa wyszkolenia w dywizji wschodniopruskiej.[19]

 

Otwoccy Żydzi

Wedle spisu powszechnego z 1921 roku w Otwocku zamieszkiwało ogółem 8,5 tysiąca osób. W badaniu z 1931 liczba ta wyniosła już prawie 15 tysięcy[20]. Żydzi stanowili nieco ponad połowę tej grupy[21]. Jesienią 1940 roku w mieście zorganizowane zostało getto (drugie co do wielkości w dystrykcie warszawskim). W jego granicach znalazło się w sumie ok. 12 tysięcy Żydów, z czego około 7 tysięcy zostało zamordowanych w Treblince[22].

Marchlewicz, jako szef miejscowej Granatowej Policji, odpowiedzialny był między innymi za dopilnowanie spokoju i porządku w czasie przesiedlania Żydów w obręb dzielnicy żydowskiej, wystawianie wartowników pilnujących bram getta i kontrolowanie aktywności ludności żydowskiej poza jego murami. Jego ludzie brali także czynny udział w deportacji, wyszukiwaniu i aresztowaniu uciekinierów z getta, wydawaniu ich w ręce nazistów. Jednocześnie Marchlewicz pozostawał członkiem Specjalnej Komisji Sanitarno-Policyjnej powstałej w lipcu 1942 roku dla kontroli stanu sanitarnego getta otwockiego. Odpowiadał, wraz z lekarzem miejskim oraz przewodniczącym Rady Żydowskiej, za odbieranie od policjantów żydowskich raportów o stanie getta[23]. Oczywistym zatem wydaje się, że Marchlewicz wiedział o getcie i panujących w nim warunkach bardzo dużo.

By przedstawić stosunek Marchlewicza do ludności żydowskiej, przytoczyć można kolejne zeznania złożone przed Komisją Rehabilitacyjną:

Ob. Cynamon Izaak podaje, że w czasie okupacji przebywał w ghetcie i wie od obywateli polskich narodowości żydowskiej, iż ob. Marchlewicz Bronisław zwalniał Żydów przyprowadzanych do Komisariatu. Wiadomo mu również, że ob. Marchlewicz Bronisław, widząc na bazarze Żydów, którzy wydostali się poza ogrodzenie ghetta, nie stosował żadnych sankcji, w przeciwieństwie do innych funkcjonariuszy P. P. [24]. [pisownia zgodna z oryginałem]

Przewodniczący M.R.N. ob. Korcz Józef nadmieniam, że ob. Marchlewicz Bronisław wydał mu w okresie okupacji przepustkę nocną, która ułatwiła mu pracę konspiracyjną; poza tym podaje, że słyszał od kilku osób po likwidacji ghetta, iż ob. Marchlewicz Bronisław otrzymał polecenie, aby wydał rozkaz strzelania do Żydów uciekających z gheta i podobno rozkazu takiego nie wydał [25]. [pisownia zgodna z oryginałem]

O Marchlewiczu w swoich wspomnieniach napomknął także członek policji żydowskiej i autor autobiograficznej książki dotyczącej okresu okupacji Calel Perechodnik. Jego opinia o Policji Granatowej była delikatnie mówiąc negatywna, przyznawał jednak, że dwóch członków formacji zdecydowanie się wyróżniało. Pierwszym z nich był „przewodnik Pietraś” (jak nazywał go Perechodnik) – mężczyzna ostrzegł część personelu pracującego w szpitalu „Zofiówka” przed jego likwidacją, to jest rozstrzelaniem pacjentów i pracowników. Drugim zaś był Marchlewicz.

Tak samo, gwoli sprawiedliwości, muszę wyłączyć poza nawias policji osobę komendanta komisariatu otwockiego, Marchlewicza. Nie mogę mu zarzucić, by żył podczas wojny z getta. Granic jego chyba nigdy nie przekroczył, ani przedtem, ani też po akcji. Jestem święcie przekonany, że w jego mieszkaniu nie znajdzie się ani jednej żydowskiej rzeczy. Sam osobiście nigdy Żyda nie zatrzymał, pewnie nawet im współczuł [26].

