Polihymnia w getcie warszawskim

Autor: prof. Marian Fuks
Okupacyjne dzieje Filharmonii Warszawskiej znalazły swoje odbicie w warszawskim getcie.
ARG_394_Ring_777_1.jpg

Okupacyjne dzieje Filharmonii Warszawskiej znalazły swoje odbicie w warszawskim getcie. Los członków orkiestry, muzyków żydowskiego pochodzenia i ogromnej rzeszy melomanów oraz sympatyków Filharmonii zamkniętych za murami getta – to także jedna z najbardziej dramatycznych kart jej dziejów. Warto wspomnieć, że w międzywojennej Warszawie Żydzi (jedna trzecia jej mieszkańców) stanowili poważną klientelę Filharmonii, o czym wspomina m.in. Jerzy Waldorff, pisząc, że w czasie kryzysu lat trzydziestych: „Salę Filharmonii uważaliśmy za przyzwoicie wypełnioną, gdy czwarta część miejsc była zajęta, w połowie przez wiernych muzyce Żydów”.

Z każdym dniem istnienia getta, rosło jego zagęszczenie, wywołane kilkakrotnym zawężaniem granic, przy jednoczesnym umieszczaniu w nim osób z innych miast Polski, a także Żydów, niejednokrotnie chrześcijan, z niektórych krajów Europy, m.in. z Niemiec, Holandii, Austrii, Czechosłowacji. Na przełomie 1941 i 1942 roku w getcie warszawskim żyło w trudnych do uzmysłowienia warunkach około pół miliona ludzi (w chwili wybuchu wojny w Warszawie mieszkało ponad 350 tysięcy Żydów).

Choć zamknięci w getcie ludzie musieli walczyć o zaspokojenie swoich najbardziej podstawowych potrzeb, istniało tu życie kulturalne, w tym także muzyczne. Wydawać by się mogło dziwne, że w niesamowitym kłębowisku nędzy powstawały zorganizowane formy działalności muzycznej. Złożyło się na to wiele przyczyn. W getcie znalazła się spora liczba muzyków, byłych członków orkiestr: Opery Warszawskiej, Operetki, a przede wszystkim byłych członków orkiestry Filharmonii Warszawskiej, nie mówiąc już o bardzo dużej liczbie muzyków rozrywkowych (m.in. Artur Gold, Zygmunt Białostocki, Szymon Kataszek – wszyscy zginęli). W getcie znaleźli się liczni dyrygenci orkiestr i chórów, śpiewacy operowi, piosenkarze i piosenkarki, tancerze i tancerki, choreografowie, organizatorzy życia muzycznego, m.in. Henryk Markiewicz (zginął w 1942 roku), impresario, były dyrektor koncertów Konserwatorium Warszawskiego, związany także z działalnością Filharmonii, muzykolodzy, pisarze muzyczni, krytycy.

Na czoło organizatorów Żydowskiej Orkiestry Symfonicznej wysunęła sie grupa muzyków Filharmonii Warszawskiej. Byli wśród nich: wiolonczeliści Józef Bakman i Izydor Lewak, który z orkiestrą Filharmonii związany był od początku jej istnienia, czyli od roku 1901; altowioliści Wacław Baruch, Czesław Bem i Kazimierz Szpilman; skrzypkowie Adam Dobrzyniec (Stanisław Dobrzyniec, także skrzypek, przebywał po „stronie aryjskiej”), Henryk Fiszman, Artur Flatau, Jakub Szulc, Józef Waghalter i Ignacy Mitelman; trębacz i dyrygent Adam Furmański; skrzypek i dyrygent Ludwik Holcman (koncertmistrz w latach 1937–1939); kontrabasista Józef Łabuszyński; wiolonczelista, kameralista, kompozytor i dyrygent Marian Neuteich; kompozytor, pianista i dyrygent Bronisław Wolfstahl (wszyscy wymienieni wyżej, może za wyjątkiem Mitelmana, zginęli) oraz wielu innych, których nazwisk nie odnotowano w kronikach. Orkiestra składała się początkowo z 66 muzyków, ale w pewnym momencie liczyła ponad 80 osób.

Duży wkład w organizację orkiestry wnieśli też Szymon Pullman, wybitny skrzypek i dyrygent, jego krewny Izrael Hamerman (obaj zginęli w Treblince) oraz Henryk Waghalter (także zginął, mimo iż był ukrywany w jednym z kościołów katolickich na terenie Warszawy). Z orkiestrą współpracowali liczni, wybitni soliści, m.in. laureaci nagród Konkursów Chopinowskich i im. Henryka Wieniawskiego.

