„Byłem głuchy w świecie nie dla głuchych”. Historia Gersona (Gienka) Bergmana

Autor: Szymon Pietrzykowski
25 września obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Osób Głuchych i Języka Migowego. Z tej okazji warto przyjrzeć się biografii Gersona (Eugeniusza/Gienka/Eugene’a) Bergmana. Przeżył getto łódzkie i warszawskie, brał udział w powstaniu warszawskim. We wczesnej fazie okupacji utracił słuch. Po wojnie wyemigrował do USA. Niepełnosprawność nie przeszkodziła mu w późniejszej błyskotliwej karierze akademickiej.
Grafiki na stronę(34).png

Rodzina Bergmanów – Sara/Sala, Pejsach, synowie Dawid, Baruch/Bronisław i Gerson/Eugeniusz (wg. wzrostu i starszeństwa), Poznań, 1935 r.; Eugene Bergman / McFarland & Company, Inc., Publishers

 

Przedwojenne życie w Poznaniu

Urodził się 6 września 1932 r. w Poznaniu. Do 1939 r. mieszkał wraz z rodziną w skromnym jednopokojowym mieszkaniu przy ul. Żydowskiej 32. Budynek zachował się do dzisiejszego dnia. Jego rodzice pochodzili z byłej Kongresówki. Ojciec Pejsach urodził się w 1892 r. w Widawie (powiat łaski). Wychowywał się w ubogiej, ortodoksyjnej rodzinie. W czasie pierwszej wojny światowej służył w armii niemieckiej, a po powrocie z frontu pracował przez pewien czas w zakładzie włókienniczym w Łodzi – tam spotkał tam przyszłą żonę, Sarę (Salę) z d. Kaganowską. Wywodziła się z wyższych sfer, jej ojciec był manufakturzystą tekstylnym, odebrała dobre wykształcenie (do szkoły odwoziła ją konna dorożka), przez pewien czas pracowała jako nauczycielka. Gienek następująco wspomina swych rodziców:

„Matka posługiwała się znakomitą polszczyzną, w przeciwieństwie do ojca, którego pierwotnym językiem był jidysz. W domu posługiwaliśmy się oboma językami – matka mówiła do nas po polsku, a ojciec w jidysz. Matka zaczytywała się w polskich powieściach, np. Sienkiewicza czy Żeromskiego, podczas gdy ojciec uwielbiał czytać Szolema Alejchema, Icchoka Lejba Pereca, Mendele Mojchera Sforima i pozostałych żydowskich autorów z ich zachwycającymi przypowieściami i na wpół czułymi, na wpół humorystycznymi opowieściami o życiu w sztetlach. Wspólnie z braćmi wychowywaliśmy się zatem w domu dwujęzycznym. Pomimo tych lingwistycznych różnic moi rodzice byli zgodną, kochającą się parą” (za: E. Bergman, Survival Artist: A Memoir of the Holocaust, Jefferson, NC-London 2009, s. 18; tłumaczenie tego i pozostałych cytatów: Sz. Pietrzykowski)

W 1922 r. urodził się ich najstarszy syn, Dawid. Rok później przenieśli się do Poznania. Tu na świat przyszli ich dwaj kolejni synowie, obaj we wrześniu – Baruch/Bronisław w święto Jom Kipur w 1925 r., Gerson/Eugeniusz siedem lat później. Pejsach otworzył niewielki sklepik z bławatami przy przylegającej do Żydowskiej ul. Kramarskiej 27 (rejon ten, tzw. „żydowski kwartał”, zamieszkiwali pierwsi żydowscy osadnicy w Poznaniu już w połowie XII w.). W prowadzeniu interesu pomagała mu żona i synowie. Zakupywał zaopatrzenie w rodzinnych stronach, dzięki czemu mógł zaoferować dobrej jakości produkty po atrakcyjnych cenach. ). W prowadzeniu interesu pomagała mu żona i synowie. Zakupywał zaopatrzenie w rodzinnych stronach, dzięki czemu mógł zaoferować dobrej jakości produkty po atrakcyjnych cenach.

