„Akcja” 2 listopada 1942: Zagłada Żydów w Bezirk Bialystok

Autor: dr Helena Datner, dr Katrin Stroll
2 listopada mija 80. rocznica rozpoczęcia przez Niemców akcji likwidacji ośrodków życia żydowskiego w Okręgu Białystok. Nad ranem oddziały niemieckie pod przewodnictwem najważniejszych części niemieckiej policji (Kommandeur der Sicherheitspolizei und des SD für den Bezirk Bialystok, KdS), która była głównym wykonawcą polityki eksterminacyjnej, oraz policji pomocniczej, złożonej z miejscowej ludności białoruskiej i polskiej, otoczyły jednocześnie kilkadziesiąt miejscowości, w których mieszkali Żydzi.
Bezirk_Bialystok_comp.jpg

Niemiecka mapa Bezirk Bialystok – okręgu białostockiego, lipiec 1944 r.

 

Dalsze postępowanie było wszędzie podobne: wyrzucenie z dotychczasowych miejsc zamieszkania, skoncentrowanie w pięciu położonych w różnych częściach Okręgu Białostockiego obozach przejściowych, oczekiwanie na wywiezienie do Treblinki lub Auschwitz. Operację udało się dokończyć w końcu stycznia[1]; zginęło ponad 100 tysięcy Żydów. Pozostało jedynie getto w Białymstoku.

Specyfika Okręgu Białostockiego

Bezirk Bialystok (Okręg Białystok) istniał od przełomu czerwca i lipca 1941 do sierpnia 1944 r.; obejmował znaczną część przedwojennego województwa białostockiego, pomniejszoną o suwalskie, a powiększoną o łomżyńskie i prużańskie. W skomplikowanych niemieckich strukturach administracyjnych miał status ziemi przyłączonej (ale nie włączonej) do Rzeszy; jako część Reichu zapewniał, do czasu,  nieco lepsze warunki mieszkańcom, w tym Żydom, niż inne podbite ziemie[2]. Od sierpnia 1941 r. na czele cywilnego zarządu Bezirk stanął, po krótkich rządach Wehrmachtu, potężny człowiek Hitlera, Erich Koch, jednocześnie Gauleiter Prus Wschodnich i Reichskomissar Ukrainy. Największymi gettami na tym terenie był Białystok i Grodno.

W momencie rozpoczęcia wojny istniało około 100 miejscowości, w których mieszkali Żydzi; choć na skutek likwidacji osiedli w położonych w pobliżu Puszczy Białowieskiej oraz rzezi i pogromów ich liczba zmniejszyła się już w pierwszej fazie okupacji niemieckiej. Zmieniała się też liczba mieszkańców w poszczególnych miejscach: w niektórych, na skutek eksterminacji, drastycznie zmniejszyła się, w innych, które przyjmowały rozbitków z likwidowanych miejscowości, powiększała się znacznie[3]. Do 2 listopada 1942 r. nie prowadzili jednak Niemcy systematycznej koncentracji Żydów w większych ośrodkach, a rok między jesienią 1941 a 2 listopada 1942 r. był okresem względnego spokoju.

Charakterystyczną cechą Okręgu było istnienie dużej liczby tzw. gett otwartych, istniejących głownie w mniejszych miejscowościach; o ich funkcjonowaniu wiemy niewiele. W niektórych Żydzi nie mogli mieszkać w tych samych domach, w których mieszkali chrześcijanie, domy należące do Żydów musiały być wyraźnie oznakowane, Żydzi nie mogli opuszczać miejsca zamieszkania. Układ gett otwartych, sądzić można, stwarzał lepsze warunki (również psychologiczne) do ucieczek; nasuwa się jednak pytanie, czy było dokąd uciekać? Sytuacja gett tego rodzaju stanowić może istotny obszar do badania stosunku Polaków do Żydów w sytuacji, kiedy Niemcy byli bezpośrednio nieobecni, a Żydzi wyjęci spod prawa.

Przynajmniej w niektórych gettach zamkniętych reżim, w porównaniu z tym, co znamy z Generalnego Gubernatorstwa, wydaje się lżejszy, np. w Białymstoku do pracy poza gettem wychodzili Żydzi samodzielnie.

W Okręgu spotykamy też, choć rzadziej niż na Wschodzie, podział ludności żydowskiej, jak w Grodnie, na dwa oddzielne getta, z odrębnymi Judenratami. Był to podział na „lepsze getto” fachowców i ich rodzin oraz getto „gorszych ludzi”. W ostatecznym rachunku nie miało to znaczenia: „lepsze getto” istniało o cztery miesiące dłużej. Podobny podział próbowano zastosować w Białymstoku, ale znany ze skutecznych kontaktów z niemieckimi urzędnikami lokalny Judenrat w porę niebezpieczeństwo rozpoznał i zażegnał[4].

