17 sierpnia. Rocznica urodzin Józefa Wittlina

Autor: Przemysław Batorski
124 lata temu w Dmytrowie niedaleko Lwowa urodził się Józef Wittlin – prozaik, poeta, tłumacz. Jego „Sól ziemi” jest uznawana za jedną z najlepszych polskich powieści okresu międzywojennego.
output-onlinejpgtools.jpg

Józef Wittlin, 1933 r.  /  Polona

 

„– Powiem panu coś jeszcze. Otóż jest jedna bardzo dobra powieść polska, którą uważam za arcydzieło i jedną z najlepszych polskich powieści w ogóle. To powieść Józefa Wittlina „Sól ziemi”. Tak się złożyło, że nic o niej dotąd nie napisałem. Niemcy powiedzieli, że „już coś takiego mamy”, myśląc o powieści Józefa Rotha „Marsz Radetzky’ego”. Na marginesie: warto wiedzieć, że Wittlin i Roth umówili się w Wiedniu, żeby napisać coś o starej Austrii, i każdy z nich napisał potem właśnie swoją książkę” – tak o Wittlinie mówił Marcel Reich-Ranicki[1].

_en_Student_identity_card_photo_of_Joseph_Roth__4923336475_.jpg
Młody Joseph Roth, 1914 r.
Wikipedia/Flickr/Center for Jewish History, Nowy Jork

Józef Wittlin urodził się 17 sierpnia 1896 r. w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jego rodzicami byli Karol Wittlin i Elżbieta z Rosenfeldów, dzierżawcy majątku we wsi Dmytrów niedaleko Lwowa. W 1914 r., jeszcze jako uczeń, zaciągnął się do Legionu Wschodniego – polskiej formacji zbrojnej powołanej przez Austro-Węgry, która została jednak rozwiązana już na jesieni pierwszego roku wojny. Wittlin zdał maturę w Wiedniu i rozpoczął studia na wydziale filozofii tamtejszego uniwersytetu, gdzie poznał Josepha Rotha – z którym się zaprzyjaźnił – a także Rainera Marię Rilkego i Karla Krausa[2]. W 1916 r. wraz z Rothem dołączył do armii austriackiej. Ukarany za rozmawianie na służbie po polsku, miał być skierowany na front włoski, gdzie toczono ciężkie walki pozycyjne nad biegnącą przez Alpy rzeką Soczą (Isonzo). Zachorował na szkarlatynę, co uniemożliwiło mu udział w walce – do końca wojny służył jako tłumacz w obozie jenieckim. Po 1918 r. kontynuował studia filozoficzne we Lwowie, zaczął też studiować filologię polską.

W 1920 r. opublikował tom poezji Hymny, w 1924 r. – tłumaczenie Odysei, nad którym pracę rozpoczął w wojennym lazarecie. Związał się z warszawskim środowiskiem literackim, „Skamandrem” i „Wiadomościami Literackimi”, dużo podróżował po Europie. Jego utwory z tych czasów mają wymowę antywojenną. Publikował jednak niewiele, czasami zabierał głos w sprawach politycznych, m.in. protestując po rozpoczęciu procesu brzeskiego[3].

Porównanie Wittlina do Josepha Rotha nie powinno dziwić – podobnie jak autor Marszu Radetzky’ego, napisał znakomitą powieść o zmierzchu Austro-Węgier i początku I wojny światowej, Sól ziemi z 1935 r.[4]. Tak jak przekład Odysei, powieść była doskonale przyjęta w Polsce, a jeszcze przed 1939 r. została przetłumaczona na 13 języków. Należy do szeregu powstających w okresie międzywojennym wybitnych powieści poświęconych końcowi cesarsko-królewskiej monarchii i upadkowi starej Europy. Jednak być może ze względu na niedokończenie – miała stanowić pierwszą część trylogii, Powieści o cierpliwym piechurze; kolejne części miały nosić tytuły Zdrowa śmierć i Dziura w niebie – nie wybrzmiewa tak silnie w Soli ziemi przeczucie kolejnej wojny, nie widzimy też w niej walk na froncie. Raczej – jak to ujął Alfred Döblin – „trwa wojna, która się skończy, bez ustalenia, kto jej tak naprawdę chciał, a ludzie są powoływani i maltretowani przez urzędy, ludzie, którzy są dokładnie tacy sami, jak wszyscy: całkowicie pozbawieni heroizmu, zupełnie wyniszczeni, niespokojni: oburzeni, wystraszeni, w wielu prywatnych powiązaniach. Tak, istnieją tylko prywatne powiązania i wszyscy są osobami prywatnymi, które błądzą jako masa i pojawiają się jako «armia»”[5].