Jego stałą klientelą byli chłopi z okolicznych miejscowości, którzy dwa razy w tygodniu, w dni handlowe, przyjeżdżali do Poznania powozami konnymi, by sprzedawać produkty rolne, owoce, warzywa, jajka, ptactwo czy wędliny na placu w okolicach ratusza – a za uzyskany nadliczbowy dochód dokonywali zakupów u Bergmana. Konkurencję tę usiłowali zwalczać Polacy, m.in. właściciel pobliskiego wielkiego domu towarowego Franciszek Woźniak. Wynajmował on tzw. pikieciarzy – ludzi, którzy stali przy wejściu do żydowskich sklepów, kramików czy lokali gastronomicznych z napisem „Nie kupuj u Żyda”. Jednym z takich pikieciarzy był dobrze znany Bergmanom sąsiad z ul. Żydowskiej, niejaki pan Jakubowski. Jak stwierdza Gienek, niekoniecznie motywował nim antysemityzm, równie istotnymi czynnikami (zwłaszcza w kryzysowych latach 30.) były bezrobocie i bieda: „Cała ta sprawa w gruncie rzeczy była farsą, gdyż w rzeczywistości był on dobrym znajomym mego ojca i mieli w zwyczaju ucinać przyjazne pogawędki, gdy mieli pewność, że nie obserwuje ich jeden z patronów Jakubowskiego” (za: Ibidem, s. 23). Praktyki te nie były w stanie odstraszyć większości klientów – ci, którzy nie chcieli być uwiecznieni na zdjęciach publikowanych w poznańskim antysemickim piśmie „Pod Pręgierz”, umawiali się po odbiór zakupionych rzeczy w godzinach wieczornych, tylnymi drzwiami.

Mieszkanie Bergmanów znajdowało się w jedynej kamienicy przy ul. Żydowskiej w całości wynajmowanej przez rodziny żydowskie. Warunki były nader skromne – zajmowali niewielkie, jednopokojowe lokum z toaletą na korytarzu. Nie dysponowali ciepłą wodą, obmywali się wyłącznie zimną. Wyjątek stanowiły piątki – korzystano wówczas z rytualnej łaźni należącej do miejscowej gminy wyznaniowej. Żywność przechowywali w wyznaczonym miejscu w chłodnej piwnicy budynku. Każdej zimy wysypywano tam węgiel i ziemniaki przywożone na konnych powozach. W małym i ciemnym aneksie kuchennym, przyłączonym do pokoju, królowała polska służąca i kucharka, Zosia Kubiak. Rodzice wyrzucili ją z domu, gdy zaszła w ciążę, będąc jeszcze nastolatką. Bergmanowie przygarnęli ją do opieki nad Gersonem, po czym została już u nich na stałe. Spała w kuchni, za zasłoną. „W tamtych czasach usługi domowe były bardzo tanie i nawet rodziny z niższej klasy średniej, takie jak nasza, mogły sobie na to pozwolić” (za: Ibidem, s. 24).

Poznań_-_Dom_mieszkalny,_ul._Żydowska_32_-_MF-IMG_1641.JPG [2.27 MB]
Kamienica przy ul. Żydowskiej 32 w Poznaniu, w której Bergmanowie mieszkali w latach 1923-1939 pod numerem 5;
domena publiczna

 