Status niektórych gett się zmieniał – zwykle otwarte przekształcano w zamknięte, ale znamy także przypadek odwrotny[5]. Wskazuje to na sporą autonomię aparatu niemieckiego niższych szczebli, przynajmniej na omawianym terenie.

Zagłada Okręgu Białostockiego. Etap pierwszy: rok 1941

W pierwszym okresie władzy niemieckiej – między czerwcem a wrześniem 1941 r. – w Okręgu Białystok zginęło między 30 a 50 tysięcy Żydów[6]. Na liczbę tę składały się czerwcowo-lipcowe niemieckie mordy Żydów przede wszystkim w Białymstoku[7], mordy towarzyszące likwidacji w lipcu i sierpniu miasteczek w Puszczy Białowieskiej[8] (Żydów przesiedlano pod pretekstem niszczenia zaplecza dla partyzantki radzieckiej, przedtem spalono wsi białoruskie, a mieszkańców wypędzono), wreszcie „mordy sąsiedzkie”[9] w kilkudziesięciu miejscowościach.

Można twierdzić, ze eksterminacja Żydów, m.in. w Wąsoszu, Radziłowie, Jedwabnem, przeprowadzana  tuż po ataku Trzeciej Rzeszy na Związek Radziecki odbywała  się bez udziału Niemców. W chwili ustanowienia trwałej niemieckiej struktury administracyjnej w sierpniu lub wrześniu 1941 r., w każdej z akcji niemieckiej rolę chętnego pomocnika, a czasem także inspiratora, odgrywały oddziały miejscowej policji pomocniczej lub poszczególni mieszkańcy[10].

Wieści o mordach lipcowych docierały do Białegostoku: „Z powiatów szczuczyńskiego, grajewskiego, Tykocina, Wasiłkowa i innych pomniejszych miejscowości dochodzą wieści o potwornych masowych mordach dokonywanych na ludności żydowskiej za aprobatą niemiecką przez miejscową czarną reakcję i chuliganerię” – napisał Datner w roku 1945[11].

Ostateczna likwidacja gett Okręgu Białystok

2 listopada 1942 r. nad ranem jednocześnie niemal wszystkie getta Okręgu[12] zostały otoczone przez członków Sicherheitspolizei, w tym gestapo, z którymi współpracowały organy miejscowej administracji niemieckiej, a także wójtowie, oddziały Ordnungspolizei (czyli żandarmerii i Schutzpolizei), policji pomocniczej. Żydów transportowano zmobilizowanymi furmankami chłopskimi lub pędzono na piechotę, kierując do obozów przejściowych, tworzonych ad hoc w miejscach wskazanych przez Wehrmacht, zwykle w koszarach, w których poprzednio trzymano jeńców radzieckich[13]. Były to obozy w Zambrowie, Boguszach koło Grajewa, Kiełbasinie pod Grodnem, Wołkowysku i  Koszarach X Pułku Piechoty w Białymstoku.

koszary X Pułku_comp.jpg [491.14 KB]
Tablice upamiętniające zbrodnie niemieckie popełnione na terenie Koszar X Pułku Ułanów w Białymstoku.
Fot. Tomasz Wiśniewski

Opis drogi Żydów do tych obozów i pobytu tam pokazuje okrucieństwa ponad niemiecką normę. Te obozy zbiorcze „miały stać się przedsionkiem śmierci”[14]. Żydzi ginęli tam masowo z powodu okropnych warunków: „10 deka chleba dziennie i pół litra wody «zupy» z brukwi. Standardowe jest i zawszenie i wybuchające epidemie tyfusu i dyzenterii. Małe dzieci i starzy ludzie wymierają masami. Standardowy jest i reżym znęcania”[15]. Niemcy nie musieli w najmniejszym stopniu dbać o więźniów, wszyscy byli skazani na szybką śmierć[16], opóźnioną tylko przez kwestie logistyczne, takie jak stały problem braku dostatecznej liczby pociągów. Tym razem przeprowadzenie mordów hamowała bitwa stalingradzka, potem okres świątecznych przejazdów żołnierzy. Ponadto należało skoordynować trasy przejazdu w zależności od miejsca docelowego – Treblinki lub Auschwitz[17].

Po akcji listopadowej pozostały tylko trzy nietknięte getta: w Jasionówce (prawdopodobnie ze względu na produkcję dla Wehrmachtu) i Prużanie oraz getto „fachowców” w Grodnie. Pod koniec stycznia 1943 r. zlikwidowano getta w Jasionówce[18] i Prużanie[19], ostateczna likwidacja getta w Grodnie nastąpiła w marcu 1943 r. Bezirk Bialystok był już niemal judenrein. Pozostało tylko  jeszcze na kilka miesięcy getto białostockie. 