Choć Perechodnik przyznał, że Marchlewicz wyróżniał się na tle pozostałych Granatowych Policjantów, ocena, którą mu wystawił, wydaje się dość surowa. Należy pamiętać, że autor wspomnień, członek policji żydowskiej, pisał w sposób niepozbawiony emocji, posługiwał się także całkowicie uzasadnionym i dopuszczalnym subiektywnym spojrzeniem na okres okupacji. Jest oczywiste, że nie wiedział o Marchlewiczu i jego pobudkach oraz czynach wszystkiego. Nie miał prawa posiadać informacji m.in. o jego działalności konspiracyjnej, akcjach podejmowanych i – co może ważniejsze – niepodejmowanych, w stosunku do Żydów itd. W swojej książce stawia Marchlewiczowi kilka zarzutów, z czego najważniejszym zdaje się być niepoinformowanie nikogo o zbliżającej się likwidacji getta, o której, jak uważał Perechodnik, Marchlewicz z pewnością wiedział.

Nie mogę jednak pochwalić zasady jego postępowania według reguły szlachetnego splendid isolation. Bodajby wszyscy polscy policjanci szli za jego przykładem, ale i on powinien był uważać za swój obowiązek, przynajmniej moralny, ostrzec Żydów. Tego jednak nie uczynił [27].

Choć wiadomo, że Bronisław Marchlewicz wielokrotnie pomagał zarówno chrześcijańskim, jak i żydowskim mieszkańcom Otwocka, najważniejsza dla jego późniejszej historii stało się zetknięcie z Marią Ossowiecką.

Eugenia Kokoszko:

Ob. Bronisław Marchlewicz, b. komendant policji w Otwocku, za czasów okupacji niemieckiej dobrze się przysłużył w obronie miejscowej ludności żydowskiej przed okupantem. Po wkroczeniu okupanta do Otwocka obronił matkę moją, Zofię Ajzensztadt przed szantażem i gwałtem ze strony osób współpracujących z Niemcami. Kilkakrotnie wystąpił także w obronie mojej przed Dietzem, znanym hitlerowskim zbirem. Przechowywał, ryzykując własnym życiem i swojej rodziny, dziecko żydowskie, Marię Ossowiecką, która żyje do dziś. Aresztowaną koleżankę córki mojej, Krystynę Chłond, posądzoną o utrzymywanie kontaktu z Żydami (w tej liczbie z nami) uratował z rąk gestapowca Lipschera. Był wyjątkowo uczciwy i nigdy nie wykorzystywał swego stanowiska w stosunku do ludności żydowskiej. W czasie likwidacji getta w Otwocku, 19 sierpnia 1942 r., nie tylko nie brał w tym udziału, jak to czynili inni przedstawiciele policji granatowej, lecz powstrzymywał swych podwładnych od rabunku. Te i inne tego rodzaju posunięcia świadczą o wysoce obywatelskiej postawie Ob. Bronisława Marchlewicza, który przebywał na tak wysuniętej i niebezpiecznej dla niego placówce [28]. [pisownia zgodna z oryginałem]

Wspomniana w powyższym zeznania Maria Ossowiecka jest bodajże najczęściej przewijającą się z nazwiska – choć nie jedyną – osobą żydowskiego pochodzenia, w której ocalenie zaangażowany był Bronisław Marchlewicz.

W czasie akcji likwidacyjnej getta otwockiego pięcioletnia Maria została zostawiona przez swoją matkę Annę w krzakach rosnących wzdłuż drogi prowadzącej na rampę kolejową. Kobieta od jakiegoś już czasu starała się znaleźć dla swojej córki schronienie po tak zwanej aryjskiej stronie, zabiegi przeciągnęły się jednak i likwidacja zastała obie po żydowskiej stronie murów getta. Jak podaje baza danych Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata instytutu Yad Vashem, Anna starała się umieścić córkę u Aleksandry Szpakowskiej, wspomnianej już sąsiadki Marchlewicza.

Dziecko zostało odnalezione przez osobę, która zamiast wydać je na miejscu, odprowadziła na posterunek Policji Granatowej. Tam o wszystkim dowiedzieć miał się Marchlewicz. Pozostając w kontakcie ze Szpakowską, zdecydował się wyprowadzić dziecko z komisariatu i zaprowadzić do mieszkania kobiety. Maria pozostała tam do czasu, aż nie nauczyła się katolickich modlitw, a on nie wyprosił u miejscowego księdza – Ludwika Wolskiego[29] – metryki chrztu. Wyposażona w taki dokument i nauczona, jak się zachowywać, dziewczynka została przewieziona do klasztoru sióstr Elżbietanek[30]. Gertruda Marciniak, matka przełożona zakonu i jednocześnie szefowa sierocińca „Promyk”, mając pełną świadomość tego, że dziecko było pochodzenia żydowskiego, zgodziła się je przyjąć [31].