Bergmanowie asymilowali się w kulturze polskiej, o czym świadczył chociażby świecki nieortodoksyjny ubiór czy posługiwanie się charakterystycznymi zdrobnieniami (Dadek, Bronek, Gienek), z drugiej zaś strony rytm ich codziennego życia wciąż wyznaczały żydowskie święta i rytuały. Jak pisze Gienek, nie dostrzegali w tym żadnej sprzeczności. „Mieszkaliśmy w samym sercu niewielkiej żydowskiej społeczności. Choć nie było murów getta, jej członkowie skupili się w obrębie kilku sąsiadujących ze sobą przecznic, zamiast rozproszyć się po całym Poznaniu. Wygodniej im się żyło w samowystarczalnej enklawie – z własnymi szkołami, świątyniami i instytucjami komunalnymi – nawet jeśli otrzymali je w spadku po niemieckich współwyznawcach – oraz znajomymi obyczajami religijnymi. Nawiązywali przyjazne stosunki z Polakami, lecz następowało to zawsze na indywidualnych zasadach. Tatuś był lubiany przez swych polskich klientów, a dzięki Zosi poznałem swego polskiego przyjaciela, jej synka Henia” (za: Ibidem, s. 30).

[2](1).jpg [43.08 KB]
Bracia Gienek i Bronek Bergmanowie podczas jednego z wielu rodzinnych spotkań, 1995 r., 
Eugene Bergman / McFarland & Company, Inc., Publishers

 

Początek wojny. Utrata słuchu

Wrzesień 1939 r. położył kres tej rzeczywistości. Złowrogi zwiastun tego, co miało wkrótce nadejść, przyniósł schyłek października 1938 r., kiedy do Polski deportowanych zostało z Niemiec 17 tys. Żydów o polskich korzeniach. Większość z nich trafiła do przygranicznego Zbąszynia, gdzie utworzony został obóz przejściowy. Część przyjęła gmina żydowska w Poznaniu (a także inne gminy z całej Polski), która przydzieliła ich m.in. do prywatnych mieszkań, w tym do Bergmanów.

Wojna rozpoczęła się niespełna rok później. Z racji niewielkiej odległości od granicy niemieckiej okupacja Poznania rozpoczęła się dość wcześnie. Jedną z licznych represji, które spotkały ludność polską i żydowską, było przywłaszczenie ich dotychczasowej działalności handlowo-usługowej przez Niemców. Wiązało się to z utratą podstawowego źródła dochodów i nieuchronną biedą. Pejsachowi wraz z dwoma najstarszymi synami udało się potajemnie opróżnić całą zawartość sklepu przed jego konfiskacją.

Na początku okupacji Gersona spotkało nieszczęśliwe zdarzenie, którego skutki odczuwał przez resztę życia. Pewnego dnia  kawałek drewna uderzony połową kija od miotły podczas gry w palanta trafił w oficerki jednego z żołnierzy niemieckich patrolujących ulicę. Gdy ten spostrzegł, że „sprawcami” są żydowskie dzieci, rozwścieczony zaczął wraz z towarzyszami okładać ich kolbami karabinów. Po uderzeniu w lewą stronę głowy Gerson stracił przytomność. Po kilkudniowej śpiączce obudził się w szpitalu, z obandażowaną głową. Całkowicie utracił słuch.

We wspomnieniach następująco opisał swą adaptację do funkcjonowania w świecie bez dźwięków: „Jak głosi przysłowie: głuchy sam usiłuje się domyślić tego, co nie jest w stanie usłyszeć. Od tamtego dnia nieustannie usiłuję rozszyfrować otaczający mnie świat. Gdy przeciętny człowiek zastanawia się nad sensem życia, ja muszę wywnioskować o jakie kierunki pyta mnie przechodzień, zwykle bez powodzenia, chyba, że zapisze mi to na kartce. Stałem się niestrudzonym obserwatorem, zawsze nastawionym, by interpretować wyraz twarzy – oznacza on smutek, czy może śmiech – oraz gestów, ruchów, postawy. […] Potrzebowałem czasu, by przyzwyczaić się do tego. Stopniowo uświadamiałem sobie o tym, że jestem głuchy – po tym, jak różni członkowie rodziny zaczęli klepać mnie z tyłu po ramieniu, by zwrócić moją uwagę, lub gdy dramatycznie poruszali ustami bądź gestykulowali, by ujawnić swoje oczekiwania czy zamiary. Jak wtedy, gdy ojciec skierował palcem wskazującym na krzesło, żebym usiadł” (za: Ibidem, s. 35-36).