Akcja likwidacyjna Okręgu Białostockiego miała  jeszcze jedną cechę:  masowe ucieczki, zarówno w trakcie likwidacji gett, jak i podczas transportów do obozów śmierci[20].  Rozpoczynała się trzecia faza Zagłady. Współczesne  badania  prowadzą do wniosku, że tych, którym udało się wymknąć ostatecznej eksterminacji, było w skali kraju około 10%; w szczegółowo zbadanym powiecie bielskim, stanowiącym część Okręgu Białystok – 6%[21]. Dla tego terenu charakterystyczne były „wieloosobowe ucieczki z kilku gett”[22], a „większość  ukrywających się «skoczków» z czasem została wykryta i zginęła”[23]. Część tuż po ucieczce z getta lub skoku z pociągu był zabijana przez Niemców. Ci jednak, którym udało się uciec spod bezpośredniej kurateli niemieckiej i ukryć się, ginęła z ręki sąsiadów.

Szymon Datner na podstawie relacji powstałych tuż po wojnie pisał, że to od postawy ludności, polskiej i białoruskiej „zależał byt i życie” partyzantów, i zapewne wszystkich, którzy usiłowali ukryć się w lesie[24]. Wymienia czynniki, omownie, ale dostatecznie jasno, które sprzyjały i nie sprzyjały ukrywającym się Żydom, nie oceniając, które przeważały. Nie sprzyjał „niskim poziom intelektualny i społeczny”, „uprzedzenia religijne, narodowe” lub „pewne przekazy tradycjonalistyczne”, sprzyja: „wysoki poziom intelektualny”, „świadomość  społeczna”, „przyswojenie sobie idei walki o sprawy społeczne, a w szczególności przynależność (przed wojną) do radykalnych partii lewicowych”. Istnieje też, niezależny od wykształcenia czy świadomości społecznej, czynnik sprzyjający, jakim jest „wewnętrzna kultura człowieka”[25]. 20 lat wcześniej pisał wprost, ze poza terrorem niemieckim „tragiczną sytuację Żydów, którzy „ważyli się na ucieczkę pogarszał (…) jad nienawiści wszczepiany systematycznie i bezkarnie w ciągu długich lat przez ultranacjonalistyczną narodową demokrację, faszystowsko-rozbójniczy Obóz Narodowo-Radykalny i faszystowską sanację. Działała atmosfera niechęci, wytworzona na długo przed wojną przez niezmordowaną propagandę bojkotu ekonomicznego i towarzyskiego (…)”[26].

Mordy trzeciego etapu Zagłady były mordami indywidualnymi w tym sensie, że w wielu wypadkach znane są, zawarte w relacjach i zeznaniach sądowych, nazwiska ofiar i miejsce ich śmierci, a także nazwiska sprawców.  Na tle bezimiennych w znakomitej większości ofiar Zagłady jest to sytuacja wyjątkowa[27].

Sprawiedliwość, ale jaka?

Cipora Birman, członkini kibucu Tel-Chaj w Białymstoku, w liście – testamencie – do przyjaciół „gdziekolwiek są” pisała: „Przeklęty niech będzie, kto przeczytawszy niniejsze, zadowoli się westchnieniem i wróci do swych prac codziennych. Przeklęty, kto zadowoli się łzami i zapłacze nad naszymi duszami. Nie tego chcemy (…). Zemsta. (...) Pamiętajcie, spełnijcie nasze życzenie i wasz obowiązek”[28].

Żydzi, ginąc, pozostawiali potomnym w testamentach, które przyjmowały różną postać,  żądanie, by zbrodnia została pomszczona albo przynajmniej ukarana. Pojęcie sprawiedliwości implikuje niezbywalność kary za wyrządzone zło, a także możliwość wybaczenia. W tradycji  żydowskiej  wybaczyć może tylko ten, komu zło uczyniono, morderstwa więc wybaczyć nigdy nie można.

Powojenny proces wymierzania sprawiedliwości toczył się wyboiście, zależał od  specyfiki kraju, w którym przebiegał, momentu, w którym został rozpoczęty oraz od tego, kogo dotyczył. W Polsce karanie zbrodniarzy niemieckich, wobec których powiódł się proces ekstradycji, przebiegało sprawnie, opinia publiczna wspierała go w całej rozciągłości[29], a instytucje żydowskie dostarczały dokumentacji[30] i ekspertyz. Żydzi wymierzali też sprawiedliwość członkom własnego społeczeństwa. Pod koniec lat 40. w Niemczech proces przywracania sprawiedliwego ładu zahamował: zimna wojna między blokiem wschodnim a Zachodem wymagała wzmocnienia Niemiec i odstąpienia od ich demilitaryzacji; z niemieckich więzień na mocy porozumienia z aliantami wypuszczano masowo w 1951 r. osadzonych i już skazanych zbrodniarzy, a proces denazyfikacji kraju został wstrzymany[31].