Chociaż nie udało się ustalić pełnego składu orkiestry, mamy sporo informacji o jej działalności i repertuarze. Wydawana w getcie, za przyzwoleniem, a raczej z inicjatywy władz okupacyjnych, Gazeta Żydowska (w języku polskim) zamieszczała systematycznie recenzje z koncertów.

Repertuar symfoniczny zdeterminowany był wieloma czynnikami. W zasadzie okupant zezwolił grać tylko muzykę „żydowską”, jak na przykład Halevy’ego, Bizeta, Offenbacha, Meyerbeera, Mendelssohna, Mahlera, co nie było zresztą przestrzegane, a odstępstwa, o dziwo, początkowo przez władze tolerowane.

Muzycy w getcie dysponowali skromnym materiałem nutowym, brak było rozpisanych głosów. Skład orkiestry również był niekompletny, brakowało szczególnie instrumentów dętych. Dokonywano więc licznych przeróbek dzieł klasyków i romantyków, zastępując – jak pisał recenzent Aleksander Rozensztejn – „szlachetne, romantyczne brzmienie waltorni... przez nieco jaskrawy i płytki dźwięk saksofonu. Lecz inteligentny acz wrażliwy słuchacz przyjął tę namiastkę jako konieczność wywołaną warunkami nadzwyczajnymi” (Gazeta Żydowska, 29 VI 1941).

Pierwszy koncert symfoniczny w getcie odbył się 25 listopada 1940 roku w sali Biblioteki Judaistycznej przy ul. Tłomackie 5 (obecny gmach ŻIH). W programie znalazły się dzieła Beethovena: Coriolani Koncert fortepianowy Es-dur (solista Ryszard Spira), uwertury do Niemej z Portici Aubera i Peer Gynta Griega. Dyrygował Marian Neuteich. Beethoven należał do najczęściej grywanych kompozytorów. W następnych koncertach znalazły się uwertury Egmonti Leonora III, symfonie I, III, V, VIII, a także, czego nie odnotowano w recenzjach, ale pisze o tym profesor Ludwik Hirszfeld w swojej Historii jednego życia (s. 369), IX Symfonia: „Dziwny też był nastrój na koncertach. Żydom nie wolno było grać innych muzyków poza żydowskimi. Ale ci złośliwi Żydzi kochali i Beethovena, i Brahmsa, i Chopina, i woleli ryzykować więzienie niż zrezygnować z tego wieczystego piękna. Pamiętam nawet IX Beethovena, Hymn do radości, grany przez skazańców. Bo w tych złośliwych głowach żydowskich nie mogło się pomieścić, by rzeczywiście można było zabronić skazańcom radowania się pięknem, które nie jest niczyją własnością. Zabronić słuchać Beethovena – to przecież tak, jak zabronić cieszyć się słońcem...”.

Koncerty ŻOS odbywały się w różnych salach: w sali teatru „Femina” (dziś istnieje w tym miejscu kino o tej nazwie), w sali „Melody Palace”, w sali „Gospody” (ul. Orla 6), a także w Domu Sierot Janusza Korczaka. Część dochodów przeznaczano na cele dobroczynne, ubogim melomanom wydawano bezpłatne bilety na koncerty.

Z biegiem czasu sytuacja ŻOS zaczęła się pogarszać. Od początku 1942 roku władze okupacyjne zaczęły kategorycznie zabraniać wykonywania muzyki „nieżydowskiej”. Wzmogły się aresztowania muzyków i wywózki. Niektórzy muzycy przy pomocy przyjaciół Polaków wyszli z getta i ukrywali się, dzięki czemu ocaleli (m.in. Władysław Szpilman, Hanna Dicksteinówna). Hitlerowcy rekwirowali instrumenty i stosowali wszelkie możliwe prześladowania. Nie pomagały interwencje inż. Czerniakowa, zapewnienia, że od tej pory wykonywane będą tylko utwory kompozytorów z osławionego leksykonu Die Juden in der Musik.

12 kwietnia 1942 roku odbył sie ostatni już koncert symfoniczny, w którym obok dzieł Mozarta, Paganiniego, Webera i Mendelssohna znalazło się wykonane przez skrzypka Henryka Reinberga Źródło Aretuzy Karola Szymanowskiego. Jak wspominają słuchacze koncertów w getcie, muzyka polska – niezapowiadana – pojawiała się przeważnie w bisach...