Warto tu dodać, że zapiski Yad Vashem dotyczące obu osób – Szpakowskiej i Marchlewicza – podają, iż byli oni zaangażowani w ratowanie innych żydowskich dzieci, które przeżyły wojnę w „Promyku”. Brakuje jednak jakichkolwiek szczegółów dotyczących ich historii. Prawdopodobnie osoby te nigdy nie zgłosiły się, by złożyć zeznania dotyczące okresu okupacji.

Rodzice Marii nie przeżyli wojny. Na krótko przed zakończeniem działań wojennych do Otwocka udało się jednak dotrzeć Hannie Kamińskiej, kuzynce Marii. Kobieta przez jakiś czas mieszkała u Aleksandry Szpakowskiej, w końcu wraz z Marią opuściła Polskę[32].

W dokumentach rehabilitacyjnych Marchlewskiego zachował się jednak odpis listu napisanego 18 września 1945 roku do księdza Wolskiego właśnie przez Hannę Kamińską. Jego treść dotyczy Marii Ossowieckiej.

Hanna Kamińska:

Czuję się w miłym obowiązku wyrazić Wielebnemu Księdzu Kanonikowi najserdeczniejsze wyrazy podziękowania za opiekę nad 7-letnią moją kuzynką, Marysią Ossowiecką.

W okresie największego nasilenia terroru zbirów hitlerowskich, w sierpniu 1942r. w Otwocku, gdy 19 sierpnia i w dni następne trwała likwidacja getta, Ksiądz nie zawahał się z narażeniem życia ratować nieznane dziecko żydowskie.

Na tle rozwydrzonych band niemieckich, na tle zachowania się mieszkańców okolicznych wsi, którzy rzucili się, jak hieny, na dobro pozostawione przez Żydów, tym jaskrawiej odbija się chrześcijańska postawa Księdza Kanonika, który wraz z p. inżynierową Szpakowską i p. Marchlewiczem, ówczesnym komendantem policji, nie ulękli się niczego, by ratować to bezbronne dziecko żydowskie.

Istnienie takich ludzi, jak Ksiądz Kanonik, p. Szpakowska i p. Marchlewicz, napawa nas wiarą w lepsze jutro, w zwycięstwo dobra nad złem. Chciałabym, by moje nieudolne słowa, mogły choć w części oddać uczucia, jakie żywię dla Księdza Kanonika, p. Szpakowskiej i p. Marchlewicza. Oby jak najwięcej takich ludzi miała Polska [33]. [pisownia zgodna z oryginałem]

 

Maria po wojnie zamieszkała na stałe we Francji. Przyjęła nazwisko Michèle Donnet. Dzięki jej zabiegom Marchlewicz został pośmiertnie odznaczony medalem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Należy tu zaznaczyć, że nie przyznaje się tego tytułu bez przeprowadzenia szczegółowego dochodzenia i zebrania bogatych dowodów potwierdzających rolę osoby wskazanej do odznaczenia.

Uroczystość odbyła się 21 listopada 2004 roku w Warszawie, medal odebrał syn policjanta [34]. Rok wcześniej odznaczenie przyznano Aleksandrze Szpakowskiej.[35].

Ówczesny przewodniczący rady Yad Vashem, Szewach Weiss, który także zabiegał o przyznanie odznaczenia Marchlewiczowi, powiedział po ceremonii: „Taki zwykły człowiek, a przyniósł nam tyle dobra”, a o ludziach, którzy tak jak Marchlewicz pomagali Żydom w czasie wojny mówił, że: „byli dla nas jak anioły w tym czarnym świecie”[36].

Bronisław Marchlewicz nie doczekał nadania mu medalu ani uznania jego wojennych czynów. Nie został za życia nawet w pełni rehabilitowany. Zmarł z piętnem człowieka oskarżonego o współpracę z nazistami i skazanego na więzienie.