Stanowiska państwowe mogli już obejmować pracownicy aparatu państwa Hitlera. W 1951 r. kanclerz Konrad Adenauer mówił w Bundestagu o zbrodniach nazistowskich popełnionych „w imieniu Niemców”, ale nie „przez Niemców”. Sądy w Niemczech umocniły mit, że grupa niemieckich sprawców Zagłady była względnie mała i że społeczeństwo niemieckie nie brało udziału w zbrodniach. Tylko kilka procesów przeciwko zbrodniarzom w Niemczech zakończyło się skazaniem. Z badań wynika, że od 1945 do 2005 r. przeprowadzono śledztwa przeciwko ponad 170 tysiącom (172 294) podejrzanych. Oskarżenie wniesiono przeciwko około 10% z nich, czyli 16 740 osobom. Z tej liczby skazano tylko 13 952 osoby, w tym tylko 2510 za zbrodnie zabójstwa[32]. Z tego wynika, ze społeczeństwo niemieckie uznało, że może żyć z mordercami będącymi jego częścią. Ci, którzy przeżyli Zagładę, mogli czuć niepewność i  gniew. Na tym tle polski wymiar sprawiedliwości jawił się jako w pełni spełniający swą powinność[33].

Całkowicie inny obraz działania polskich władz sądowniczych uzyskujemy, kiedy przechodzimy do sprawy sądzenia Polaków za zbrodnie na Żydach. Sędzia Andrzej Rzepliński do pierwszego procesu jedwabieńskiego przyłożył miarę procesu rzetelnego. Proces okazał się nierzetelny na wielu wymiarach, konkluzja zaś brzmiała:

lokalni funkcjonariusze prawa, UB, prokuratorzy, wreszcie sędziowie w Łomży i Białymstoku mogli –  kierowani nie potrzebą sprawiedliwego rozstrzygnięcia sprawy, ale niechęcią dania satysfakcji jej ofiarom – zawiązać  swoisty spisek.[34]

Celem tego spisku było maksymalne zawężenie okoliczności, liczby osób pociągniętych do odpowiedzialności, oraz zakresu odpowiedzialności karnej tych osób mimo, iż posiadano wiedzę o okolicznościach, przebiegu oraz rozmiarach ludobójczego aktu w Jedwabnem a także jego domniemanych sprawcach.[35]

Spisek nie musiał mieć formy artykułowanej zmowy, mógł odbywać się na zasadzie oczywistości wspólnych antysemickich przekonań oskarżonych i sędziów. W procesie jedwabieńskim przesłuchano jednego żydowskiego świadka, choć także inni byli dostępni, a sąd przechodził do porządku dziennego nad masowo odwoływanymi w trakcie rozpraw zeznaniami, składanymi podczas śledztwa. Do podobnych konkluzji doszedł Andrzej Żbikowski, analizując ponad 60 procesów, jakie odbyły się w latach 1945-1958 w sprawie udziału Polaków w mordach na Żydach.[36] Andrzej Kornbluth swoją analizę oparł z kolei na około 150 procesach o zbrodnie na Żydach, toczonych w latach 1946-1949 na obszarze Mazowsza[37]. Jego wnioski wspierają tezy Rzeplińskiego; sięga on też do okresu międzywojennego, kiedy sądy podobnie nie działały w imię sprawiedliwości, ale obrony Polaków, nawet w obliczu czynów ewidentnie przestępczych.    

Zagłada w Bezirk Białystok była od marca 1966 r. do kwietnia 1967 r. przedmiotem procesu przed sądem w Bielefeld przeciwko czterem byłym członkom policji bezpieczeństwa: szefowi Wilhelmowi Altenlohowi oraz jego trzem podwładnym (Lotharowi Heimbachowi,  Heinzowi Errelisowi  i Richardowi Dibusowi), oskarżonym m.in. o udział w deportacjach Żydów z Białegostoku, Grodna, Zambrowa i Prużany do obozów zagłady w Auschwitz i Treblince. Altenloh, Heimbach (były szef referatu IV gestapo w Białymstoku), Errelis (szef KdS w Grodnie) i Dibus (członek KdS w Białymstoku) zostali oskarżeni o mordy w gettach w Białymstoku i Grodnie oraz o uczestnictwo w zorganizowania trzech serii deportacji Żydów do Auschwitz i Treblinki: z Zambrowa w styczniu 1943 r., z Grodna w styczniu i lutym 1943 r. oraz z Białegostoku w lutym i sierpniu 1943 r. W sprawie deportacji Żydów z Grodna i z Białegostoku sąd przysięgłych skazał oskarżonych „za zbiorowe pomaganie w zbiorowym mordzie”.