Głównym bohaterem Soli ziemi jest Piotr Niewiadomski, tragarz, a potem dróżnik kolejowy na granicy dwóch imperiów: austro-węgierskiego i rosyjskiego. Piotr nie znał ojca, który podobno był Polakiem; matka była Hucułką. Analfabeta, nie potrafi odczytać odezwy Franciszka Józefa, ogłaszającej początek wojny. Na stacji kolejowej wiesza ją do góry nogami. Dopiero gdy jego błąd naprawia naczelnik stacji, mieszkańcy mogą się przekonać, o czym napisał do nich stary monarcha:

_en_huculszczyzna_kolomyja_1938_polona.jpg
Kołomyja na Huculszczyźnie, 1938 r. / Polona

„Wówczas ludzie, zebrani w poczekalni, zaczęli głośno sylabizować słowa manifestu do kochanych ludów. Najpierw pojedynczo w miarę umiejętności czytania, później chóralnie wespół z analfabetami. Powtarzali każde słowo jak litanię w kościele. Wiara w cesarza Franciszka Józefa jednoczyła na tych dalekich ziemiach – rzymskich katolików i greckich katolików, Ormian i Żydów – w jeden wspólny i powszechny Kościół. Piotr bezwiednie zdjął czapkę i z otwartymi ustami słuchał uroczystej skargi cesarza. (…) Stylem biblijnym, hieratycznym i rzewnym skarżył się cesarz w swym piśmie na złych i przewrotnych Serbów, iż nie dają mu w spokoju doczekać śmierci, jeno zmuszają do wyciągnięcia oręża.

– Co to jest oręż? – myślał Piotr. – Musi to być duży składany nóż ze srebra. Najjaśniejszy Pan nosi go w kieszeni i wyciąga na wypadek wojny”[6].

Piotr, jeden z ludzi „niepiśmiennych i ubogich duchem”[7], nabywa przekonania, że Franciszek Józef powołuje do wojska jego osobiście i żąda od niego poświęcenia za Austrię.

„Stara Austria, którą ukazuje Wittlin w Soli ziemi, nie jest już więcej młodą Chimerą, kuszącą Sfinksa, ale Chimerą sklerotyczną, agonizującą, popchniętą na obcą jej geniuszowi drogę czynów wojennych, mającą właśnie pogrążyć swe ludy w otchłani niedoli, zbliżającą się nieuchronnie do katastrofy”[8] – napisał o powieści Jerzy Stempowski. Największe wrażenie robi chyba scena początkowa – zebranie wiedeńskiego rządu, kiedy zniedołężniałemu monarsze podaje się dokument ogłoszenia wojny:

„Cesarz kładł swój podpis, na który tak długo czekali ministrowie. Atoli po napisaniu wyrazu «Franciszek» nie stało już pióru płynnego tchu, atrament się wyczerpał. Po raz wtóry cesarz sięgnął do kałamarza i drżącym piórem zadrasnął się leciutko w duży palec lewej ręki. Z palca trysnęła malutka kropla krwi. Była czerwona. Nikt nie zauważył tego zadraśnięcia, cesarz szybko obtarł palec i jednym mocnym pociągnięciem dopisał: «Józef». Atrament był niebieski.

Hrabia Berchtold przejął pismo. Nazajutrz przetłumaczono je na wszystkie języki monarchii. Wisiało wydrukowane na wszystkich rogach miast, miasteczek i wsi i zaczynało się od słów: «Do moich ludów…» Analfabetom odczytali manifest gminni dobosze.

Cesarz podniósł się z pomocą adiutantów. Nikomu w służbie ręki nie podawał. Tym razem jednak uścisnął dłoń prezesa ministrów. Na progu odwrócił się raz jeszcze i rzekł nie wiadomo do kogo:

– O ile się nie mylę… będzie się lała krew”[9].