 

Po wojnie

Na początku listopada 1944 roku z polecenia Franciszka Jóźwiata-Witolda, generała brygady Milicji Obywatelskiej i ówczesnego jej komendanta, Bronisław Marchlewicz został powołany do służby w MO. Zaproponowano mu objęcie stanowiska szefa Sekcji Wyszkolenia w Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej[37]. Przyjął je, pozostając początkowo w stopniu porucznika, później kapitana. Współpracując z pułkownikiem Janem Płotnickim, inspektorem przedwojennej Komendy Głównej Policji Polskiej powołał do życia Centrum Wyszkolenia Milicji Obywatelskiej w Słupsku[38]. Program, na którym bazowało Centrum, pochodził sprzed wojny i mężczyźni odpowiedzialni byli między innymi za dostosowanie go do powojennych realiów. Za swoją pracę został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi i awansowany do stopnia majora.

W roku 1948 Marchlewicza objęła akcja mająca na celu oczyszczenie MO z osób niepożądanych. Jak wielu innych członków przedwojennej policji mężczyzna został postawiony przed Komisją Rehabilitacyjną dla byłych funkcjonariuszy Policji Państwowej przy Prezydium Rady Ministrów. W lutym tego samego roku Komisja zwróciła się z prośbą o wydanie opinii o Marchlewiczu (jako byłym komendancie lokalnego posterunku) do Miejskiej Rady Narodowej w Otwocku. To ona zleciła zebranie cytowanych powyżej zeznań dotyczących działań Marchlewicza w okresie wojennym od każdego, kto miał na ten temat jakąkolwiek wiedzę. Gdy ukończono ich analizowanie, na posiedzeniu 23 marca 1948 r. Rada Narodowa przyjęła uchwałę mówiącą, że:

Uchwała numer 20

Miejska Rada Narodowa, po zebraniu dokładnych informacji o działalności ob. Marchlewicza Bronisława b. funkcjonariusza P. P. w okresie okupacji stwierdza, że w/w nie współpracował z niemcami, był zawsze lojalny w stosunku do Polski Podziemnej i zawsze postępował jak przystało na prawego Polaka [39]. [pisownia zgodna z oryginałem]

I tak w czerwcu 1948 roku Bronisław Marchlewicz został oficjalnie zrehabilitowany. Siedem miesięcy później jednak Komisja Rehabilitacyjna wydała krótkie oświadczenie, które nie tylko cofało tę decyzję, ale oznaczało też koniec pracy Marchlewicza dla MO.

Z uwagi na wyjście na jaw nowych okoliczności (…) nie został zrehabilitowany, a zatem nie może być zatrudniony w służbie publicznej[40]. [pisownia zgodna z oryginałem]

Wydalono go ze służby 30 listopada tego samego roku. W styczniu 1949 roku mężczyzna wystąpił do Żydowskiego Instytutu Historycznego o dokumenty, które – jak miał nadzieję – mogły pomóc mu w przypadku kolejnych nieprzyjemności ze strony systemu.

Żydowski Instytut Historyczny przy C.K. Żydów w Polsce, Warszawa, ul. Tłomackie 5

Warszawa. dn. 25. stycznia 1949 roku

Zaświadczenie

Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie niniejszym zaświadcza, że w Archiwum nie ma materiałów dowodowych obciążających ob. Marchlewicza Bronisława, b. kierownika komisariatu P.P. w Otwocku w czasie okupacji niemieckiej.

Zaświadczenie niniejsze wydano na prośbę od. Marchlewicza.

Sekretarz Generalny mgr R. Geber, dyrektor mgr N. Blumental [41]

 

Zapobiegliwość Marchlewicza okazała się uzasadniona. Na początku kwietnia tego samego roku został aresztowany. Rozkaz, w mocno niestandardowy sposób, wykonał sierżant MO z komisariatu w Otwocku, do niedawna podkomendny Marchlewicza. Wedle wspomnień syna policjanta miał on poprosić mężczyznę o stawienie się na komendzie następnego dnia i zabranie zapasowego ubrania oraz woreczka na rzeczy osobiste. Wyjaśnił też, że nie chciał, by widziano byłego szefa otwockiej policji prowadzonego przez miasto w kajdankach[42].