Narrację prawną sądu charakteryzuje rozumienie Zagłady jako zbrodni państwa niemieckiego popełnionej przez tzw. głównych sprawców (Haupttäter) – dowódców nazistowskich Hitlera, Himmlera, Heydricha, Müllera etc. – którym pomagali niemieccy współwinni i wspólnicy. Sąd podkreślał odpowiedzialność Reichssicherheitshauptamt (RSHA) w Berlinie, który zorganizował i skoordynował Zagładę europejskich Żydów, pomijając równocześnie inicjatywę lokalnego urzędu policji bezpieczeństwa (KdS). Oskarżeni zostali przedstawieni w procesie jako niechętnie biorący udział w deportacjach i niekierujący się niskimi pobudkami, inaczej niż ich przełożeni. Owa sądowa narracja egzemplifikuje dążenie do uniewinnienia niemieckiego społeczeństwa jako całości. Oskarżeni otrzymali bardzo łagodne wyroki: 8, 9, 8 i 5 lat więzienia[38].

Podobnie w przypadku deportacji styczniowych – w styczniu 1943 r. Niemcy deportowali do Auschwitz Żydów z  Augustowa, z  Zambrowa, z  Łomży, z  Grodna, z Sokółki, z Krynek, z Prużany i z Wołkowyska – sąd zajął się tylko deportacjami z Zambrowa, Łomży, Grodna i Prużany, ponieważ członkowie KdS z innych miejscowości nie zostali oskarżeni. Sąd był przekonany o tym, że w grudniu 1942 r. Altenloh otrzymał od RSHA w Berlinie rozkaz zorganizowania deportacji Żydów z Okręgu Białystok w styczniu 1943 r. Jednakże rozkaz RSHA nie został odnaleziony, a więc nie został przedstawiony w sądzie. Fakt, że Altenloh już przed lutym 1943 r. miał pełną świadomość wyroku śmierci wydanego przez tzw. sprawców głównych na Żydów, wydał się sądowi „prawdopodobny”, jednak „ostatecznie nieudowodniony”. Dlatego też sąd przysięgłych skazał go w sprawie Grodna jedynie za współudział w deportacjach w lutym 1943 r. Nie został natomiast pociągnięty do odpowiedzialności karnej za zorganizowanie w styczniu 1943 r. deportacji do Auschwitz z Grodna, Zambrowa, Prużany, Sokółki i Wołkowyska. W tych wypadkach nie udało się udowodnić oskarżonemu, że wiedział wtedy o tym, że deportowani zostaną  zamordowani w Auschwitz-Birkenau.

Fakt, że temat deportacji Żydów z Prużany został w trakcie procesu poruszony, jest jednak zasługą sądu w Bielefeld. Deportacja Żydów z Prużany w styczniu i lutym 1943 r. czterema pociągami z dworca w Oranczycach została po raz pierwszy ujawniona nie przez prokuraturę, ale przez sąd przysięgłych w Bielefeld podczas rozprawy głównej[39].  Sąd wystąpił w roli historyka, odtwarzając przebieg wydarzeń, których do tego czasu w niemieckiej historiografii na temat Zagłady nie ustalano. Oto  przykład: między 17 i 22 listopada 1943 r. Niemcy deportowali do Auschwitz z getta drugiego w Grodnie od  8 do 10 tysięcy Żydów. Część mieszkańców tego getta, która była jeszcze potrzebna Niemcom jako robotnicy, mogła przeprowadzić się do getta pierwszego. Między 9 listopada i 20 grudnia 1942 r. Niemcy deportowali 23 000 więźniów Kiełbasina[40], którzy pochodzili przede wszystkim z Grodna, na śmierć do Auschwitz i Treblinki[41]. Straszne warunki życia w Kiełbasinie opisywał przed sądem w Bielefeld świadek Ber Shulkes.[42] Sąd w Bielefeld ustalił, że Altenloh dostał rozkaz deportacji z Berlina i że przekazał go Errelisowi, który przeprowadził i kierował deportacjami w tym okresie[43]. Ani Errelis,  ani Altenloh nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności za tę zbrodnię.

W większości przypadków oskarżeni nie zaprzeczali swojemu uczestnictwu w deportacji. Nie przyznawali się jednak, że wówczas wiedzieli, iż wywozili Żydów na śmierć. Aby skazać oskarżonych, sąd musiał udowodnić im zamiar morderstwa i to, że posiadali wówczas tę wiedzę. Sędziowie przeprowadzili śledztwo podczas procesu – rzecz wyjątkowa i rzecz nieprzewidziana w kodeksie postępowania karnego. Pisząc listy do różnych archiwów w Niemczech i zagranicą (np. do Yad Vashem i Głównej Komisji Zbrodni Hitlerowskich w Polsce), zebrali dokumenty, a także poszukiwali dodatkowych świadków. Podczas rozprawy głównej zeznawało prawie 200 świadków.