W 1939 r. Wittlin przedostał się z rodziną do Francji, następnie do Portugalii i USA. Podczas wojny napisał wiersze Żydom w Polsce oraz Na sądny dzień żydowski roku 1942/5703, które weszły do kanonu literatury Holokaustu. W pierwszym z nich pisał:

 

Fontanną mleka trysnęło spod kocich łbów Nowolipie,

Z ceglanych murów niewoli przeczysta mąka się sypie.

Winną macicą porosło Leszno jak stoki Karmelu,

Marzeniem duszę bezgrzeszną upijasz, mój przyjacielu,

Amerykańskiej pomocy czekasz jak ongi Mesjasza.

Na próżno żydowski twój lekarz widma zarazy przepłasza.

Brat-chrześcijanin tajemnie przyniósł ci kilo ziemniaków,

Trucizną zażył gettowy twój burmistrz, Adam Czerniaków,

Na magistracie wieczności prezydent Starzyński go witał.

– Podaj mi rękę, bracie! – powiedział i o nic nie pytał. [10]

 

Od 1952 r. współpracował z Radiem Wolna Europa. Poza Hymnami i Solą ziemi, do jego najbardziej znanych utworów należy esej Orfeusz w piekle XX wieku, wydany przez Instytut Literacki w Paryżu w 1963 r.

Jako żołnierz I wojny światowej, autor Soli ziemi – pisał o sobie Wittlin w posłowiu do powieści w 1970 r. – nie czuł „żadnej nienawiści do «wrogów», za jakich kazano mu uważać Rosjan, Włochów, Serbów i Rumunów. Przeciwnie: w czasie tej wojny zaprzyjaźnił się z rosyjskimi jeńcami, którzy w austriackich lazaretach pełnili, nieraz z poświęceniem, obowiązki pielęgniarzy. Okazywali oni wiele serca rannym lub chorym «nieprzyjaciołom». Z wdzięcznością wspominam czułą opiekę, jaką otaczał mnie w jednym ze szpitali wojennych, w baraku chorób zakaźnych, młody jeniec rosyjski imieniem Zacharko. Nazwiska tego człowieka nigdy nie znałem, ale wciąż widzę jego dobrą twarz, twarz prostego, szczerego chłopa, jakby przeniesionego do rzeczywistości roku 1917 – z książek Lwa Tołstoja”[11].

Józef Wittlin zmarł w 1976 r. w Nowym Jorku.

 

Przypisy:

[1] Marcel Reich-Ranicki, Nobel nie jest dla najlepszych, rozmowę przeprowadził Andrzej Stach, https://www.tygodnikprzeglad.pl/nobel-nie-jest-dla-najlepszych/, dostęp 17.08.2020.

[2] Józef Wittlin, Culture.pl, https://culture.pl/pl/tworca/jozef-wittlin; Józef Wittlin, Polski Słownik Judaistyczny, https://www.jhi.pl/psj/Wittlin_Jozef, dostęp 17.08.2020.

[3] Józef Wittlin, Culture.pl, dz. cyt.

[4] Z datą wydania 1936 r.

[5] Alfred Döblin, Polski wojak Szwejk. O powieści Sól ziemi Józefa Wittlina, tłum. i oprac. Monika Anna Noga, „Konteksty Kultury” 2017/14, z. 2, s. 135–136.

[6] Józef Wittlin, Sól ziemi, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1995, s. 43.

[7] Tamże, s. 50.

[8] Jerzy Stempowski, O „Soli ziemi” Wittlina, w: Magdalena Chabiera, Jerzy Stempowski o Soli ziemi Józefa Wittlina, „Colloquia Litteraria” I/2013, s. 55.

[9] J. Wittlin, Sól ziemi, dz. cyt., s. 14–15.

[10] J. Wittlin, Żydom w Polsce (fragment), w: Izrael w poezji polskiej. Antologia, red. Jan Winczakiewicz, Instytut Literacki, Paryż 1958, s. 244–245.

[11] J. Wittlin, Sól ziemi, dz. cyt., s. 286–287.

Przemysław Batorski   redaktor strony internetowej ŻIH