 

W gettach łódzkim i warszawskim, po „stronie aryjskiej”

Pod koniec października 1939 r. Bronek i Gienek Bergmanowie wraz z rodzicami wyjechali z Poznania pociągiem do Łodzi, gdzie od niedawna przebywał już Dadek. Zamieszkali u krewnych od strony matki w pobliżu Placu Wolności (przemianowanego na Deutschlandplatz). W lutym 1940 r. musieli się przenieść do utworzonego wówczas getta w robotniczej dzielnicy Bałuty – dzielili lokum z blisko dwudziestoma osobami. Z łódzkiego getta udało im się nielegalnie przedostać przez pobliską granicę do Generalnego Gubernatorstwa. Ukrywając żydowską tożsamość, pociągiem dotarli do Warszawy, gdzie nie istniała jeszcze wówczas dzielnica zamknięta (Niemcy utworzyli ją na początku października 1940 r., a zamknęli i odizolowali od reszty miasta w 16 listopada tego samego roku).

Bergmanowie, jak przypomina sobie Bronek, zmieniali adres zamieszkania siedemnaście razy – najdłużej przebywali przy ul. Ogrodowej, w pobliżu której znajdował się sąsiadujący ze stroną „aryjską” budynek Sądów Grodzkich. Ojciec, wyposażony w fałszywe dokumenty na nazwisko Feliks Krawczyk, przedostał się tam jako pierwszy. Zjawiał się ponownie w każdy piątek, przekupując polskich i żydowskich policjantów, by jego najbliżsi mieli co jeść na szabasowym stale. Pożywieniem dzielił się również z obcymi osobami. Bronek znalazł zatrudnienie (i dodatkowy dochód) jako kierowca rikszy. Gienek nie zachował traumatycznych wspomnień z pobytu w getcie – odczuwał codzienny głód, lecz nie strach. Spora w tym zasługa Sary, która, jak sobie przypomina, nigdy nie narzekała ani nie okazywała negatywnych emocji, zwłaszcza przy dzieciach. Za pośrednictwem Pejsacha reszta rodziny bezpiecznie opuściła getto w sierpniu 1942 r., już w czasie trwającej od 22 lipca do 21 września 1942 r. Wielkiej Akcji Likwidacyjnej (niem. Grossaktion), która pochłonęła życie ok. 300 tysięcy Żydów.

Sara, Dadek i Gienek przebywali tymczasowo w Kielcach i Częstochowie, jednak gdy latem 1941 r. Niemcy przystąpili do etapowej likwidacji tamtejszych gett, Bergmanowie wrócili do Warszawy.  Uznali, że mają większe szanse na przeżycie w miejscu, które lepiej znali. Najdłużej (od września 1942 do sierpnia 1944 r.) przebywali w mieszkaniu Mieczysława Nawrockiego przy ul. Wolskiej 6. To tam doszła do nich wiadomość o wybuchu powstania w getcie. Nawrocki nie miał świadomości, że przebywa pod jednym dachem z Żydami. Niejednokrotnie w ich obecności manifestował antysemickie poglądy. Jak przypomina sobie brat Gienka, Baruch Bergman: „Pan Nawrocki, od którego wynajmowaliśmy mieszkanie, miał jedno powiedzenie: «Te Żydy pierdolone». A przecież był wykształcony, po studiach inżynieryjnych. Przytakiwaliśmy mu, powtarzając: «Skurwysyny Żydy». O tym, co działo się w getcie, dowiedziałem się, dowiedziałem się po wojnie. Teraz liczyło się jedno: przetrwać. Pomóc rodzinie. Pomóc ojcu, który tle razy nam ratował życie” (za: Z. Pakuła, Poznań majn hejm. Historia Barucha Bergmana, Poznań 2019, s. 59).