Niemcy przed sądem wspominali wydarzenia bezosobowym, abstrakcyjnym i zaciemniającym przebieg wydarzeń językiem. Z kolei Żydzi, którzy przeżyli i zostali powołani na świadków, opowiadali o wydarzeniach najczęściej w sposób bardzo konkretny i obrazowy. Opisywali okropną rzeczywistość, która kryła się za eufemizmami „likwidacja getta” albo „likwidacja prowincji”.

 

 

Przypisy:

[1] Poza pozostałościami jednego z dwóch gett w Grodnie, ostatecznie zlikwidowanego w marcu 1943.

[2] Martin Dean, Gospodarka wyzysku: „warunki życia” w gettach na Kresach Wschodnich, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały”, nr 3 (2007), s. 122.

[3] Przykładem może być Prużana, która przyjęła jesienią 1941 r. uchodźców wypędzonych rozkazem niemieckim z getta Białostockiego, które miało być „rozgęszczone”; przyjmował także rozbitków z innych miejsc Okręgu, m.in. ze zlikwidowanych osiedli białowieskich. Szymon Datner, Eksterminacja ludności żydowskiej w Okręgu Białostockim, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” nr 60 (1966), s. 9.

[4] Tamże, s. 16.

[5] W miasteczku Michałowo wepchnięto Żydów do 12 zagród chłopskich i kilku zrujnowanych budynków fabrycznych. Sytuacja była nie do wytrzymania, po trzech tygodniach zjawił się komendant cywilny i Żydzi wrócili do swych domów „o ile nie były już pozajmowane przez miejscową ludność”. Tamże.

[6] D. Libionka szacuje liczbę zamordowanych na 30-50 tysięcy. Dariusz Libionka, Zagłada Żydów w Generalnym Gubernatorstwie, Państwowe Muzeum na Majdanku, Lublin 2017, s. 75. Datner szacuje na 40-50 tysięcy. Tamże,  s. 23.

[7] Niemcy od razu po wkroczeniu do Białegostoku spalili kilkuset Żydów w wielkiej synagodze. W lipcu złapali i rozstrzelali w dwóch turach ponad 4 tysiące Żydów, Szymon Datner, Walka i Zagłada Białostockiego getta, Wydanie Krytyczne Prac Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej, ŻIH, Warszawa 2014, s. 35 (pierwsze wydanie 1946).

[8] Skupisko Żydów z Białowieży zlikwidowano 13 lipca, 15 lipca z Narewki. Kobiety i dzieci przewieziono do getta w Kobryniu, mężczyzn  z Narewki rozstrzelano,  kilka dni później zlikwidowano Szereszewo, część mężczyzn po drodze do gett poleskich, Antopola i Drohiczyna, wymordowano. Na początku sierpnia zlikwidowano Hajnówkę, mężczyzn pognano na piechotę (64 km), do Prużany w straszliwym marszu. Datner pisał, ze powyższe zbrodnie dokonane zostały przez Niemców, tylko wiceburmistrz Narewki „wziął udział w zbrodni, prowadząc jadowitą antyżydowską agitację”. Datner, Eksterminacja ludności żydowskiej, s. 21–22.   

[9] Określenie zaczerpnięte od Mirosława Tryczyka, Miast Śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów, Wydawnictwo RM, Warszawa 2015. W tej pracy zbiór materiałów ze śledztw (zeznania świadków, Polaków i Żydów) w procesach o mordy na Żydach na omawianych terenach. Zbiór relacji żydowskich, głownie z Archiwum ŻIH w: S. Szymańska, A. Żbikowski, Relacje ocalałych Żydów o losach ludności żydowskiej w Łomżyńskiem i na Białostocczyznie po 22 czerwca 1941, w: Wokół Jedwabnego, redakaj Paweł Machcewicz, Krzystof Persak, IPN Wraszawa 2002, t. II, s. 179–374. 

[10] Anna Bikont pisała o co najmniej dwudziestu miejscowościach, w których Polacy byli wykonawcami lub współpracownikami Niemców w dziele mordowania Żydów. Anna Bikont, My z Jedwabnego, Warszawa 2004, s. 347. Przedwojenny antysemityzm jako podstawowy kontekst pogromów w czasie wojny oraz samorzutne organizowania się Polaków do prześladowania Żydów i komunistów Tryczyk, Miasta śmierci, op. cit.

[11] Datner, Walka i zaglada białostockiego ghetta, op. cit. s.  35. „Czarna reakcja” to skrajnie prawicowe, antysemickie elementy, określenie często używane w narracji lewicowej.

[12] Również getto białostocki zostało  zamknięte i otoczone przez Niemców, ale szybko okazało się, ze nie podlega  listopadowej „ewakuacji”.