135.Ring.II_122.jpg

 

W połowie 1942 roku życie muzyczne getta warszawskiego całkowicie zamarło. Ostatnim jego akordem było wydarzenie z 1 lipca 1942 roku, kiedy prezes Gminy, inż. Adam Czerniaków, zwołał wielkie posiedzenie, w którym wzięło udział kilkuset czołowych przedstawicieli społeczeństwa żydowskiego. Po wstrząsającym przemówieniu, przedstawiającym bez osłonek sytuację Żydów, w tym wybitnych uczonych i artystów, nastąpiła przerwa na herbatę. Wspomina o tym wydarzeniu także profesor Ludwik Hirszfeld: „Było obecnych kilkaset osób [...] W czasie posiedzenia wszedł gestapowiec [...] W czasie przerwy – była to niezapomniana chwila – rozległa się muzyka fortepianowa, wiązanka preludiów Chopina, przeplatana akordami Jeszcze Polska nie zginęła. Żydom zabraniano grać muzyków nieżydowskich, fakt grania Chopina na oficjalnym posiedzeniu posiadał swoją wymowę. Ale pragnąłbym przekazać potomności również, że na tym ostatnim oficjalnym posiedzeniu gminy grano Jeszcze Polska nie zginęła. Za tę pieśń i artysta, i prezes, i większość obecnych mogła iść do obozu koncentracyjnego. Ale mogę zapewnić, że u nikogo z obecnych nie wyczytałem w oczach obawy – przeciwnie, pieśń ta była wyrazem nadziei i wdzięczności”.

22 lipca 1942 roku rozpoczęła się Wielka Deportacja Żydów z getta warszawskiego do Treblinki. Prezes Gminy, inż. Adam Czerniaków, odmówił podpisana zarządzenia o codziennym dostarczaniu na Umschlagplatz od 6 do 10 tysięcy ludzi na załadunek do Treblinki i popełnił samobójstwo. Wśród ponad 350 tysięcy Żydów i osób żydowskiego pochodzenia, wywiezionych do komór gazowych w Treblince, znaleźli się również muzycy Żydowskiej Orkiestry Symfonicznej.

Ludzie ci, brutalnie wyrwani ze swojego dotychczasowego życia, stanęli w obliczu nędzy i głodu. Byli mniej zaradni i bardziej zagubieni niż np. kupcy, rzemieślnicy, lekarze, którzy łatwiej znajdowali zatrudnienie i środki do życia. Nie mogąc się zaadoptować do nowych warunków, czynili rozpaczliwe próby zarobkowania w swoim zawodzie, tworząc, jak ich koledzy po „stronie aryjskiej”, zespoły uliczne i podwórkowe. Grali ambitne utwory, o czym wspomina jeden z mieszkańców getta, Jan Mawult: „Śpiew i muzyka na każdym kroku, na ulicach, tamując ruch, w podwórkach, na placach i skwerach. Znów gama najprzeróżniejszego rodzaju – śpiewacy i śpiewaczki, wspaniałe arie operowe i pieśni, cudowne głosy, które się na salach koncertowych i w gmachach operowych rozlegały, Verdi, Puccini, Meyerbeer, Moniuszko, Niewiadomski i – o bezczelności żydowska! – Schumann, Schubert i Wagner. I pieśni polskie, żydowskie, ludowa piosenka jednakowo wszystkich i wszędzie za serce chwytająca...”.

Wreszcie, co bardziej przedsiębiorczy muzycy, wspierani przez prezesa Gminy, inż. Adama Czerniakowa, i jego żonę, dr Felicję Czerniaków, oraz działającą w getcie Centralną Komisję Imprezową, postanowili stworzyć Żydowską Orkiestrę Symfoniczną (ŻOS). Sprawa miała także aspekt moralny: służyła utrzymaniu pozorów „normalności”, zaspakajaniu potrzeb duchowych wielkiej rzeszy melomanów, dawała muzykom możliwość nie tylko zdobycia minimalnych środków do życia, ale także utrzymania kondycji i kwalifikacji muzycznych. Liczni historycy są zdania, że działalność kulturalna była jedną z form cywilnego oporu, działalnością na przekór eksterminacyjnym poczynaniom okupanta. Warto przy tym wspomnieć, że do połowy 1942 roku ludzie zamknięci w gettach nie mieli wyobrażenia o rozpoczynającej się planowej eksterminacji w obozach zagłady (rzekomo wywożono ich „do pracy”) i nie opuszczała ich wiara w interwencję sojuszników oraz w szybkie zakończenie wojny.

Koncert dedykowany pamięci Żydowskiej Orkiestry Symfonicznej

prof. Marian Fuks   historyk, muzykolog, były dyrektor ŻIH