 

Powstaniec warszawski

Wszyscy członkowie rodziny, wyposażeni w fałszywe dokumenty i obdarzeni „dobrym, aryjskim wyglądem”, mogli dość swobodnie poruszać się po mieście, jedynie Dadek, obdarzony wyraźniejszymi semickimi rysami, rzadko wychodził na zewnątrz – ukrywał się „pod powierzchnią”, by posłużyć się sformułowaniem Emanuela Ringelbluma. Z własnej woli mieszkania nie opuszczała też Sara, choć przypominała polską kobietę z prowincji.

Zniecierpliwiony ciągłym tkwieniem w jednym miejscu Gerson pozwalał sobie na coraz dłuższe i odważniejsze eskapady. Wynalazł źródło dochodu, ustawiając się jako pierwszy w kolejce do warszawskich kin i zakupując większą liczbę biletów na filmy takie jak Żyd Süss, które następnie sprzedawał po podwyższonej cenie. Jedna z tego rodzaju wypraw okazała się brzemienna w skutki – było to upalnego 1 sierpnia 1944 r., gdy wybuchło powstanie warszawskie. Po raz pierwszy w życiu postanowił wykąpać się w Wiśle. W pewnym momencie doznał skurczu, porwał go porywisty nurt rzeki. Przed utonięciem uratował go Polak przepływający w pobliżu na łódce. Podejrzewając, że chłopiec jest Żydem, kazał mu ściągać wciąż mokre od wody spodenki, by przekonać się, czy jest obrzezany. Rozpaczliwym gestem Gienek wskazał na uszy, informując, że jest głuchy. Polakowi zapewne zrobiło się go żal, dopłynął do brzegu i zostawił w spokoju.

Nie minęło dużo czasu, gdy Gienek spostrzegł między nogami unoszący się piasek. Były to pociski polskiego powstańca. Nie słysząc wystrzałów, niezrażony posuwał się dalej, aż do momentu, gdy zauważył strzelca. „To nie był śrut do wiatrówki, gdyby ów strzelec wykazał się lepszą celnością, albo byłbym martwy, albo musiał poruszać się po kulach lub z protezą zamiast nogi” (za: E. Bergman, Survival Artist: A Memoir of the Holocaust, op. cit., s. 135). Była to jedna z kilku sytuacji, gdy niepełnosprawność ocaliła mu życie. Dla wielu innych osób obdarzonych mniejszym szczęściem, oznaczała wyrok śmierci, zwłaszcza w pierwszej fazie wojny – uznani przez Niemców za osoby niegodne dalszego życia (niem. Lebensunwertes Leben) w Niemczech i na okupowanych ziemiach polskich poddawani byli masowym eutanazjom w ramach tzw. Aktion T4.

Gienek przyłączył się do oddziałów powstańczych. Krążył po Śródmieściu w poszukiwaniu opuszczonych przez Niemców magazynów z pożywieniem. Po raz pierwszy w życiu poczuł przynależność do wspólnoty, lecz nigdy nie zdradził swej prawdziwej tożsamości, kierując się przezornością. Brak słuchu znów okazał się być błogosławieństwem – uchronił go przed zatrważającym hukiem niemieckich bomb zwanych „szafami” lub „ryczącymi krowami”. O niebezpieczeństwie świadczyły trzęsąca się ziemia i rozbłyskający ogień. Nigdy wcześniej nie doświadczył bezpośredniości śmierci do tego stopnia, co w powstańczej Warszawie.

[3](1).jpg [290.82 KB]
Okładka wspomnień E. Bergmana opublikowanych w 2009 r. w USA; 
Eugene Bergman / McFarland & Company, Inc., Publishers

 