Początkowo postawione zarzuty wydawały się dość kuriozalne – pewien pracownik poczty wspomniał w swoim życiorysie, jakoby Marchlewicz aresztował go w czasie strajku pocztowców w 1936 roku. Sprawa wymagała wyjaśnienia i nawet fakt, że Marchlewicz sprowadził się do Otwocka (w którym miało dość do aresztowania) dopiero w 1937, okazał się nie dość przekonujący. Zresztą oficjalny powód aresztowania nie pokrywał się z postawionymi później zarzutami „faszyzacji życia państwowego w Polsce przedwrześniowej” (na podstawie art. 5. dekr. z 22.I.1946 r.). Marchlewicza przeniesiono do więzienia Warszawa II powszechnie zwanego „Gęsiówką” i osadzono wraz z „wrogami klasy robotniczej” oraz więźniami politycznymi. Na miejsce – jak później wspominał jego syn – eskortować go miał ten sam policjant, który dokonał aresztowania. Ponownie pozwolił on sobie na poważne odchylenie od protokołu i nie dość, że kupił Machlewiczowi jedzenie, to pozwolił mu zapoznać się z całymi aktami, jakie miał przy sobie, a następnie podyktować list do rodziny[43].

Warto tu zwrócić uwagę na reakcję na te wydarzenia mieszkańców Otwocka, którym udało się zebrać kilka tysięcy podpisów pod prośbą o zwolnienie Marchlewicza. Do dokumentu dołożono ponownie spisane świadectwa dotyczące jego zachowania w czasie okupacji. W sprawie aresztanta interweniowała też u prezesa NIK (dawnego przełożonego Marchlewicza) oraz członka Biura Politycznego KC PZPR Dora Lewandowska – mieszkanka Otwocka żydowskiego pochodzenia i kuzynka żony generała Jóźwiaka, ówczesnego komendanta głównego MO[44]. Wszystkie zabiegi okazały się jednak nieskuteczne i Bronisław Marchlewicz wyszedł na wolność dopiero w październiku 1950 r.

Aresztowanie i osadzenie mężczyzny miało jeszcze jeden skutek – jego żona i syn zostali pozbawieni źródła utrzymania. Dość szybko Marii zaproponowano pracę w Otwockim Dziecięcym Ośrodku Sanatoryjno-Prewentoryjnym. Instytucją kierowała wówczas dr Barbara Hryniewiecka (wdowa po Stanisławie Hryniewieckim, komandorze poruczniku polskiej Marynarki Wojennej), a jej zastępczynią była Eugenia Puciak. W latach 40-tych i 50-tych obie wspierały żony więźniów politycznych dając im zatrudnienie i pomagając w ten sposób utrzymać rodziny.[45]

Warto tu wspomnieć, że prokurator Sądu Okręgowego na początku stycznia 1950 roku sformułował akt oskarżenia, opierając się o zarzut „faszyzacji życia państwowego w Polsce z art. 3 dekretu z 22 stycznia 1946 roku”. Na tej podstawie Marchlewicza skazano na sześć lat pozbawienia wolności, pozbawienie praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres lat trzech. W połowie tego samego roku doszło do rozprawy rewizyjnej przed Sądem Najwyższym, w rezultacie której wyrok złagodzono do 18 miesięcy, zlikwidowano też karę dodatkową. Sąd nie uznał wiarygodności większości zgromadzonych w sprawie dowodów i dał wiarę jedynie kilku faktom z okresu 1927-1934. Co więcej, w pisemnym uzasadnieniu wyroku powołał się także na nieposzlakowaną opinię Marchlewicza w okresie okupacji[46].

W październiku 1950 roku, zaraz po wyjściu na wolność, Bronisław Marchlewicz wrócił do Otwocka. Poprosił o odpis wyroku Sądu Najwyższego wraz z uzasadnieniem i zorientował się, że w Centralnym Rejestrze Skazanych cały czas widniał zapis obejmujący kary dodatkowe. Ta – jak później ją określono – „pomyłka” oznaczała, że mężczyzna utracił prawa emerytalne, nie można było też zatrudnić go na posadzie państwowej. W rezultacie pozbawiono go możliwości podjęcia pracy zarobkowej w zawodzie[47]. W roku 1957 Sąd Wojewódzki miasta Warszawy potwierdził, że Sąd Najwyższy nie nałożył na Marchlewicza kar dodatkowych – do tego czasu imał się najróżniejszych prac, najczęściej marnie płatnych i zawdzięczanych przedwojennym kontaktom. W 1957 otrzymał zatrudnienie na stanowisku dyrektora administracyjnego Szpitala Miejskiego w Otwocku.[48]. Zmarł w 1972 roku.

 

 

BIBLIOGRAFIA:

Książki:

Arieh L. Bauminger, Sprawiedliwi wśród narodów świata, PWN, Warszawa 1994.

Andrzej Friszke, Polska – losy państwa i norodu 1939-1989, ISKRY, Warszawa 2003.