[13] Większość jeńców radzieckich zmarła na skutek panujących w obozach straszliwych warunków i traktowania.

[14] Szymon Datner, Opinia biegłego w procesie szefa referatu żydowskiego w białostockim Gestapo (1942-1944) Fritza Gustawa Friedla, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” nr 99 (1976), ss. 41–57, tu: s. 46.

[15] Ibid., s. 46.

[16] W obozach tych Żydów nie wysyłano do pracy, czekali na wysłanie na śmierć i masowo wymierali; wyjątkiem był Wołkowysk, w którym część więźniów pracowała.

[17] Opis  akcji wysiedleńczej w Sz. Datner, Eksterminacja ludności żydowskiej .., op. cit. Wiedza o wywożeniu do Auschwitz  jeszcze  w roku 1945 nie była powszechna, Datner w Walce i Zagładzie (s. 42) wspomina tylko Treblinkę; w getcie mówiono „Tremblinka”. 

[18] „Skupisko żydowskie w Jasionówce [...] zostało całkowicie zlikwidowane 25 stycznia 1943 roku. Na miejscowym rynku zgromadzono ponad 2000 Żydów, których trzymano na mrozie przez długie godziny, znęcając się nad nimi okrutnie. Następnie przewieziono ich zmobilizowanymi furmankami chłopskimi do Knyszyna, załadowano do postawionych wagonów kolejowych i odtransportowano do Treblinki.”

Datner, Szkice do studiów nad dziejami żydowskiego ruchu partyzanckiego w okręgu białostockim 19411944, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” nr 73 (1970), s. 19.

[19] Niemcy deportowali Żydzi z Prużany w styczniu i lutym 1943 roku czterema pociągami z dworca w Oranczycach. Z dokumentu Dyrekcji Komunikacji Rzeszy w Mińsku (Reichsverkehrsdirektion Minsk) z 27 stycznia 1943 r. wynika, że „Komendant Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Białymstoku telefonicznie poprosił o wywiezienie 2200 Żydów pociągami specjalnymi z Orańczyc do Auschwitz w dniach 28, 29, 30 i 31 stycznia”. Por. Landesarchiv NRW, Abteilung Ostwestfalen-Lippe, D 21 A, 6251. Kolejny dokument mówi o „pociągach specjalnych” z Orańczyc do Auschwitz oznaczonych numerami Pj 99, 101, 103 i 105. Według tego dokumentu do Auschwitz wywieziono: 29 stycznia 2612 Żydów, w tym 518 dzieci poniżej 10. roku życia; 30 stycznia 2450 Żydów, w tym 457 dzieci poniżej 10. roku życia; 31 stycznia 2834 Żydów, w tym 750 dzieci poniżej 10. roku życia, a 1 lutego 1265 Żydów, w tym 95 dzieci poniżej 10. roku życia. Kolej Rzeszy dzieci żydowskie poniżej dziesiątego roku życia przewoziła na śmierć za połowę ceny (dzieci do 4. roku Reichsbahn przewoziła gratis. Z tego powodu poddano więk dzieci.

[20] Datner, Szkice, s. 26. Na przykład z Suprasla spośród 400 Żydów na miejsce zbiórki stawiło się 170, z Zambrowa zbiegła polowa Żydów tego miasta, w Sokołowie z 1800 Żydów stawiło się 850, s. 22–23. Do liczb określanych na podstawie jednego źródła należy podchodzić ostrożnie, natomiast masowość ucieczek nie ulega wątpliwości.

[21] Barbara Engelking, Jan Grabowski, Wstęp, w: Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski pod redakcją Barbary Engelking i Jana Grabowskiego, Warszawa 2018, s. 31. 10 procent ukrywających się po likwidacji gett to mediana dla 9 badanych powiatów; dla bielskiego procent ten wynosi 6, tamże, s. 29.

[22] Barabara Engelking, Powiat bielski, w: Dalej jest noc, s. 117.

[23] „Skoczkami” („di springer”) nazywano skaczących z pociągów śmierci. Datner, Szkice, s. 20.

[24] Datner, Szkice, s. 49.

[25] Tamże.

[26] Datner, Walka i zagłada, op. cit. s. 42–43. O polskim nacjonalizmie jako podstawowym kontekście pogromu Żydów Mirosław Tryczyk, Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów, op.cit.

[27] Datner, Szkice.

[28] „Do moich drogich towarzyszy, gdziekolwiek jesteście”, 1 marca 1943, Podziemne Archiwum Getta Białostockiego (Archiwum Mersika-Tamarofa), tłum. Szymon Datner, archiwum domowe.

[29] Alexander V. Prussin, Polska Norymberga: siedem procesów przed Najwyższym Trybunałem Narodowym, 19461948, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” nr 9 (2013), s. 116–140.