Dalsze losy

Seria zdarzeń z 1 sierpnia 1944 r. zapoczątkowała dziesięciomiesięczną rozłąkę z resztą rodziny. Śródmieście odcinał od Woli kordon niemieckiego wojska, Gienek nie wiedział, co dzieje się u najbliższych. Z niektórymi z nich już nigdy się spotkał – ojciec i najstarszy brat zginęli w rzezi Woli (5-12 sierpnia 1944 r.), Nawrocki był świadkiem ich egzekucji. Sala i Bronek przeżyli – pierwsza podczas ewakuacji ludności cywilnej z Woli trafiła do obozu przesiedleńczego w Pruszkowie (Dulag 121), a następnie skierowano ją na roboty przymusowe w głąb Niemiec (pracowała w fabryce siatek do włosów); drugi przyłączył się do powstania. Ranny po konfrontacji z niemieckimi czołgami w rejonie Czerniakowskiej, przedostał  się do Lasów Chojnowskich, gdzie natrafił na oddział Narodowych Sił Zbrojnych i został przyjęty do jego szeregów (jako polski powstaniec, nie jako Żyd – mając na uwadze antysemickie usposobienie znaczącej części NSZ najprawdopodobniej miałoby to zgubne konsekwencje), po wojnie odbył zaś przyśpieszony sześciomiesięczny kurs oficerski w Krakowie.

Gienek był natomiast jednym z najmłodszych jeńców wojennych w obozie w Mühlbergu w Saksonii (Stalag IV B Mühlberg) i fabryce w Brockwitz pod Miśnią (Arbeitskommando Brockwitz bei Meissen – filia Stalag IV G Oschatz). Dzięki nabytej wcześniej podstawowej znajomości języka francuskiego mógł liczyć na pomoc ze strony skoszarowanych w pobliżu francuskich jeńców. W Brockwitz stał się ofiarą dyskryminacji, gdy na jaw wyszła jego żydowska tożsamość. Przed poważniejszymi prześladowaniami ocalił go jednak jeden z dozorców w obozie, Niemiec Lutens (Ibidem, s. 148-162).

Po ponownym zjednoczeniu ocalali członkowie rodziny przez pewien czas zamieszkiwali w Łodzi, następnie udali się do obozu dla dipisów w Zeilscheim koło Frankfurtu nad Menem. W obozie dominowały nastroje syjonistyczne, jednak Sala Bergman – po konsultacji z członkami jej rodziny, którzy jeszcze przed wojną wyemigrowali z Widawy do Stanów Zjednoczonych – postanowiła osiedlić się nie w palestyńskim kibucu, lecz w Nowym Jorku. Dotarła tam z synami statkiem w grudniu 1947 r. Bronek (który przybrał imię Brian) po ukończeniu Baruch College – nowojorskiego uniwersytetu publicznego o profilu biznesowym – znalazł zatrudnienie w ubezpieczeniach. Z kolei Gienek (jako Eugene) zdobył wykształcenie na Uniwersytecie Gallaudeta w Waszyngtonie – jedynej na świecie uczelni, gdzie zajęcia prowadzone są w języku migowym. Następnie obronił doktorat na George Washington University i znalazł zatrudnienie jako wykładowca literatury angielskiej i amerykańskiej na macierzystej uczelni oraz tłumacz (władał sześcioma językami). Opublikował wiele książek i artykułów – opracowania naukowe (m.in. o rozdwojeniu jaźni u Dostojewskiego i Hawthorne’a czy twórczości Faulknera), sztukę teatralną (Tales from a Clubroom – o skarbniku związku głuchoniemych, którzy sprzeniewierzył środki finansowe, by zaspokoić swe uzależnienie od narkotyków) czy wielokrotnie przywoływany tom wspomnień o dorastaniu podczas okupacji i Zagłady. Jego uzupełnienie stanowy opublikowany w 2014 r. fabularyzowany film dokumentalny Memories of the Warsaw Ghetto. Mimo zaawansowanego wieku zachował bystrość umysłu, wciąż pozostaje aktywny, o czym świadczy chociażby zrealizowany w marcu 2022 r. wywiad dla Jewish Deaf Congress.

[5].jpg [108.69 KB]
E. Bergman podczas realizacji filmu dokumentalnego Memories of the Warsaw Ghetto, 2014 r.;
Internet Movie Database (IMDb)

 

Szymon Pietrzykowski