Andrzej Garlicki, Historia 1939-1996-97 Polska i świat, Wydawnictwo naukowe „Scholar”, Warszawa 1997.

Michał Grynberg, Księga Sprawiedliwych, PWN, Warszawa 1993.

Marian Kalinowski, red., Sto postaci, które wpisały się w historię Otwocka, Otwockie Towarzystwo Naukowo-Kulturalne, Otwock 2003.

Marian Kalinowski, red. Zarys dziejów miasta Otwocka, Społeczny Komitet Wydawania Monografii, Otwock 1996.

Marian Kalinowski, Żydzi Otwoccy 1916-1942, Otwockie Towarzystwo Naukowo-Kulturalne, Otwock 2002.

Calel Perechodnik, Czy ja jestem mordercą, ŻIH, Wydawnictwo Karta, Warszawa 1995.

Sylwia Szymańska, Ludność Żydowska w Otwocku podczas drugiej wojny światowej, ŻIH, Warszawa 2002.

 

Źródła internetowe:

Magazyn internetowy „Żydzi-Polacy-Chrześcijanie”.

http://www.forum-znak.org.pl/index.php?t=wydarzenia&id=3139.

https://policja.pl/pol/aktualnosci/80,Uhonorowano-oficera-Policji-z-czasow-II-wojny-swiatowej-medalem-Sprawiedliwy-wsr.html.

http://archiwum.otwock.pl/default.asp?ID=71&w=2.

https://hit.policja.gov.pl/hit/aktualnosci/195652,Rozne-odcienie-granatu.html.

https://righteous.yadvashem.org/?search=marchlewicz&searchType=righteous_only&language=en&itemId=5246705&ind=0.

https://righteous.yadvashem.org/?search=szpakowska&searchType=righteous_only&language=en&itemId=4697633&ind=0.

http://www.kki.com.pl/piojar/brygad/brygad/wspomn/odznacz/1.html.

 

Prasa:

„Po prostu policjant”, Gazeta Otwocka 1996, nr 5(54), s.13; nr 6(55) s. 17; nr 7(56), s.17; nr 8(57), s. 16-17, nr 9(58), s. 24-25; nr 10(59), s. 18-19; nr 11(60), s. 20-21.

„Różne odcienie granatu”, Policja 2005, nr 4 s.20-22.

 

Akta:

Prezydium Rady Ministrów, Komisja Rehabilitacyjna: Nr 0.III-48/3090/MB, akta Yad Vashem-349/1842, Archiwum Instytutu Naukowo-Badawczego, Żydowski Instytut Historyczny.

 

Przypisy

[1] Marian Kalinowski, Sto postaci, które wpisały się w historię Otwocka, Otwockie Towarzystwo Naukowo-Kulturalne, Otwock 2003, s. 74.

[2] Zbigniew Marchlewicz, Po prostu policjant, „Gazeta Otwocka”, 1996, rok VI, nr 5(54), s. 13.

[3] Tamże, s. 13.

[4] Tamże, s.17.

[5] Wyciąg z protokołu nr 3 posiedzenia plenarnego Miejskiej Rady Narodowej w dniu 23 marca 1948 roku, s. 2.

[6] Grażyna Bartuszek: Różne odcienie granatu, „Policja”, 2005, nr 4 / lipiec 2005, s. 22.

[7] Prezydium Rady Ministrów, Komisja Rehabilitacyjna: Nr 0.III-48/3090/MB, akta Yad Vashem-349/1842, Archiwum Instytutu Naukowo-Badawczego, Żydowski Instytut Historyczny, s. 15.

[8] Tamże, s. 11.

[9] Tamże, s. 14.

[10] Zbigniew Marchlewicz: Po prostu policjant, „Gazeta Otwocka”, 1996, rok VI, nr 5 (54), s. 17.

[11] Prezydium Rady Ministrów, Komisja Rehabilitacyjna: Nr 0.III-48/3090/MB, akta Yad Vashem-349/1842, Archiwum Instytutu Naukowo-Badawczego, Żydowski Instytut Historyczny, s. 9.

[12] Wyciąg z protokołu nr 3 posiedzenia plenarnego Miejskiej Rady Narodowej w dniu 23 marca 1948 roku, s. 1.

[13] Tamże, s. 2.

[14] Tamże, s. 13.

[15] Tamże, s. 10.