[30] A. Rozenberg-Rutkowski, Działalność Żydowskiego Instytutu Historycznego w dziedzinie ścigania przestępców wojennych i kolaborantów, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego przy Centralnym Komitecie Żydów Polskich”, marzec 1950, s. 15–17.

[31] W roku 1949 Alianci zadecydowali, ze przestępcy wojenni będą sądzeni przez niemieckie sądy według niemieckiego prawa; między 1950 a 1955 r. tylko 608 oskarżonych zostało skazanych, „liczba niezwykle skromna”, Annette Wieviorka, The Era of the Witness. Translated from the French by Jared Stark, New York 2006, s. 63.

[32] Andreas Eichmüller, Die Strafverfolgung von NS-Verbrechen durch westdeutsche

Justizbehörden seit 1945, „Vierteljahreshefte für Zeitgeschichte“ 56 (2008), s. 621–640.

[33] Szymon Datner, Nowe źródła w badaniu historii ostatniej wojny, referat wygłoszony na sesji wyjazdowej Żydowskiego Instytutu Historycznego w Szczecinie, marzec 1951, archiwum domowe. Skazany w Polsce Gustaw Friedl, odpowiedzialny bezpośrednio za likwidację Okręgu Białystok, w Niemczech mógłby, zdaniem Datnera, ujść odpowiedzialności. 

[34] Andrzej Rzepliński, Ten jest z ojczyzny mojej?, s. 458.

[35] Tamże, s. 458.

[36] Andrzej Żbikowski, Pogromy i mordy ludności żydowskiej w Łomżyńskiem i na Białostocczyźnie latem 1941 w świetle relacji ocalonych Żydów i dokumentów sądowych, w: Wokół Jedwabnego, red. P. Machcewicz, K. Persak, t.1, IPN, Warszawa 2002, s. 171, 171, 176, 204, 211.   

[37] Andrzej Kornbluth, „Jest wielu Kainów pośród nas”. Polski wymiar sprawiedliwości a Zagłada, 19441956, „Zagłada Zydów. Studia i Materiały”, nr 9 (2013), s. 157-172.

[38] Dwaj z oskarżonych (Altenloh i Heimbach) zostali dodatkowo uznani za winnych zorganizowania egzekucji 100 białostockich Żydów podczas pierwszej deportacji w lutym 1943 roku. Zamordowano wówczas w getcie stu Żydów w odwecie za akt oporu Iccoka Małmeda. Małmed rzucił żrący kwas w twarz niemieckiego policjanta, który włamał się do jego domu, aby go deportować. Niemiec został oślepiony substancją i przez pomyłkę zastrzelił drugiego Niemca. Jako odwet za czyn oporu Małmeda członkowie KdS wybrali 100 Żydów i rozstrzelali ich. Sąd stwierdził, ze Altenloh złożył raport do RSHA dotyczący napadu, Urząd RSHA z kolei kazał rozstrzelać 100 Żydów. Według sądu po otrzymaniu rozkazu od RSHA, Altenloh przekazał go swojemu podwładnemu Heimbachowi i zlecił mu zorganizowanie oraz przeprowadzenie egzekucji. Wyrok 5 Ks 1/65, [w:] Landesarchiv Nordrhein-Westfalen, Abteilung Ostwestfalen-Lippe, D 21 A, 6194.

[39] Por. Katrin Stoll, Rozkład jazdy tylko w jedną stronę. Przesłuchania byłych urzędników Reichsbahnu na temat deportacji Żydów z Prużan do Auschwitz w 1943 r., „Zagłada Żydów” nr 12 (2016), ss. 281–297.

[40] 19/20 grudnia 1943 r. Niemcy zamknęli obóz w Kiełbasinie. Por. Christian Gerlach, Kalkulierte Morde. Die deutsche Wirtschafts- und Vernichtungspolitik in Weißrussland 1942–1944, Hamburg: Hamburger Edition, 2000, s. 728.

[41] Ibid., s. 728.

[42] Por. Katrin Stoll, Hitler’s Unwilling Executioners? The Representation of the Holocaust through the Bielefeld Białystok Trial, w: Holocaust and Justice. Representation and Historiography of the Holocaust in Post-War Trials, redakcja David Bankier i Dan Michman, Jerusalem, Yad Vashem 2000, ss. 159–193, tu ss. 185–186.

[43] Landesarchiv NRW, Abteilung Ostwestfalen-Lippe D 21 A, 6194, wyrok 5 Ks 1/65, s. 186.

dr Helena Datner, dr Katrin Stroll   historyczka, socjolożka, pracowniczka naukowa ŻIH / historyczka i badaczka Zagłady, pracowniczka naukowa w Imre Kertész Kolleg, Friedrich-Schiller-Universität Jena, Niemcy