[16] Andrzej Rybacki, syn autora zeznań, został aresztowany przez kierownika Arbeitsamtu, Dietza. Na Dietza wydała wyrok śmieci i wykonała go Polska Podziemna. Marchlewicz doprowadził do uwolnienia Andrzeja Rybackiego mimo zatrzymania na wniosek pełniącego służbę administracyjną przedstawiciela niemieckich władz.

[17] Tamże, s. 17.

[18] Prezydium Rady Ministrów, Komisja Rehabilitacyjna: Nr 0.III-48/3090/MB, akta Yad Vashem-349/1842, Archiwum Instytutu Naukowo-Badawczego, Żydowski Instytut Historyczny, s. 14.

[19] Zbigniew Marchlewicz: Po prostu policjant, „Gazeta Otwocka”, 1996, rok VI, nr 8 (57), s.16.

[20] Główny Urząd Statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej, Drugi powszechny spis ludności z dnia 9 grudnia 1931 r., str. 3.

[21] https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/o/590-otwock/100-demografia/21502-demografia [21 VI 2023].

[22] https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/o/590-otwock/96-historia-miejscowosci/67550-historia-miejscowosci [21 VI 2023].

[23] Sylwia Szymańska, Ludność Żydowska w Otwocku podczas drugiej wojny światowej, ŻIH, Warszawa 2002, s. 45 i 52.

[24] Wyciąg z protokołu nr 3 posiedzenia plenarnego Miejskiej Rady Narodowej w dniu 23 marca 1948 roku, s. 2.

[25] Tamże, s. 3.

[26] Celel Perechodnik, Czy ja jestem mordercą?, ŻIH, Warszawa, 1994, s. 74.

[27] Tamże, str. 74.

[28] Prezydium Rady Ministrów, Komisja Rehabilitacyjna: Nr 0.III-48/3090/MB, akta Yad Vashem-349/1842, Archiwum Instytutu Naukowo-Badawczego, Żydowski Instytut Historyczny, s. 16.

[29] Magazyn internetowy „Żydzi-Polacy-Chrześcijanie”, http://www.forum-znak.org.pl/index.php?t=wydarzenia&id=3139 (21 VI 2023).

[30] https://righteous.yadvashem.org/?search=marchlewicz&searchType=righteous_only&language=en&itemId=5246705&ind=0 (21 VI 2023).

[31] https://righteous.yadvashem.org/?search=szpakowska&searchType=righteous_only&language=en&itemId=4697633&ind=0

[32] https://righteous.yadvashem.org/?search=szpakowska&searchType=righteous_only&language=en&itemId=4697633&ind=0

[33] Sylwia Szymańska, Ludność Żydowska w Otwocku podczas drugiej wojny światowej, ŻIH, Warszawa 2002, s. 87.

[34] https://righteous.yadvashem.org/?search=marchlewicz&searchType=righteous_only&language=en&itemId=5246705&ind=0 (21 VI 2023).

[35] https://righteous.yadvashem.org/?search=szpakowska&searchType=righteous_only&language=en&itemId=4697633&ind=0 (21 VI 2023).

[36] Grażyna Bartuszek: Różne odcienie granatu, „Policja”, 2005, nr 4, s. 21-22.

[37] Kalinowski, str. 75.

[38] Zbigniew Marchlewicz: Po prostu policjant, „Gazeta Otwocka”, 1996, rok VI, nr 9 (58), s. 24.

[39] Wyciąg z protokołu nr 3 posiedzenia plenarnego Miejskiej Rady Narodowej w dniu 23 marca 1948 roku, s. 3.

[40] Zbigniew Marchlewicz: Po prostu policjant, „Gazeta Otwocka”, 1996, rok VI, nr 9 (58), s. 25.

[41] akta Yad Vashem-349/1842, Archiwum Instytutu Naukowo-Badawczego, Żydowski Instytut Historyczny, s. 35.

[42] Zbigniew Marchlewicz: Po prostu policjant, w „Gazeta Otwocka”, 1996, rok VI, nr 10 (59), s. 18.

[43] Tamże, s. 18.

[44] Tamże, s.18.

[45] Tamże, s.19.

[46] Marian Kalinowski, Sto postaci, które wpisały się w historię Otwocka, Otwockie Towarzystwo Naukowo-Kulturalne, Otwock 2003, s. 76-77.

[47] Zbigniew Marchlewicz, Biografia Bronisława Marchlewicza, Archiwum Muzeum Ziemi Otwockiej.

[48] Tamże.

dr Anna M. Rosner